Górnik wrócił do ekstraklasy w znakomitym stylu
Górnik Zabrze wraca do ekstraklasy w znakomitym stylu. Podopieczni Marcina Brosza pokonali przed własną publicznością Legię Warszawa (3:1). Gospodarze dali pokaz skutecznego i efektownego futbolu, natomiast „Wojskowi” zawiedli na całej linii.
Górnik Zabrze udanie przywitał się z ekstraklasą (fot. Michał Chwieduk / 400mm.pl)
Starcia Górnika z Legią to jeden z wielkich klasyków polskiej ekstraklasy. Dwie niezwykle utytułowane drużyny znajdują się dziś na zgoła odmiennych biegunach – zabrzanie dopiero co wrócili do elity po przymusowym pobycie w I lidze, natomiast piłkarze Jacka Magiery to aktualni mistrzowie kraju i pretendenci do gry w Champions League.
Kadra Górnika jak na wymagania związane z występami w Lotto Ekstraklasie nie rzuca na kolana, jednak swoje problemy przed inauguracją miała również Legia. Odejście Vadisa Odjidi-Ofoe, kontuzje kilku innych zawodników, a także transfery, które mogą zacząć procentować dopiero w zbliżających się tygodniach na pewno nie napawały kibiców z Łazienkowskiej optymizmem. Ich oczekiwania wobec sobotniego meczu były jednak oczywiste – pewna wygrana nad beniaminkiem i dopisanie na swoje konto trzech punktów.
Gospodarze nie byli stawiani w roli faworytów, jednak już pierwsze minuty pokazały, że Legii będzie bardzo trudno o wywalczenie choćby jednego punktu przy Roosevelta. Piłkarze Marcina Brosza podeszli do wyżej notowanego przeciwnika bez kompleksów i przesadnego respektu, co sprawiło, że goście mieli spore problemy z zawiązaniem jakiejś skutecznej akcji.
Górnik prezentował się bardzo dobrze, solidnie w obronie i groźnie w ofensywie. Efekt? Już w 17. minucie 14-krotni mistrzowie Polski wyszli na prowadzenie. W polu karnym zakotłowało się po rzucie rożnym, a najwięcej zimnej krwi w tym zamieszaniu zachował Dani Suarez, który dopadł do piłki i mocnym strzałem pod poprzeczkę pokonał Arkadiusza Malarza. BramkarzLegii nie miał w tej sytuacji żadnych szans na skuteczną interwencję.
„Wojskowi” chcieli natychmiast odpowiedzieć i mogli zrealizować swój cel już w 23. minucie. Przed bramką Górnika padł Kasper Hamalainen i w pierwszej chwili wydawało się, że sędzia wskaże na „wapno”. Jak się jednak okazało, Fin był na pozycji spalonej i Legia musiała obejść się smakiem.
Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się jednobramkowym prowadzeniem Górnika, gospodarze wyprowadzili drugi cios. Tuż przed przerwą znakomicie wypuszczony na pozycję został Igor Angulo, który bez żadnych problemów zgubił obrońców Legii i popędził na bramkę Legii, pewnie pokonując Malarza. Nie popisał się w tej sytuacji m.in. Artur Jędrzejczyk, który został zgubiony przez przeciwnika jakby – skojarzenie z Górnego Śląska – ciągnął wóz z węglem.
Jakby pecha gości było mało, Angulo po posłaniu piłki do siatki pobiegł cieszyć się pod trybuny, jednak po drodze trafił kolanem obracającego się Malarza. Bramkarz Legii po otrzymaniu potężnego ciosu kolanem stracił przytomność i od razu było wiadomo, że sprawa jest poważna. Kilka chwil później doświadczony golkiper został odwieziony karetką do szpitala. Jego miejsce na placu gry zajął Radosław Cierzniak.
Jacek Magiera nie zamierzał czekać i tu po zmianie stron wprowadził na boisko świeżego zawodnika. Miejsce bezbarwnego Michała Kopczyńskiego zajął nowy nabytek „Wojskowych” Armando Sadiku.
Legia ruszyła oczywiście do ataku, ale w jej grze brakowało pomysłu. Kolejne niedokładne podania i błędy nie wróżyły gościom zbyt dobrze, szczególnie, że cofnięty nieco Górnik nie pozwalał rywalowi na rozwinięcie skrzydeł. Trener mistrz Polski postawił więc wszystko na szalę i już w 61. minucie zdecydował się wprowadzić na boisko Krzysztofa Mączyńskiego.
Wejście reprezentanta Polski nie pomogło, ponieważ kilkadziesiąt sekund później Górnik strzelił kolejnego gola. Ponownie na czystą pozycję wypuszczony został Angulo, który w sytuacji sam na sam z Cierzniakiem wykazała się wielkim spokojem i mierzonym strzałem zdobył swoją drugą bramkę tego wieczoru. Ponownie dramatycznie słabo zachował się Artur Jędrzejczyk, który rozgrywa przy Roosevelta fatalne zawody.
Kiedy wydawało się, że Legia nie powstanie już z kolan, pokazało się światełko w tunelu. W 79. minucie Thibault Moulin dograł świetną piłkę w pole karnego do Dominika Nagy’ego, a ten zgrał ją klatką piersiową do Sadiku. Albańczyk uderzył bez chwili namysłu i zdobył gola kontaktowego.
Jak się okazało, więcej bramek przy Roosevelta już nie obejrzeliśmy i po końcowym gwizdku stadion w Zabrzu oszalał ze szczęścia. Górnik pokonał Legię (3:1) i w znakomitym stylu powiedział „dzień dobry” ekstraklasie. Jeśli zaś chodzi o ekipę z Warszawy… no cóż, że piłkarzami ze stolicy bardzo dużo pracy, jeśli chcą zaistnieć w eliminacjach Ligi Mistrzów.
PiłkaNożna.pl