Jagiellonia wygrywa rzutem na taśmę
Jagiellonia Białystok odniosła drugie z rzędu zwycięstwo po wznowieniu rozgrywek ligowych. Tym razem drużyna z Podlasia pokonała przed własną publicznością Wisłę Płock (1:0), strzelając gola na wagę trzech punktów w ostatniej akcji spotkania.
Jagiellonii udało się wykorzystać atutu własnego boiska (fot. Łukasz Skwiot)
Obie drużyny rozpoczęły drugą część sezonu w zgoła odmiennych nastrojach. Jagiellonia pewnie pokonała na wyjeździe Miedź, nie dając rywalowi żadnych szans, natomiast Wisła dzielnie broniła się w spotkaniu z Legią Warszawa, ale ostatecznie musiała uznać jej wyższość. Nic więc dziwnego, że przed pierwszym gwizdkiem sobotniego meczu więcej szans na zwycięstwo dawano gospodarzom, którzy ani myślą, by odpuszczać w wyścigu o mistrzostwo kraju.
Miejscowi od początku próbowali narzucić przeciwnikowi swoje warunki gry i już w piątej minucie piłka wpadła do bramki Wisły. Gola zdobył Patryk Klimala, ale jego trafienie nie mogło zostać uznane, ponieważ młody napastnik Jagiellonii znajdował się na pozycji spalonej. Cała sytuacja była na granicy, ale skoro sędzia nie otrzymał sygnalizacji VAR, to oznaczało, że podjął słuszną decyzję.
Kilka chwil później Jagiellonia stworzyła sobie następną okazję. Po dobrym dośrodkowaniu w pole karne, głową uderzył Zoran Arsenić, jednak tym razem „Nafciarzy” uratował bramkarz. Nie popisali się z kolei jego koledzy z pola, którzy zgubili krycie przeciwnika i zostawili go samego na siódmym metrze przed bramką.
W 26. minucie przed szansą na zmienienie rezultatu stanął Arvydas Novikovas, który przejął piłkę na połowie Wisły i popędził z nią na bramką. W ostatnich chwili lidera „Jagi” zdołał jednak dogonić obrońca i cała akcja spaliła na panewce. Od wspomnianej okazji minęło zaledwie kilkadziesiąt sekund, a już Litwin mógł się cieszyć ze zdobycia gola. Jak się jednak okazało, jego dobitka strzały obronionego przez Thomas Dahne – chociaż znalazła drogę do siatki – nie mogła zostać uznana. Powód? Piłkarz znajdował się na pozycji spalonej.
Jagiellonia była drużyną lepszą, grającą bardziej dojrzały futbol, ale brakowało jej skuteczności i odrobiny szczęścia. Goście z Płocka nie mieli w Białymstoku zbyt wiele do zaoferowania, a jakby tego było mało, jeszcze w pierwszej połowie stracili jednego ze swoich liderów – Giorgiego Merabaszwiliego, który nabawił się kontuzji.
Wisła swój pierwszy groźny atak przeprowadziła dopiero w 53. minucie. To właśnie wtedy w pole karne Jagiellonii dośrodkował Cezary Stefańczyk, a do głowy wyskoczył Oskar Zawada. Mimo tego, że strzelec był niepilnowany i miał sporo miejsca, to nie trafił nawet w światło bramki. Cóż za pudło!
Im dalej w mecz, tym coraz bardziej rozkręcały się obie drużyny. Wisła miała okazję po rzucie wolnym bitym przed Dominika Furmana, podczas gdy po drugiej stronie barykady „setkę” zmarnował Stefan Scepović.
Na kwadrans przed końcem zawodów swoje nazwisko mógł przypomnieć kibicom Grzegorz Kuświk. Jego mocne uderzenie zdołał jednak w znakomitym stylu obronić Grzegorz Sandomierski.
Kiedy wydawało się, że wynik nie ulegnie już zmianie, a sędzia szykował się powoli do zakończenie zawodów, Jagiellonia zdołał wyprowadzić decydujący cios. W piątej minucie doliczonego czasu gry zwycięstwo gospodarzom zapewnił Jakub Wójcicki, który dobił do siatki odbitą od poprzeczki piłkę. Kilka chwil później arbiter zagwizdał w Białymstoku po raz ostatni.
PilkaNozna.pl