Jak to się robi w Bydgoszczy: To nie plac budowy!
Prawie 20 lat brakowało Zawiszy w ekstraklasie, co stanowiło jakby nie patrzeć spore niedopatrzenie, bo też ten klub ma niemal wszystko: kibiców, stadion, głód sukcesów i Zbigniewa Bońka w gronie wychowanków. Na razie Bydgoszcz jest zadowolona, choć w powszechnej opinii beniaminek wciąż zajmuje zbyt niskie miejsce w stosunku do możliwości.
Trener Ryszard Tarasiewicz, jeszcze nim wygrał z Cracovią, wyznał, że w najczarniejszych snach nie spodziewał się tak złego startu. Niemal po każdym meczu chwalił swoich zawodników, z tym że punktów na koncie Zawiszy od tych pochwał nie przybywało. W pierwszych sześciu kolejkach dwa lub trzy mecze, według trenera, powinny zakończyć się zwycięstwami jego zespołu. Był jednak pewien, że wyniki w końcu muszą przyjść, a tytuły prasowe o wiszącym nad jego głową toporze specjalnie go nie przerażały.
– Właściciel widział, że choć w sześciu meczach wywalczyliśmy trzy punkty, to nie były one wymęczone – mówi. – Gdyby brakowało stylu, może czułbym jakiś niepokój, ale nie w tej sytuacji. Poza tym często rozmawiam z szefem i zapewniam, że ani on, ani ja, nie jesteśmy dziećmi, które obrażają się na siebie przy pierwszym niepowodzeniu. Natomiast gdybyśmy do meczu z Cracovią podchodzili mając na koncie cztery oczka więcej, a była taka możliwość, piłkarze zagraliby lepiej, bo bez presji. Dlatego spekulacje medialne muszą być poparte rzetelnością, śmieszy mnie, gdy zaczyna się cała zabawa po zaledwie sześciu kolejkach, a różnice punktowe są minimalne. Poza tym… OK, wiem, że szesnaście drużyn walczy o mistrzostwo Polski, ale na zachodzie są wielkie kluby grające w lidze piętnaście sezonów, które nigdy nie osiągnęły nawet piątego miejsca. Ludzie, my naprawdę znamy swoje miejsce w szeregu!
(…)
Cały artykuł w najnowszym wydaniu tygodnika Piłka Nożna! Już w kioskach!