Jak oglądać polską ligę poza granicami kraju?
Wkrótce mecze Ekstraklasy będzie można oglądać poza Polską za pośrednictwem platformy streamingowej OTT. – W 2012 roku liga przejęła kontrolę nad produkcją telewizyjną meczów, następnie przygotowywaliśmy klipy ze skrótami spotkań i minimagazyny, teraz stawiamy kolejny krok, zamierzamy samodzielnie dystrybuować treści – mówi prezes Ekstraklasy S. A., Marcin Animucki.
PRZEMYSŁAW PAWLAK
Trwają testy serwisu, już poświęcono im pierwszą i drugą kolejkę nowego sezonu. Sprawdzano, jak szybko udaje się wysyłać treści na serwer i jak szybko treści z niego pobierać. Ma to kluczowe znaczenie dla przyszłych odbiorców w kontekście płynnego odtwarzania meczów, ale także zminimalizowania opóźnień między transmisją telewizyjną a internetową. Bo skoro spółka chce sprzedawać dostęp poza granicami Polski do spotkań na żywo Ekstraklasy, wypada, aby za tym określeniem stały fakty, choć minimalne opóźnienie się pojawi. Testy są na ukończeniu, Ekstraklasa S.A. wybrała już partnera technologicznego. Zanim jednak podany zostanie oficjalny komunikat dotyczący startu nowego projektu, ligowa spółka chce mieć pewność, że gdy udostępni produkt, będzie działał bez zarzutu.
Dla Polonii
– Na rynku jest wiele firm, które są w stanie zapewnić technologię potrzebną do obsługi własnego serwisu OTT, nam zależało jednak, aby współpraca wykraczała poza tradycyjne ramy – tłumaczy Animucki. – Chcemy, aby partner mógł dotrzeć z informacją o nowym produkcie do dużej rzeszy odbiorców. Chodzi głównie o Polonię, bo oferta przede wszystkim skierowana będzie do Polaków na stałe mieszkających lub przebywających poza granicami naszego kraju.
Ekstraklasa nie jest globalną marką, więc o dużych dochodach z praw międzynarodowych nie ma w tej chwili mowy. Poprzednie rozdanie z tego tytułu gwarantowało lidze 16 milionów złotych w skali sezonu, mniej więcej 10 procent rocznego kontraktu, było to jednak rozdanie specyficzne. Głównym nadawcą naszej ligi w Polsce została wówczas platforma nc+. Jej większościowym udziałowcem jest Groupe Canal+, wchodząca w skład francuskiego koncernu mediowego Vivendi. Natomiast poza Polską Ekstraklasę można było oglądać w serwisie Dailymotion, należącym… również do Vivendi. Doszło do transakcji wiązanej. W trakcie negocjacji uzgodniono, że Francuzi mogą zapewnić w ramach kontraktu satysfakcjonujące dla ligi pieniądze w zamian za dodatkowe treści. Gdyby nie fakt, że dwóm stronom zależało na znalezieniu porozumienia, uzyskanie 16 milionów złotych z praw międzynarodowych byłoby prawdopodobnie nieosiągalne, a przychody z tego tytuły wynosiłyby około 6 milionów złotych. Obecnie wygenerowanie znaczących wpływów z tego źródła jest jeszcze trudniejsze.
– Do niedawna agencje zajmujące się sprzedażą praw międzynarodowych często łączyły je w paczki. Posiadając w portfolio kilka lig, oferowały na rynku rozgrywki na przykład Serie A, a żeby podnieść cenę i pomóc stacjom telewizyjnym wypełnić ramówki, dołączały do głównego produktu prawa do lig mniej popularnych. Obecnie ten rynek działa inaczej, można wręcz powiedzieć, że rynku agencyjnego nie ma – wyjaśnia prezes Ekstraklasy S.A. – Najsilniejsze ligi w Europie wciąż radzą sobie dobrze na rynku międzynarodowym, ale mowa już nawet nie o ligach TOP5, a tylko o angielskiej Premier League i hiszpańskiej La Lidze, rozgrywkach o charakterze globalnym. Pozostali są już w dużo gorszej sytuacji. Dlatego zdecydowaliśmy się opracować inny sposób generowania przychodów z zagranicznych źródeł. Popularność platform OTT, jak Netflix czy stricte sportowa DAZN, rośnie, uznaliśmy, że dla Ekstraklasy może to być droga rozwoju.
