Na swój sposób kochamy Lotto Ekstraklasę. To jednak trudna miłość, gdyż wybranka lubi nas rozczarowywać. Liga co weekend prezentuje różne oblicza, jaka jest więc naprawdę?
KONRAD WITKOWSKI
Jak gra się w piłkę w polskiej lidze? Z bólem serca trzeba odpowiedzieć: nijak. Lotto Ekstraklasie brakuje wyrazistości, nie ma w niej elementów typowo piłkarskich dominujących na tyle, aby można było określić je mianem charakterystycznego stylu. – Dzisiaj możemy stwierdzić, że żadna liga go nie posiada – zauważa Robert Podoliński. – Zobaczmy, jak bardzo zmieniła się Premier League, jeśli chodzi o trendy taktyczne. Serie A pod wieloma względami wygląda zupełnie inaczej niż 15 lat temu. W zasadzie żadna liga nie jest specyficzna. Coraz trudniej wskazać w nich znaki rozpoznawcze. Oczywiście, są pewne subtelne kwestie, na które bardziej zwraca się uwagę, ale to raczej dotyczy konkretnych miejsc, klubów. Wszędzie kładzie się coraz większy nacisk na przygotowanie motoryczne, nawet w Hiszpanii. W Primera Division grają drużyny, które prezentują futbol siłowy, atletyczny, a z drugiej strony są te stawiające na zupełnie inny styl. Podobna sytuacja występuje w Anglii, Niemczech czy we Włoszech – dodaje ekspert TVP Sport.
(…)
CIASTO Z KIEPSKICH SKŁADNIKÓW
Jeśli chodzi o efektywny czas gry, Lotto Ekstraklasa należy do najsłabszych lig na Starym Kontynencie. Według raportu przygotowanego przez Międzynarodowe Centrum Studiów Sportowych – CIES Football Observatory, wśród 37 europejskich rozgrywek polska liga znalazła się na szóstym miejscu od końca. Zwyciężyła, co zaskakujące, szwedzka Allsvenskan, a poza nią poziom 60 procent przekroczyła jeszcze tylko Liga Mistrzów. W Ekstraklasie rzeczywista gra toczy się tylko przez 53,6 procent meczu, czyli około 48 minut. To mniej nie tylko od czołowych lig na kontynencie, ale również tych, które powszechnie uważamy za słabsze od rodzimej: fińskiej, białoruskiej, słowackiej, słoweńskiej, węgierskiej, izraelskiej czy bułgarskiej. Polska liga jest pod tym względem na bardzo podobnym poziomie jak rozgrywki w Czechach, Rumunii i Szwajcarii.
– Wiele czynników ma na to wpływ. To jak z pieczeniem ciasta: im lepsze mamy produkty, tym smaczniejsze wyjdzie ciasto – mówi Podoliński. – U nas po prostu brakuje jakości piłkarskiej. Właśnie z tego wynikają częste przerwy podczas meczu: jest więcej upadków, szarpanej gry, akcje zazwyczaj składają się z zaledwie kilku podań. To jakość piłkarska stanowi różnicę pomiędzy ligami. W Polsce grają zawodnicy reprezentujący poziom porównywalny do ligi węgierskiej bądź czeskiej. W takim miejscu jesteśmy – dodaje były trener m.in. Cracovii i Podbeskidzia Bielsko-Biała.
Wśród klubów Ekstraklasy najwyższy współczynnik efektywnego czasu gry ma Piast Gliwice (56 procent), natomiast najniższy Wisła Płock, która gra w piłkę tylko przez nieco ponad połowę meczu (50,7 procent). To rezultaty dramatycznie słabe w porównaniu do najlepszych pod tym względem drużyn w pięciu czołowych ligach europejskich: Borussia Moenchengladbach może pochwalić się wynikiem na poziomie aż 62,5 procent, tylko nieznacznie gorszy jest Liverpool (62,2), na kolejnych miejscach znalazły się Werder Brema (61,5), Manchester City (61,3) oraz AC Milan (61,2).
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (50/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”