„Nie zdziwi mnie para Bednarek – Kiwior, ale i nie zdziwi Wieteska – Bednarek. Podoba mi się nastawienie Santosa, który głosi: „Musicie wszyscy zmienić negatywne myślenie oraz nastawienie i zacząć wierzyć, że polska drużyna jest tak samo dobra, jak najlepsze. Pokazuje to choćby historia waszego futbolu, odnosiliście sukcesy, zdobywaliście medale, więc nie rozumiem tego braku zaufania” – pisze w swoim felietonie Roman Kołtoń.
Czy Santos postawi na Kiwiora?
ROMAN KOŁTOŃ – PRAWDA FUTBOLU
Nie było wielu debiutantów u Czesława Michniewicza. Gra pod ciągłą presją utrudniała wprowadzenie nowych zawodników do kadry. Jednak sześciu zagrało po raz pierwszy z Orłem na piersi właśnie u Michniewicza. I jeden z nich aż 9 razy, a więc w zdecydowanej większości meczów kadencji tego selekcjonera. To Jakub Kiwior, dziś piłkarz Arsenalu Londyn, a wówczas Spezii. Michniewicz z pełnym przekonaniem budował Kiwiora i warto odnotować, że próbował budować także innego młodego zawodnika, Szymona Żurkowskiego. On też zadebiutował u poprzedniego selekcjonera i też zaliczył sporą liczbę meczów – aż 7. Czterej inni debiutanci ery Michniewicza grali zdecydowanie mniej – Mateusz Wieteska (2 spotkania), Michał Skóraś (też 2 mecze), Kamil Grabara (90 minut) i Mateusz Łęgowski (kilka minut).
Kiwior dostał szansę w ekstremalnej sytuacji. Gdy piłkarska Polska zaczęła szeptać, że Michniewicz może wylecieć z posady przed mundialem, mimo iż przyczynił się do tegoż mundialu. 8 czerwca 2022 roku biało-czerwoni przegrali z Belgią aż 1:6. Choć w składzie grali Lewandowski (do 69. minuty) i Glik, to klęska była kompletna. OK, po godzinie gry było tylko 1:2. Ba, jeszcze przez kilkanaście minut utrzymywał się ten wynik, a nasza twierdza runęła dopiero w końcówce. 73., 80., 83. i 93. – to kolejne minuty, gdy Czerwone Diabły radowały się z goli. 1:6 to wynik straszny, który napawał grozą, szczególnie, że kolejnym rywalem w Lidze Narodów była reprezentacja Holandii. Michniewicz podjął pełne ryzyko. Nie zawsze mu się to zdarzało w karierze, a już na pewno nie na posadzie selekcjonera. Jednak wówczas zaryzykował. I to ryzyko się opłaciło. Polska wydała bój Holandii w składzie znacząco innym do tego sprzed kilku dni. Tym razem szefem obrony był Jan Bednarek, a w ataku zamiast Lewandowskiego zagrał Krzysztof Piątek. Jedną z niespodzianek było delegowanie do gry u boku Bednarka właśnie Kiwiora.
Michniewicz znał go ze wspólnej pracy w reprezentacji młodzieżowej. To zawsze pomaga. Na pewno – znając myślenie trenera – pomógł fakt, że młody obrońca praktykował właśnie w Italii. Michniewicz uwielbia calcio. Tę kulturę piłki, którą promują Włosi, a która opiera się na taktyce…
Kilka miesięcy później Kiwior przeszedł ze Spezii do Arsenalu – za bagatela 25 milionów euro! To piąty najwyższy transfer Polaka w historii… Jego droga do Premier League to temat na niezwykle ciekawą opowieść. Wyjechał z GKS-u Tychy do Anderlechtu latem 2016, jako szesnastolatek. W Belgii dostał szkołę futbolu, ale nie zdołał przebić się do pierwszej drużyny. Wybrał niesamowicie ciekawą drogę – przez Słowację. Podbrezova, a po pół roku Zylina. Po kolejnych dwóch latach zgłosiła się Spezia Calcio, płacąc 2,4 miliona euro. 1 grudnia 2021 roku debiutował z Interem w Mediolanie. Tego dnia na Giuseppe Meazza było 30 tysięcy widzów, a rywalem mistrza Włoch! Spezia przegrała 0:2. W kolejnym meczu Kiwior usiadł na ławce, ale już w następnych jedenastu spotkaniach znowu był w pierwszym składzie ekipy z Ligurii. Łącznie zagrał 39 razy w Serie A. Od debiutu minął niespełna rok i Kiwior był podstawowym piłkarzem biało-czerwonych na najważniejszej imprezie piłkarskiej globu. W wieku 22 lat!
