Jedni jeżdżą na kadrę, inni robią zdjęcia z Messim
Paulina Dudek została wybrana przez „PN” Piłkarką Roku. Dla niej było to wyjątkowe 12 miesięcy – mistrzostwo Francji, półfinał Ligi Mistrzyń oraz nowy kontrakt z Paris Saint-Germain.
Drugi rok z rzędu wygrywasz plebiscyt „PN”.
Towarzyszy mi podobne uczucie jak przed rokiem, kiedy pierwszy raz zadzwoniliście do mnie z tą wiadomością – odpowiada Dudek. – Wiem, że może wydawać to się nudne, ale każda taka informacja wywołuje jednak zdziwienie i wielką radość. Dla mnie ta nagroda ma bardziej kompleksowe znaczenie. To jest po prostu miłe, że tygodnik „Piłka Nożna” docenia moją pracę i wyniki w ostatnim roku. Ale to nie tylko moja zasługa. Koleżanki i sztaby szkoleniowe reprezentacji Polski oraz PSG mocno mi pomogły. Zdaję sobie też sprawę, że zarówno przed rokiem jak i teraz miałam trochę łatwiej, ponieważ Ewa Pajor i Kasia Kiedrzynek, które są w topowym europejskim klubie, długimi miesiącami były kontuzjowane, a ja grałam przez 12 miesięcy. Kiedy dowiedziałam się, że Ewa odniosła kolejną poważną kontuzję, byłam przez kilka dni przybita. Miałam ciągle z tyłu głowy informację i zastanawiałam się, dlaczego pech nie opuszcza ludzi, którzy pracują na najwyższych obrotach, prowadzą się bardzo profesjonalnie… Ewa wróci na boisko z potrójną siłą!
To inaczej: Paulina Dudek jest tak dobra, czy konkurentki są tak słabe?
Konkurencja nie jest w pełni zdrowa i nie miała ze mną równych szans przez cały rok. Mam świadomość, ile pracy włożyłam, aby być w tym miejscu, w którym jestem, ale byłaby większa satysfakcja, kiedy na przykład Ewa byłaby zdrowa przez cały rok i wtedy bym wygrała. Sam fakt, że kolejny rok z rzędu jestem w gronie nominowanych, jest dla mnie wielką dumą, a to, że wygrałam plebiscyt dwukrotnie jest czymś absolutnie wyjątkowym. Polskie piłkarki przekonują się do tego, że wyjazdy do silniejszych lig zagranicznych wychodzą na dobre, o czym świadczy chociażby przykład Dominiki Grabowskiej, która zapracowała na nominację w tegorocznym plebiscycie. Coraz więcej dziewczyn decyduje się na transfery, dzięki temu poziom reprezentacji będzie się podnosił.
Brytyjski dziennik „The Guardian” umieścił cię w setce najlepszych piłkarek 2021 roku na świecie. Co ciekawe, w tym zestawieniu Ewa Pajor cię wyprzedziła.
Z tym wiąże się śmieszna, a zarazem trochę wstydliwa dla mnie historia. Zadzwoniła do mnie siostra i poinformowała, że znalazłam się na liście „Guardiana”. Powiedziałam: fajnie, ale co to w ogóle za gazeta? Siostra mocno mnie ochrzaniła, kazała sprawdzić, co to za plebiscyt i dopiero zrozumiałam o co chodzi. Co do Ewy, jest to świetna piłkarka i kiedy grała w 2021 roku, po prostu to potwierdzała. Ona ma wszystko, aby stać się najlepszą napastniczką w Europie, ale musi być zdrowa.
Jesienią podpisałaś nowy kontrakt z PSG. To chyba dobry sygnał ze strony władz klubu.
Bardzo dobry! Odczuwam na każdym kroku, że zaufanie ze strony klubu jest bardzo duże. Czuję jednak, że bronię się piłkarsko i szefowie PSG doceniają mnie za to, co do tej pory zrobiłam. Mam poczucie, że wykonuję dobrą robotę. Poprzednią umowę miałam do końca czerwca 2022, a do rozmów usiedliśmy na początku poprzedniej rundy. Kontrakt podpisaliśmy na kolejne dwa lata, więc to pokazuje, że mam być cały czas ważną częścią tego projektu. Może PSG nie chciało, aby po głowie chodziły mi inne oferty, bo od stycznia mogłabym negocjować kontrakt z innym klubem? Rok temu zaszło trochę zmian w zespole, zmienił się trener, a ja podpisałam nowy kontrakt.
Jak długo piłkarki PSG nie poszły spać po ostatnim meczu sezonu 2020-21, kiedy udało się przypieczętować pierwsze w historii mistrzostwo Francji?
Pomidor. Nie mogłyśmy sobie pozwolić na rozprężenie w ostatniej kolejce, ponieważ Olympique Lyon był tuż za nami i musiałyśmy wygrać. Udało się, a po końcowym gwizdku zapanowała wielka euforia. Tuż po meczu udałyśmy się do loży, gdzie były nasze rodziny i wspólnie świętowaliśmy sukces. Na drugi dzień miałyśmy kilka wydarzeń: sesję pod wieżą Eiffla, na fetę z kibicami na Parc des Princes przyszło około pięć tysięcy ludzi. Szkoda, że żyjemy w czasach koronawirusa, ponieważ zdecydowanie więcej ludzi świętowałoby z nami ten historyczny sukces.
Premie były duże?
Nie narzekam.
Medal jest cięższy niż ten za mistrzostwo Polski?
