Przejdź do treści
Kasperczak dla PN: Miałem kilka propozycji z Afryki, ale je odrzuciłem

Ligi w Europie Świat

Kasperczak dla PN: Miałem kilka propozycji z Afryki, ale je odrzuciłem

– Dla mnie zdecydowanym faworytem do złota jest Nigeria – powiedział Henryk Kasperczak przed decydującymi spotkaniami tegorocznej edycji Pucharu Narodów Afryki. Doświadczony trener w rozmowie z PilkaNożna.pl podzielił się swoimi przemyśleniami na temat kondycji afrykańskiego futbolu i tego, dlaczego jest ona tak kiepska.

Kasperczak to jeden z nielicznych polskich szkoleniowców, którzy w międzynarodowym futbolu odnieśli wymierny sukces. Popularny „Henri” grał w turnieju o Puchar Narodów Afryki z takimi zespołami jak Wybrzeże Kości Słoniowej, Tunezja, Mali czy Senegal i niemal w każdym przypadku udawało mu się uzyskać dobry wynik.

PilkaNożna.pl: – Szybka piłka. Finał Nigeria – Burkina Faso. Spodziewał się pan takiego składu meczu, od którego będzie zależało to, kto zostanie mistrzem Afryki?
Henryk Kasperczak: – Pół na pół. Nigeria to solidna afrykańska firma, która na takich imprezach zawsze spisywała się nieźle i dość często udawało jej się przedrzeć do półfinałów, a nawet finałów. To jest taki zespół, którego obecność w finale całkowicie akceptuję. Inną bajką jest jednak dojście tak daleko piłkarzy Burkina Faso, którzy w półfinale pokonali faworyzowaną Ghanę. Ghanę, która przecież na tym turnieju grała bardzo dobrze i wielu już wieszało jej graczom złote medale na szyjach.

– Przed startem Pucharu Narodów Afryki fachowcy, że o bukmacherach nie wspomnę, dość zdecydowanie stawiali na Wybrzeże Kości Słoniowej. To miał być ich czas, to miał być turniej, w którym ten naszpikowany gwiazdami zespół w końcu sięgnie po złoto. I co? Znowu klapa. Co jest nie tak z tą drużyną?
– Może to banał, ale do głosu znowu doszła stara piłkarska prawda, że w drużynie ważny jest kolektyw, a nie indywidualności. Nie ma jednak co ukrywać, że tak wczesne odpadnięcie Wybrzeża Kości Słoniowej jest ogromną niespodzianką. Naprawdę, to że nie było ich nawet w półfinale, to jedno, ale przecież oni byli murowanymi kandydatami do gry w decydującej rozgrywce.

– Skoro już jesteśmy przy indywidualnościach. Iworyjczycy przyjechali do RPA w niesamowicie mocnym składzie i przegrali z kretesem, natomiast w Ghanie i Nigerii próżno było szukać tych największych nazwisk, a drużyny te odniosły sukces. Jak to w końcu jest z tymi największymi? Nie chce im się? Nie potrafią liderować swoimi zespołom?
– Taka już jest specyfika afrykańskiego futbolu. Nie jest tak, że trenerzy powołują wyłącznie tych graczy, których chcą, ale tych których naprawdę mogą i tych, których chcą włodarze danej federacji. Prostym przykładem jest tutaj Togo, gdzie sam prezydent naciskał na to, by do reprezentacji wrócił Emmanuel Adebayor. Osobną kwestią jest oczywiście wola samych zawodników, bo nie od dzisiaj wiadomo, że jednym chce się grać na takim turnieju, a innym po prostu nie. To już jednak ich wybór.

– A co z takim czysto sportowym poziomem turnieju? Mecze, które oglądało się z przyjemnością można policzyć na palcach jednej dłoni. Co to mówi o kondycji afrykańskiego futbolu? Tak słabo nie było chyba od lat?
– No niestety, poziom się trochę popsuł. To było można zauważyć już w eliminacjach do turnieju, gdzie średnia bramek nie rzucała na kolana, szczególnie w porównaniu do kontynentu europejskiego. Także na samej imprezie finałowej te wyniki były raczej skromne i dopiero w półfinale mogliśmy zobaczyć nieco więcej dobrego futbolu i kilka goli.