Za mecz kilka euro
O ile dostęp do Ekstraklasy zagranicą za pośrednictwem Dailymotion był bezpłatny, o tyle teraz liga zamierza pobierać opłaty za możliwość oglądania meczów na żywo (z komentarzem polskim i prawdopodobnie angielskim) w serwisie Ekstraklasa.tv. Na uzyskanie odpowiedzi, jaki będzie dokładny koszt dostępu do jednego spotkania, jeszcze przyjdzie pora, niemniej prawdopodobnie chodzi o kilka euro. Natomiast możliwość oglądania całych spotkań będzie aktywna tylko dla internautów spoza terytorium Polski. Identycznie było w przypadku Dailymotion, tyle że ściągnięcie odpowiedniego oprogramowania pozwalało na pokonanie zapory, teraz do takich sytuacji ma nie dochodzić. Liga nie może pozwolić na to, żeby osłabiać ofertę krajowych partnerów telewizyjnych – platformy nc+ oraz TVP.
To wszystko nie oznacza, że spółka nie będzie starała się pozyskiwać środków z praw międzynarodowych tradycyjną drogą. Przykładem może być niedawna sprzedaż licencji na wszystkie mecze w sezonie stacji Planet Sport, działającej na terytorium siedmiu bałkańskich krajów: Chorwacji, Serbii, Macedonii Północnej, Kosowa, Czarnogóry, Bośni i Hercegowiny oraz Słowenii. Magnesem dla nadawcy byli między innymi zawodnicy z tych państw występujący w polskiej lidze, a zatem jakieś plusy ich obecności w Ekstraklasie można znaleźć. W tych krajach sprzedano prawa do transmisji na wyłączność, płatny dostęp do meczów za pośrednictwem Ekstraklasa.tv nie będzie na razie oferowany. Niemniej jeśli spółka zawrze umowy z zagranicznymi telewizjami na innych rynkach, najprawdopodobniej nie zostaną opatrzone klauzulą wyłączności. Tak stało się już na przykład w Niemczech, Austrii i Szwajcarii – równolegle do transmisji telewizyjnej na kanale Sportdigital, widzowie będą mogli wykupić dostęp do meczów na żywo w ramach Esktraklasa.tv.
Na dziś trudno zawyrokować, jaką sumę liga zarobi na samodzielnym dystrybuowaniu spotkań poza granicami Polski. Wiadomo tylko, że zadeklarowana łączna kwota ze wszystkich kontraktów zawartych przez spółkę zarządzającą rozgrywkami, która zostanie wypłacona klubom za sezon 2019-20, wynosi 225 milionów złotych.
Za dwa lata na cztery lata
Uruchomienie serwisu OTT zamknie proces sprzedaży praw mediowych na sezon 2019-20 i 2020-21. A to oznacza, że… czas myśleć o kolejnym okresie. Pierwsze narady w tym temacie odbyły się dwa tygodnie temu.
– Działamy zgodnie z harmonogramem – mówi Animucki. – W grudniu zamknęliśmy proces sprzedaży praw do meczów live w Polsce, następnie podjęliśmy współpracę z Polsatem w zakresie e-sportu, z TVN i TVP związaliśmy się umowami na pakiety news access, zawierające skróty z meczów, przy naszym wsparciu platforma nc+ znajduje się w fazie sprzedaży praw dla bukmacherów w punktach stacjonarnych, zbudowaliśmy w spółce zespół mający realne kompetencje do sprzedaży praw telewizyjnych. A do tego dochodzą wdrożenie wszystkich kontraktów, przygotowanie transmisji w technologii 4K, a także testy platformy OTT. Ale faktycznie, już zaczęliśmy zastanawiać się nad sposobem sprzedaży praw mediowych od sezonu 2021-22.
Po wygaśnięciu obecnego kontraktu Ekstraklasa S.A. zamierza sprzedać prawa na cztery sezony – do zakończenia rozgrywek 2024-25. Spółka przygląda się zmianom, do których dochodzi na rynku. Przed rokiem Polsat przejął 51 procent akcji stacji Eleven Sports, teraz dokupił resztę. Konsolidacja na rynku nie jest dobrą informacją dla ligi, bo trudniej wymusić konkurencję cenową. Inna sprawa, że o ile wchodzący na polski rynek w 2015 roku Eleven bardzo poważnie liczył się w ówczesnym rozdaniu praw mediowych do Ekstraklasy, o tyle w ostatnim w 2018 roku nie odegrał już tak ważnej roli. A mimo tego pozyskano dużo większe pieniądze dla ligi.
ESA35 na horyzoncie?