Jeszcze nawet nie sprawdzałam, ale jest okazały. Wisi już w szczególnym miejscu mojego domu. Klub przygotował nam także niespodziankę. Kiedy zeszłyśmy do szatni po ostatnim meczu sezonu, na szafce każdej zawodniczki był magnes z pucharem i dedykowanym napisem. Na moim było: „Paulina Dudek – mistrzyni Francji 2021″. Od razu zwinęłam na pamiątkę do torby i dzisiaj jest w domu rodzinnym. Kiedy trenuję indywidualnie, patrzę na to i uśmiecham się sama do siebie. Daje mi to gigantyczną satysfakcję.
Bolała porażka w półfinale Ligi Mistrzyń?
Bolała. Miałam poczucie, że jesteśmy taką drużyną, która będzie walczyła o LM do końca. Pracowałyśmy trzy lata na mistrzostwo Francji, w Europie nasza pozycja też urosła. W ćwierćfinale wygrałyśmy z Lyonem, co było dla nas dodatkowym motorem napędowym. Trafiłyśmy jednak w półfinale na świetną Barcelonę, do której nam niewiele zabrakło, ale jednak było widać różnicę. Barca zasłużenie wygrała Champions League, ale mam poczucie niedosytu, bo swoje sytuacje miałyśmy i mogłyśmy utrzeć im nosa. Generalnie Barcelona mocno się rozwinęła w ostatnich latach i klub odważnie stawia na piłkę kobiecą. Marcowe El Clasico z Realem Madryt ma być rozegrane na Camp Nou i dwa miesiące przed meczem wszystkie bilety zostały wyprzedane. Na trybunach usiądzie 85 tysięcy ludzi!
Żałujesz, że wasz mecz nie odbył się w takiej atmosferze?
Spokojnie, na Camp Nou jeszcze zagram.
Skoro jesteśmy przy Barcy, latem do PSG trafił Leo Messi. Zrobiłaś już sobie z nim zdjęcie?
Nie było okazji. Nasze ośrodki treningowe są od siebie oddalone, gramy na innych stadionach, więc okazji do spotkań w zasadzie nie ma. Na żywo go widziałam tylko z trybun Parc des Princes. Niektóre koleżanki miały okazję się z nim spotkać przy okazji różnych akcji charytatywnych, kiedy wspólnie męskie i żeńskie drużyny coś promują. Takie wydarzenia mają jednak zazwyczaj miejsce w trakcie przerw na zgrupowania reprezentacji, a ja jestem regularnie powoływana. Żartobliwie mówiąc, jedni jeżdżą na kadrę, a inni robią sobie zdjęcia z Messim.
Od jesieni jesteś wicekapitanką reprezentacji Polski. Byłaś zaskoczona, że Nina Patalon postawiła właśnie na ciebie i Ewę Pajor?
Rozmawiałyśmy wcześniej na ten temat i pani trener zaproponowała takie rozwiązanie. Jestem w reprezentacji Polski już dosyć długo, mam sporo doświadczenia, zdawałam sobie sprawę, że taka chwila w końcu nadejdzie. Opaska kapitańska to oczywiście powód do dumy, ale wiążą się z tym wielkie oczekiwania…
…na przykład poprowadzenie zespołu na wielki turniej.
Jestem przekonana, że to się w końcu uda i zrealizujemy ten cel. Coraz więcej dziewczyn wyjeżdża do silniejszych lig, rozwijają się, jakość drużyny się podnosi. Teraz nasza sytuacja w eliminacjach mistrzostw świata jest trudna, przegrałyśmy bardzo ważny mecz z Belgią, ale dopóki jest szansa na awans, będę w to wierzyła.
Ponoć rozpoczęłaś studia?
Jestem na pierwszym roku w Wyższej Szkole Sportu we Wrocławiu. Zajęcia odbywają się zdalnie, specjalizacji jeszcze nie wybrałam, ale na pewno będę trzymała się czegoś związanego z piłką nożną. Mój tok studiowania jest normalny, czyli najpierw trzy lata licencjatu, później dwa magisterki.
A co z zajęciami praktycznymi?
Nie mam możliwości odbywania ich na uczelni, więc będę musiała ustalić z dziekanem, jak to zaliczyć. Może po sezonie będzie możliwość zaliczenia części praktycznej w ramach indywidualnego toku studiowania. Na razie zajęcia mamy online, biorę udział w webinarach. Za mną już część egzaminów w trakcie sesji, wszystkie zaliczone.
Czyli da się połączyć profesjonalne uprawianie piłki nożnej ze studiowaniem?
Jeśli uczelnia zgodzi się na specjalne traktowanie sportowców, jest to możliwe. Dla mnie studia dzienne na normalnej uczelni nie wchodziłyby w grę. Bardzo się cieszę, że są w Polsce uczelnie, które przychylniej patrzą na profesjonalnych sportowców, ponieważ kariera nie trwa wiecznie i trzeba mieć na siebie plan po jej zakończeniu.
Kiedy wpadłaś na pomysł, żeby kontynuować edukację?
Jeszcze w Polsce, kiedy byłam piłkarką Medyka Konin. Rozpoczęłam studia, ale nie dotrwałam do pierwszej sesji. Później był wyjazd do Francji i nie było szans tego ogarnąć. Mniej więcej od roku chodziło mi po głowie, aby wrócić do nauki. Agata Tarczyńska, która skończyła WSS, podsunęła mi pomysł, żeby podjąć próbę studiowania na tej uczelni.
Rok temu przy okazji rozmowy o plebiscycie „PN” mówiłaś, że rozpoczęłaś karierę artystki i zajęłaś się malowaniem obrazów. Jak idą postępy?
Dawno i nieprawda! Zakończyłam karierę jeszcze szybciej, niż ją zaczęłam. Kupiłam kilka kartek, które pomalowałam, ale wyszło beznadziejnie i dałam sobie z tym spokój.
PAWEŁ GOŁASZEWSKI