– No dobrze, ale szukajmy konkretnych powodów. Może to po prostu kwestia przesytu? Gdyby Puchar Narodów Afryki był rozgrywany w normalnej „czterolatce”, to jego prestiż byłby większy, a piłkarze bardziej na serio podchodziliby i do meczów eliminacyjnych i do samego turnieju?
– Pewnie, jest to jeden z czynników, ale ogólnym celem takiego, a nie innego cyklu rozgrywania PNA jest danie szansy krajom afrykańskim na rozwój. Wiadomo, że dzisiaj tych państw jest bardzo dużo, o ile się nie mylę, to jest i około 56, a większość z nich jest bardzo biedna i taka impreza, to dla nich możliwość na zrobienie kroku do przodu. Dzięki temu mogą się rozwijać infrastrukturalnie i piłkarsko.

– Stadiony to jedno, ale tak ja, jak i pan dobrze wiemy, że ten osławiony „bodziec rozwojowy” bardzo ładnie wygląda jeśli rozmawiają o nim politycy i najważniejsze osoby w afrykańskim i światowym futbolu, a w rzeczywistości takie imprezy niewiele zmieniają w krajach-organizatorach.
– Możliwe, ale przecież nie da się zrobić wszystkiego. Powstają jednak boiska, powstają szkółki i stadiony, które służą najmłodszym. Sama idea jest dobra, ale to jak to później wpływa na życie zwykłych ludzi, to już inna kwestia i ciężko to tak jednoznacznie oceniać.

– Dla wielu afrykańskich państw organizacja Pucharu Narodów Afryki to takie przysłowiowe „okienko na świat”. Zgadza się pan z takim stwierdzeniem?
– Oczywiście. W Afryce nie doświadcza się zbyt często tego co w Europie jest normą. Szczególnie w takich państwach biedniejszych wydarzenia typu koncerty wielkich zespołów czy jakieś konferencje, to rzadkość i dlatego zostaje im piłka nożna. Mecze eliminacji Mistrzostw Świata, czy PNA to zawsze wielka sprawa. Dlatego też uważam, że inwestowanie w infrastrukturę futbolową jest tam bardzo ważne.

– Wróćmy jeszcze do kwestii czysto sportowych. Dla nas Polaków bardzo fajną sprawą było oglądanie w akcji Razaka Traore i Prejuce’a Nakoulmy na tym turnieju. Obaj wciąż mają szanse na złoto, a ten drugi dodatkowo walczy o transfer do lepszego klubu. Górnik nie ma już raczej większych szans na zatrzymanie „Prezesa” i teraz pytanie, gdzie i za ile go sprzeda?
– Nie wiem jaka jest wola samego zawodnika, ale nie ma lepszego miejsca na promowanie własnej osoby. Dobrze wiemy, że na taki turniej przyjeżdżają skauci najlepszych klubów i menedżerowie, którzy wiedzą, że mogą wyłowić prawdziwe perełki. Nakoulma ma więc szanse na transfer do naprawdę dobrego zespołu.

– Przed nami już tylko dwa spotkania. Typy Henryka Kasperczaka na mecz o trzecie miejsce i starcie finałowe?
– Dla mnie zdecydowanym faworytem do złota jest Nigeria. Widać, że ta drużyna z każdym kolejnym meczem idzie w górę i im dalej w turniej, tym jest w lepszej formie. Wielkie aspiracje władz kraju w końcu mogą się spełnić. Nigeria to przecież ogromne państwo, z nową generacją piłkarską i dobrym trenerem. Jeśli zaś chodzi o mecz o trzecie miejsce, to jest to dla mnie pewna niewiadoma. Mali zostało przecież rozbite w półfinale, a Ghana była stawiana jako faworyt do złota i gra o brąz nie jest dla niej jakiś wielkim wyróżnieniem. Myślę jednak, że na najniższym stopniu podium staną Malijczycy.

– Okres po wielkich turniejach, to zawsze gorący czas na trenerów. Kilku z nich na pewno pożegna się na dniach ze swoimi posadami, a kilku innych dostanie swoje szanse. Liczy pan, że telefon z jakieś afrykańskiej federacji zadzwoni?
– Szczerze, nie interesuje mnie już praca w Afryce. Mogę zdradzić, że miałem kilka ciekawych propozycji ale je odrzuciłem. Naprawdę, nie zamierzam obejmować żadnej reprezentacji z tej części świata.

rozmawiał Grzegorz GARBACIK
PilkaNożna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 46/2024

Nr 46/2024