
ILUZJA
Czy europejskie puchary mogą stanowić odzwierciedlenie stanu posiadania polskiej piłki – w rozumieniu sportowym, nie finansowym? Mogą, a wnioski z gry naszych zawodników w międzynarodowych rozgrywkach są lustrzanym odbiciem kłopotów, z którymi w kadrze zmaga się Michał Probierz.
Przemysław Pawlak
Jaką rolę polscy piłkarze odegrali na międzynarodowej scenie w sezonie 2024-25? Ilu ma szansę zagrać w 1/8 finału, gdy ziarna od plew zostały oddzielone. Tak to bowiem należy nazwać, nowy format europejskich pucharów generuje większe emocje, ma podwyższoną atrakcyjność medialną, natomiast jeśli z fazy ligowej do dalszej gry przechodzą 24 najlepsze zespoły, to mówić też można o pewnej nienaturalności systemu. Czołowe 24 drużyny – brzmi to cokolwiek dziwacznie.
ZABRANIA SIĘ GRY W PIŁKĘ
Doliczyliśmy się ich 40. Tylu Polaków zostało zgłoszonych do fazy ligowej i play-off trzech europejskich pucharów przez łącznie 106 niepolskich klubów przystępujących do rywalizacji, czyli nie biorąc pod uwagę zawodników Jagiellonii Białystok oraz Legii Warszawa. Do Ligi Mistrzów 21, do Ligi Europy 12, do Ligi Konferencji 8. Suma tych liczb wynosi 41 zawodników, natomiast Nicola Zalewski jesienią występował w Romie w LE, a wiosną będzie mieć możliwości gry w LM po przenosinach do Interu, dwa razy liczyć go nie należy. W kadrach klubów rywalizujących w europejskich pucharach byli jeszcze choćby Mateusz Wieteska (PAOK FC), Przemysław Frankowski (Galatasaray Stambuł) czy Mateusz Musiałowski (Omonia Nikozja), nie zostali jednak zgłoszeni do rozgrywek pod egidą UEFA.