Jednym z najistotniejszych tematów, który należy rozstrzygnąć przed uruchomieniem na dobre procesu sprzedaży praw telewizyjnych w kolejnych latach, będzie ustalenie, w jakim systemie zagra Ekstraklasa. Ważną rolę może odegrać tu mundial w Katarze, który rozpocznie się pod koniec listopada, co wymusi przerwę w rozgrywkach ligowych na całym świecie, ale być może w przypadku Ekstraklasy wpłynie również na zmianę systemu rozgrywek. Prawdopodobnie w sezonie 2022-23 pierwsza część sezonu ligowego zostanie zamknięta na przełomie października i listopada, czyli polskie rozgrywki staną na około trzy miesiące. Zmieszczenie 37 kolejek w tak wyglądającym kalendarzu może okazać się zadaniem trudnym do realizacji. Pod uwagę brane są na pewno trzy scenariusze: utrzymanie formuły ESA37, powiększenie ligi do 18 zespołów i rozgrywanie 34 kolejek bądź przejście na 35 kolejek. Ten ostatni system, stosowany od niedawna w Czechach, ma zwolenników, pozwala bowiem na niezbyt drastyczne zmniejszenie liczby meczów (do 274), przy utrzymaniu obecnej liczby zespołów i dzieleniu sezonu na dwie rundy – zasadniczą i finałową. Po trzydziestej kolejce w ramach ligi wyłaniane byłyby dwie sześciozespołowe grupy (walcząca o kwalifikacje do europejskich pucharów i walcząca o utrzymanie), każdy zespół rozgrywałby w nich po pięć meczów. Już teraz, przy podziale na dwie grupy ośmiozespołowe, emocji w finałowej części sezonu nie brakuje, ograniczenie grup do sześciu drużyn jeszcze by je spotęgowało.
– Jako liga będziemy przygotowani na każdą decyzję podjętą przez kluby. Trwa analiza poszczególnych systemów, we wrześniu zapoznamy się z wynikami, w październiku zostaną przedyskutowane na forum klubów, a na przełomie roku zapadnie decyzja dotycząca systemu rozgrywek na kolejne lata – nie chce wchodzić w szczegóły prezes Ekstraklasy S.A.
Problemy z systemem ESA35 są dwa. Po pierwsze ustalenie, o co zagrają zespoły z miejsc 7-10 po rundzie zasadniczej. Czesi rozwiązali to rozsądnie, cztery drużyny walczą o jedno miejsce dające prawo rywalizacji o start w kwalifikacjach Ligi Europy z zespołem numer 4 z grupy bijącej się o mistrzostwo. Tyle że Ekstraklasy na takie rozwiązanie do końca nie stać, gdyż liga dysponuje tylko trzema miejscami w europejskich pucharach – Czesi mogą wystawić z ligi cztery drużyny. Wydaje się więc, że w Polsce kluby walczyłyby o premie za wyższe miejsce w tabeli i punkty do rankingu historycznego, które w kolejnych sezonach również przekładałyby się na lepszą pozycję przy podziale pieniędzy z Ekstraklasy S.A. Druga kwestia może okazać się bardziej paląca – od tego sezonu z najwyższej klasy rozgrywkowej spadają trzy zespoły. Zakładając teoretycznie, że w życie wejdzie system ESA35, wówczas z sześciu drużyn walczących o utrzymanie w rundzie finałowej, z ligą pożegnałaby się aż połowa. Trudno sobie wyobrazić, aby kluby zgodziły się na taką formułę, zwłaszcza że jeszcze kilka miesięcy temu ten temat wywołał obawy i to w przypadku grupy ośmiozespołowej.
Niewykluczone więc, że przeforsowanie zmiany systemu rozgrywek na ESA35 będzie wymagać zmiany zasady spadków (w Czechach bezpośrednio spada jeden zespół, dwa grają baraże z zespołami z klasy niżej). To z kolei odbije się na zmaganiach I ligi, której rozgrywki od tego sezonu zostały uatrakcyjnione poprzez wprowadzenie dodatkowych meczów o awans do Ekstraklasy dla zespołów z miejsc 3-6 na koniec sezonu. A zatem coś, co ledwo zostało rozpoczęte, za chwilę musiałoby ulec zmianie. Z drugiej strony, to jednak liga najwyższa, generująca wielokrotnie większe przychody, powinna mieć priorytet. Zwłaszcza że ten sezon pokazuje, iż beniaminkowie mają infrastrukturalne problemy ze spełnieniem wymogów Ekstraklasy – Raków Częstochowa rozgrywa mecze w roli gospodarza w Bełchatowie, a Łódzki Klub Sportowy dysponuje jedną trybuną, choć w myśl przepisów spełnia warunki licencyjne. Na razie rozważania dotyczące systemu mają charakter teoretyczny. W praktyce kluby będą musiały wziąć jeszcze pod uwagę, jak do ewentualnego wprowadzenia formatu ESA35 ustosunkuje się PZPN z prezesem Zbigniewem Bońkiem, zwolennikiem ligi 18-zespołowej, na czele.
TEKST ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W OSTATNIM (31/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”