Tygodniówka Kiwiora? 50 tysięcy funtów. To daje 200 tysięcy funtów miesięcznie. Czyli rocznie 2,4 miliona funtów. W Spezii dostawał może jedną dziesiątą tego. Gdzieś czytałem, że zarabiał 200 tysięcy euro rocznie. Może z premiami zarobił kolejne kilkadziesiąt tysięcy… To naprawdę była życiowa szansa zarabiania w Londynie, a nie na włoskiej prowincji. Jednak Kiwior nie poszedł do Arsenalu dla pieniędzy. Inaczej – nie był to pierwszy i jedyny powód. Chłopak rozwija się kapitalnie. 21 stycznia Tomasz Włodarczyk (Meczyki. pl) poinformował: „Jakub Kiwior. London calling”, co skomentowałem na TT: „Skala talentu Kiwiora niesamowita, co potwierdza ten transfer. Pytanie, jak szybko dostanie regularną szansę”. Z kolei Janusz Michallik skomentował mój wpis następująco: „Nie przesadzajmy. Dobry zawodnik. To wszystko”. Odpisałem: „Mam inne zdanie co do Kuby Kiwiora – lewonożny, z wyprowadzeniem, dobrze się ustawia, ad hoc odnalazł się na poziomie Serie A po grze na Słowacji, świetny potencjał”. Kolega Michallik nie odpuszczał: „Widziałeś mecz z Atalantą? Życzę mu powodzenia. Utalentowany zawodnik, ale zwykły”. Ktoś spuentował: „Na podstawie jednego meczu? Odważnie…”.
Kiwior właśnie zadebiutował w Arsenalu. Zagrał w Lizbonie przeciwko Sportingowi w 1/8 finału Ligi Europy. Doczekał się debiutu kilka tygodni po tym, jak trafił do czołowego klubu w Anglii, wcześniej 7 razy siadając na ławce rezerwowych w Premier League i raz w FA Cup. Jaki to był mecz? Przeciętny, by nie powiedzieć, że zły. To się może zdarzyć. Gdzieś tam 23-letni Polak zamieszany był w utratę obu goli. Przy pierwszym trafieniu kompletnie zaspał. Piłka leciała po rzucie rożnym, a Kiwior czekał na ziemi. A tu trzeba kontrolować piłkę, rywala, przestrzeń. Błąd, bez dwóch zdań. Przy drugim trafieniu Polak też próbował doskoczyć do Pedro Goncalvesa, który następnie zagrał do Paulinho. Jednak tutaj akcja była niezwykle dynamiczna i kilku innych piłkarzy Arsenalu mogło też ją przerwać. Albo przynajmniej próbować przerwać, bo rzeczywiście szybkość i precyzja zaimponowały w tej sytuacji. W 71. minucie Kiwior opuścił boisko po 50 kontaktach z piłką, przy 96-procentowej skuteczności podań. Jednak nie było wprowadzenia piłki, mało skutecznej walki. Raczej dystans niż gra w kontakcie. Jednak pierwsze koty za płoty.
Patrzę w noty „Prawdy Futbolu” z każdego kolejnego spotkania: Holandia (wyjazd, gra w parze środkowych z Bednarkiem): 7 (bardzo dobrze), Belgia (dom, tym razem trójka środkowych obrońców): 7 (bardzo dobrze), Holandia (dom, znowu w trójce): 5 (przeciętnie), Walia (wyjazd, też trójką z tyłu – udział w zwycięskiej bramce): 7 (bardzo dobrze), Chile (dom, kolejny raz w trójce defensorów): 5, Meksyk (MŚ, tu w parze z Glikiem, podobnie jak w każdym kolejnym meczu finałów): 5 (przeciętnie), Arabia Saudyjska (MS): 5 (przeciętnie), Argentyna (MS): 4 (słabo), Francja (MS): 6 (dobrze). Jak widać tylko raz zagrał słabo. Aż trzy razy bardzo dobrze. Na poziomie reprezentacji. Średnia not? 5,66! Dla zawodnika, który wkracza do drużyny pod presją spotkania w Lidze Narodów, po klęsce 1:6. Pod presją walki o pozostanie w Dywizji A. A za chwilę pod presją najtrudniejszą i największą u piłkarza – pod presją mundialu! Kiwior w ośmiu spotkaniach u Michniewicza grał od pierwszej do ostatniej minuty. Tylko w ostatnim – dziewiątym – został zmieniony w 87. minucie, ale po to, aby na boisku mundialu posmakował Bednarek, wcześniej przez lata pewniak u boku Glika…
A zatem Kiwior: tak czy nie? Na dłuższą metę na pewno tak! W kontekście Pragi i 24 marca można być trochę bardziej sceptycznym. Jednak niech to rozstrzyga Fernando Santos, który w jednym z wywiadów zwrócił uwagę na to, jak ważny jest rytm meczowy i fakt, że ten rytm meczowy nie sposób przywrócić w reprezentacji – on musi wynikać z gry w klubie. Niech Portugalczyk zobaczy Kiwiora na tle Bednarka czy Wieteski. Na pewno nie zdziwi mnie para Bednarek – Kiwior, ale i nie zdziwi Wieteska – Bednarek. Podoba mi się nastawienie Santosa, który głosi: „Musicie wszyscy zmienić negatywne myślenie oraz nastawienie i zacząć wierzyć, że polska drużyna jest tak samo dobra, jak najlepsze. Pokazuje to choćby historia waszego futbolu, odnosiliście sukcesy, zdobywaliście medale, więc nie rozumiem tego braku zaufania”. Wszyscy pewnie nie zmienią nastawienia, ale ja sam – gdy patrzę na nazwiska młodych polskich piłkarzy – to nie chcę negatywnie myśleć.