Przejdź do treści
Kariera, o jakiej nam się nie śniło

Ligi w Europie Serie A

Kariera, o jakiej nam się nie śniło

Piątek, Piąteczek, Piątunio – ten sztuczny okrzyk, którym witamy nadejście każdego weekendu, zmienił moc i adresata. Zagłuszyliśmy go szczerym entuzjazmem na cześć każdego wystrzału polskiego Rewolwerowca. Rozcmokaliśmy się nad wszystkim co jego: golami, transferami, rekordami i historią jak z bajki.


TOMASZ LIPIŃSKI


Jej wypełnienie zdumiewającą treścią zabrało mu ledwie kilka miesięcy. Między tym, co było w lipcu 2018, a tym, co jest w lipcu tego roku, zmieściło się tyle, co na kuponie z trafnie wytypowaną szóstką. Przypływ i nadmiar wszystkiego oraz – jako bonus – skala popularności trudna do ogarnięcia. W Polsce wystarczy wychylić się przez okno, żeby spojrzeć w billboardową twarz Piątka. W egzotycznej Indonezji kilkuletni chłopiec po Piątkowemu cieszył się z gola, co podobnie jak wiele innych podobnych przykładów udokumentowały media społecznościowe, którymi notabene główny bohater świetnie się posługuje. W Netflixie zapowiedział trzeci sezon serialu „Dom z papieru”. A to tylko wierzchołek całego szaleństwa. 

Drogą na swój pierwszy ośmiotysięcznik ze szczytem na San Siro wspinał się żwawo dzień po dniu i każdego dnia tygodnia dokładał jakąś cegiełkę do obecnego rozmiaru XXL. Zarówno dokonywał brawurowych ataków, jak i miewał krótkie przestoje, a nawet kryzysy. Nie cofnął się jednak o krok. To była – a jakże – sobota, kiedy wywołał pierwszą gorączkę. 

Sobota, czyli wygrana w pokera

Wstępna runda Pucharu Włoch to zwłaszcza w środku wakacji rzecz jak najbardziej do przeoczenia. Ale nie wtedy, kiedy tworzyła się historia. Głowa, noga, głowa i głowa – taka kareta złożyła się na efektownego pokera. Tym efektowniejszego, że nikt przed nim, jak długie i bogate dzieje Genoi, nie popisał się podobnym wyczynem w krajowym pucharze. Tylko takich czterech znalazło się w klubowych kronikach opisujących Serie A, z tym że ostatni wpis pochodził ze stycznia 1950 roku. Prehistoria. 

11 sierpnia jeszcze bagatelizowaliśmy rangę wydarzenia. Że to tylko przedbiegi, taki trochę lepszy sparing z drugoligowcem, a jak przyjdzie co do czego i ligowa walka rozgorzeje na dobre, to polski snajper ustąpi z pierwszej linii frontu. Z czasem okazało się, że po pierwsze – Lecce to nie słabeusz, bo słabeusze z drugiego miejsca nie awansują do Serie A i naprawdę niewiele brakowało, żeby z Genoą zamienił się na klasy rozgrywkowe. Po drugie – tak spektakularne ze statystycznego punktu widzenia otwarcie było Piątkowym „a”. Za nim wyśpiewał kolejne litery alfabetu, nie wyłączając „ą”. Nieznany Piatek w okamgnieniu stał się hołubionym Piontkiem, w czym udział miał też Zbigniew Boniek, który skwapliwie wyłuszczył Włochom tajemnice naszej fonetyki. 

W sobotę przywitał się z kibicami Genoi i na ten dzień tygodnia przypadł jego pożegnalny gol. Według niektórych nawet dwa. Po meczu z Atalantą z 22 grudnia kurz powstały po zamieszaniu z bramką na 1:0 szybko nie opadł. W social mediach polscy i nie tylko polscy fani zorganizowali akcję za przyznaniem bramki napastnikowi. Władze Lega Calcio pozostały nieugięte i zapisały ją na konto obrońcy Rafaela Toloia. Oj, nie miał ten Brazylijczyk szczęścia do Piątka. No bo kiedy ujrzał go w swoim pobliżu po raz drugi, ale już w czerwono-czarnej koszulce Milanu i z numerem 19 zamiast 9, to spóźnił się o krok i znów nie upilnował. Zdaniem wielu w tamtym lutowym meczu, momencie i strzale, Piątek wspiął się na absolutne wyżyny swojego kunsztu. Wolej lewą nogą pozostawił wszystkich z szeroko rozdziawionymi buziami. Choć zdjęcie pajęczyny z bramki Atalanty tuż przed Gwiazdką też było niczego sobie, a być może – biorąc pod uwagę skalę trudności, z którą się zmierzył – to na miano najpiękniejszego gola zasługuje jeszcze inny. Z jego opisem wstrzymajmy się jednak do wtorku.

(…)


CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (27/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”




Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024