Kanonada na Carrow Road. Dziewięć goli i wygrana Liverpoolu
Ależ to było spotkanie. Liverpool po niesamowitym dreszczowcu pokonał w delegacji Norwich City (5:4). Mecz trzymał w napięciu od początku do końca i zadowolił nawet najbardziej wybrednych sympatyków futbolu.
Juergenowi Kloppowi na pewno przybyło sporo siwych włosów
KOMPLET WYNIKÓW I AKTUALNA TABELA PREMIER LEAGUE – KLIKNIJ!Kibice, którzy w sobotnie popołudnie zgromadzili się na Carrow Road, na pewno nie żałują pieniędzy wydanych na bilety. Obie drużyny postawiły bowiem na ofensywę, co sprawiło, że mogliśmy oglądać naprawdę niezłe zawody.
Lepiej w mecz weszli goście, którzy już w 18. minucie objęli prowadzenie. Liverpool przeprowadził szybką akcję,
James Milner obsłużył celnym podaniem
Roberto Firmino, który strzałem w kierunku dalszego słupka pokonał
Declana Rudda.
Podopieczni
Juergena Kloppa po zdobyciu gola mocno spuścili z tonu, co było wodą na młyn na gospodarzy. Norwich nacisnęło rywala i bardzo szybko przyniosło to efekt w postaci bramki. Zakotłowało się w polu karnym Liverpoolu, a najwięcej przytomności zachował w tej sytuacji
Dieumerci Mbokani, który kapitalnym uderzeniem piętą skierował futbolówkę do siatki.
Kanarki poszły za ciosem i jeszcze przed przerwą zdobyły drugiego gola. W 41. minucie bramkę w debiucie w barwach Norwich zdobył
Steven Naismith, który kilkadziesiąt godzin wcześniej trafił na Carrow Road z Evertonu.
Gospodarze nie zamierzali po zmianie stron zwalniać tempa i tuż po przerwie podwyższyli prowadzenie na 3:1.
Alberto Moreno faulował Naismitha we własnym polu karnym, a jedenastkę na gola zamienił
Wes Hoolahan.
Norwich nie zdążyło się jeszcze nacieszyć dwubramkową przewagą, a już Liverpool strzelił gola kontaktowego. Swój zespół w meczu zdołał utrzymać
Jordan Henderson i nadzieja ponownie zagościła w sercach gości.
Jak się okazało, to wcale nie był ostatni gol jakiego zobaczyli kibice na Carrow Road podczas tego popołudnia. W 63. minucie The Reds przeprowadzili bowiem błyskawiczny kontratak.
Adam Lallana dograł ze skrzydła w pole karne Norwich, a tam do piłki dopadł Firmino, który dopełnił formalności.
To jednak wciąż nie był koniec. Na kwadrans przed końcem, fatalny w skutkach błąd popełnił
Russel Martin, kapitan Norwich, który tak niefortunnie podawał, że wypuścił Milnera na pozycję sam na sam z bramkarzem. Reprezentant Anglik szansy nie zmarnował i Liverpool objął prowadzenie. Szalony mecz.
Wydawało się, że rezultat nie ulegnie już zmianie i trzy punkty powędrują do Liverpoolu. Miejscowi mieli jednak inne plany na końcówkę i rzutem na taśmę doprowadzili do wyrównania. Bramkę na wagę remisu strzelił w doliczonym czasie gry
Sebastien Bassong.
Koniec? Nic z tego. Liverpool przypuścił jeszcze jeden atak i jak się okazało, warto było wierzyć do samego końca, do ostatniej sekundy. Tuż przed końcowym gwizdkiem gola zdobył bowiem Lallana i goście dopięli ostatecznie swego, zgarniając pełną pulę.
gar, PiłkaNożna.pl