Górnik Zabrze przełamał wyjazdową niemoc
W pierwszym sobotnim meczu 17. kolejki Lotto Ekstraklasy Górnik Zabrze w końcu przełamał złą wyjazdową passę i rozbił w delegacji Wisłę Płock (4:0). Dzięki tej wygranej 14-krotni mistrzowie Polski opuścili strefę spadkową Lotto Ekstraklasy.
Górnik Zabrze nie dał Wiśle Płock żadnych szans (fot. Michał Chwieduk / 400mm.pl)
Jeszcze w ubiegłym sezonie Wisła i Górnik biły się o podium ekstraklasy, by ostatecznie zakończyć rozgrywki na czwartej i piątej lokacie. Obecnie obie drużyny mają swoje problemy – „Nafciarze” biją się o awans do grupy mistrzowskiej, natomiast Górnik, tak przynajmniej się wydaje, będzie musiał walczyć o uniknięcie degradacji.
Przed pierwszym gwizdkiem więcej szans na zwycięstwo dawano gospodarzom, którzy na własnym boisku radzą sobie całkiem nieźle. Na drugim biegunie znajduje się Górnik, który w delegacjach spisuje się z kolei fatalnie.
Lepiej w zawody weszli gospodarze, którzy już w 8. minucie mogli otrzymać prezent w postaci rzutu karnego. Jeden z obrońców Górnik zagrał bowiem ręką przed własną bramką i sędzia Daniel Stefański musiał się posiłkować systemem VAR. Ten wykazał, że chwilę wcześniej Wisła „spaliła” swój atak i dlatego akcję mógł wznowić Tomasz Loska.
Na boisku optyczną przewagę miała Wisła, ale cóż z tego, skoro niewiele z niej wynikało. Ani gospodarze, ani goście nie byli w stanie pokazać futbolu, który na dłużej byłby w stanie przykuć uwagę postronnego widzą.
Zabrzanie próbowali się odgryźć, ale dwa strzały Jesusa Jimeneza nie sprawiły rywalowi problemów. Pierwszy bez większych kłopotów obronić Thomas Dahne, a drugi poszybował ponad poprzeczką.
Wynik spotkania został ostatecznie otworzony jeszcze przed przerwą. W 41. minucie Suarez obsłużył dobrym podaniem Kamila Zapolnika, a ten wyszedł na pozycję i bez problemów pokonał bramkarza Wisły. Było to pierwsze trafienie byłego gracza GKS-u Tychy w ekstraklasie.
Jeśli planem Kibu Vicuny było, by jego podopieczni rzucili się po przerwie do odrabiania strat, to jego plan wziął w łeb już w 49. minucie. To właśnie wtedy z piłką przed polem karnym Wisły znalazł się Igor Angulo, który miał mnóstwo miejsca i przymierzył idealnie w okienko bramki „Nafciarzy”, nie dając bramkarzowi żadnych szans na skuteczną interwencję.
W 66. minucie było już po wszystkim. Łukasz Wolsztyński dograł piłkę w pole karne do nadbiegającego Igor Angulo, a ten przy biernej postawie obrońców, przymierzył i zdobył swojego drugiego, a trzeciego dla Górnika gola. Co jednak w tej sytuacji robili defensorzy Wisły? Gdzie byli i dlaczego nie pilnowali najgroźniejszego piłkarza rywala?
Płocczanie już do końca się nie podnieśli, a w ostatniej akcji meczu zostali dobici golem Marcina Urynowicza i to goście z Zabrza mogli się cieszyć z bardzo ważnych trzech punktów. Jeśli to był ich wczesny prezent dla kibiców z okazji Barbórki, to trzeba przyznać, że bardzo udany.
PiłkaNożna.pl