Pierwszy
kwadrans sobotniego meczu w Zabrzu nie był spektakularnym
widowiskiem. Dominowała walka w środkowej części boiska, żaden z
zespołów nie potrafił stworzyć sytuacji podbramkowej. Nieznaczną
przewagę mieli gospodarze.
W 30. minucie na bramkę gości mocno uderzał Jesus Jimenez. Michał Gliwa nie miał jednak problemu ze złapaniem piłki.
Końcówka pierwszej połowy przebiegała pod dyktando Rakowa, lecz w żaden sposób nie przełożyło się to na zmianę wyniku.
Po pierwszych 45 minutach w Zabrzu był bezbramkowy remis.
Druga odsłona spotkania mogła rozpocząć się znakomicie dla gości z Częstochowy. W 54. minucie po strzale Petra Schwarza gospodarzy uratował słupek. Kilkadziesiąt sekund później czeski pomocnik ponownie uderzał, tym razem z dalszej odległości: piłka poszybowała nieznacznie nad poprzeczką.
W 59. minucie Schwarz znów starał się zaskoczyć bramkarza mocnym strzałem z dystansu. Ponownie pomylił się o kilka centymetrów.
Na pierwszego gola trzeba było czekać aż do 64. minuty zmagań. Erik Janża wykonał mocne dośrodkowanie z lewego skrzydła, zaś Igor Sapała niefortunnie podbił piłkę tak, że ta przeleciała ponad Gliwą i wpadła do siatki. Samobójcze trafienie dało prowadzenie Górnikowi.
W końcówce zmagań Raków desperacko dążył do wyrównania, natomiast gospodarze czekali na szanse po kontratakach. Właśnie po jednej z takich akcji w sytuacji „sam na sam” z bramkarzem gości znalazł się Igor Angulo. Hiszpański napastnik przebiegł z piłką pół boiska, by w kluczowym momencie spudłować.
Ostatecznie drużyna z Częstochowy, choć w przekroju całego meczu nie była słabsza od gospodarzy, doznała porażki 0:1. Dzięki wygranej Górnik awansował na czwarte miejsce w ligowej tabeli.
kwit,
PiłkaNożna.pl