Kości trzeszczały, gole padały, ale zwycięzca nie został wyłoniony. W pierwszym niedzielnym spotkaniu PKO BP Ekstraklasy Bruk-Bet Termalica podzieliła się punktami z Górnikiem Łęczna.
Mariusz Lewandowski ma spory materiał do analizy. (fot. Łukasz Skwiot)
W trakcie przerwy reprezentacyjnej nie mogliśmy wyjść z podziwu, że Ricard Fernandez potrzebował zaledwie kilkunastu sekund, by sfaulować Kamila Glika i obejrzeć czerwoną kartkę. To bez wątpienia jedno z najszybszych wykluczeń w historii eliminacji mistrzostw świata.
Jednym z najszybszych wykluczeń w bieżącym sezonie PKO BP Ekstraklasy będzie natomiast to Nemanji Tekijaskiego. Stoper gospodarzy powalił Damiana Gąskę w 1. minucie i tylko przez konieczność skorzystania z systemu VAR przebywał na murawie do 4. minuty. W tej arbiter pokazał mu czerwony kartonik.
Była to zapowiedź tego, co czeka nas dziś w Niecieczy. A czekało nas starcie pełne fizycznej walki, fauli i rwanej gry. Tylko w pierwszej połowie piłkarze obu drużyn dopuścili się 11 przewinień. Od 34. minuty obaj beniaminkowie grali w dziesiątkę. Dwie żółte kartki obejrzał Przemysław Banaszak (faule na Mateuszu Grzybku i Tomaszu Losce).
Za jedyne trafienie do przerwy odpowiadał Piotr Wlazło, który wykorzystał rzut karny wywalczony przez Romana Gergela.
Po przerwie było więcej gry w piłkę, niż w kości. Bardzo aktywny był Paweł Wojciechowski, lecz Loska nie dał się mu pokonać. Piłkę w siatce, przed którą stał golkiper gospodarzy, wpakował za to Jason Lokilo. W 78. minucie Belg uderzył zza pola karnego, w samo okienko.
Było to trafienie na wagę punktu. Dzięki niemu Górnik Łęczna zrównał się pod względem liczby oczek z Legią Warszawa. Nadal zamyka tabelę. Termalica jest piętnasta.
sar, PiłkaNożna.pl