EURO 2020 zakończyło się wielką klapą w wykonaniu reprezentacji Polski. Biało-czerwonym nie udało się wypełnić nawet celu minimum, jakim było wyjście z grupy, a skoro nasza drużyna już po zaledwie trzech meczach opuściła turniej, to najwyższy czas przejść do rozliczeń. Te wypada z kolei zacząć od Zbigniewa Bońka.
– Nie mam zastrzeżeń do piłkarzy za turniej – komentował na gorąco prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej przed kamerą TVP Sport po meczu ze Szwecją. Boniek być może wyglądał na przejętego, ale – jak to ma w zwyczaju – ani myślał, by posypać głowę popiołem. Byłoby to o tyle wskazane, że winy schodzącego już powoli ze sceny szefa federacji są naprawdę spore.
Dlatego też, warto je ująć w nieco bardziej sformalizowanej postaci. Najlepiej w formie stosownego aktu oskarżenia.
Panie prezesie, oskarżam więc pana o popełnienie błędu przy wyborze Jerzego Brzęczka na selekcjonera reprezentacji Polski po odejściu Adama Nawałki. Wybór ten był dla wszystkich ogromnym zaskoczeniem, ale nie mogło być inaczej. Postawił pan bowiem na człowieka, który zapisał ciekawą kartę jako piłkarz, ale jako szkoleniowiec nie mógł się pochwalić żadnymi osiągnięciami. Czy naprawdę prowadzenie bez żadnych sukcesów Rakowa, Lechii czy GKS-u Katowice to wyczyny na miarę nominacji do najważniejszej drużyny w kraju? Czy może jest nim niezły sezon w Wiśle Płock? Czy w końcu naprawdę nie było lepszych kandydatów?
Zatrudnienie Jerzego Brzęczka było grzechem pierworodnym, który doprowadził nas do Petersburga, gdzie w środowy wieczór pożegnaliśmy się z marzeniami o fazie pucharowej EURO 2020. To właśnie pańska decyzja, panie prezesie sprawiła, że Polska pożegnała się z turniejem u boku takich potęg europejskiej piłki jak Macedonia Północna, Finlandia oraz Węgry.
Panie prezesie, oskarżam też pana o zbyt późną refleksję. Nie widział pan tego, że zespół narodowy pod wodzą trenera Brzęczka nie rokuje i nie robi postępów. Przez miesiące stał pan za nim murem, by nagle – kiedy już nikt nie brał tego pod uwagę – wbić mu nóż w plecy. Skoro więc przez tak długi czas selekcjoner cieszył się pańskim zaufaniem, dlaczego dokonał pan korekty? A jeśli było inaczej i miał pan wątpliwości już wcześniej, to czemu nie podjął stosownych działań z wyprzedzeniem? Nie, tłumaczenie, że nie chciał pan kogoś zwalniać w okresie Bożego Narodzenia, nie jest żadną wymówką, ponieważ niedociągnięcie i potrzebę zmiany było widać na długo przed słynnym milczeniem Roberta Lewandowskiego.
Późna refleksja sprawiła z kolei, że Paulo Sousa, chociaż na pewno miał najlepsze intencje i zrobił wszystko co w jego mocy, nie otrzymał zbyt dużo czasu na to, by naprawić błędy swojego poprzednika. Błędy, których był pan ojcem chrzestnym.
Panie prezesie, oskarżam w końcu pana o zmarnowanie dla reprezentacji Polski czasu naszego najlepszego piłkarza. Robert Lewandowski od ponad dekady znajduje się na topie, jednak to właśnie w ostatnich latach wspiął się na absolutny szczyt. Nagrody, nominacje, zwycięstwa na niwie klubowej. Miał wszystko, by poprowadzić kadrę do czego wielkiego na dużej imprezie. Miał, ale nie otrzymał od pana odpowiedniego wsparcia.
Nominacją Jerzego Brzęczka na selekcjonera zmarnował pan kilkanaście miesięcy. Być może najlepszy czas Lewandowskiego w karierze. Zmarnował pan potencjał kogoś, na kogo w polskiej piłce czekaliśmy kilka dekad i niewykluczone, że długo poczekamy na zawodnika zbliżonego formatu.
Panie prezesie, oskarżam w końcu pana o pozbawienie nas wszystkich marzeń o tym, że reprezentacja z takim piłkarzem jak Lewy, a także całą plejadą bardzo dobrych graczy, którymi ten był przecież otoczony, może być na arenie międzynarodowej czymś więcej niż drużyną, która na wielkich turniejach jedzie do domu po trzech meczach grupowych.
Przykład Adama Nawałki, za którego kadencji kadra grała ofensywny i miły dla oka futbol, a także dotarła do ćwierćfinału EURO 2016 pokazuje, że to wszystko było możliwe. Było możliwe do powtórzenia, gdyby nie pańskie błędne decyzje, a następnie opór godny lepszej sprawy, by się do nich przyznać.
GRZEGORZ GARBACIK