Przejdź do treści
Golański: Trzeba było mnie skasować

Polska Ekstraklasa

Golański: Trzeba było mnie skasować

Pobyt w ASA Targu Mures trwał znacznie krócej niż sam się spodziewał. 14-krotny reprezentant Polski podczas drugiej przygody z Rumunią zdobył pierwsze trofeum w seniorskim futbolu – Superpuchar, zagrał w eliminacjach Ligi Europy, ale problemy finansowe pracodawcy sprawiły, że zdecydował się na powrót do Polski. 33-letni obrońca powinien być poważnym wzmocnieniem walczącego o utrzymanie w ekstraklasie Górnika Zabrze.

Paweł Golański (z lewej) przez lata był kapitanem Korony Kielce. Wiosną zagra w barwach Górnika Zabrze (foto: Ł. Skwiot)


ROZMAWIAŁ JAROMIR KRUK

Rozczarował się pan pobytem w Targu Mures?

Po trzech latach gry w Steaui Bukareszt miałem inne oczekiwania odnośnie rumuńskiej piłki – mówi Golański (na zdjęciu jeszcze w koszulce Korony). – Myślałem, że Targu Mures, wicemistrz kraju, inaczej będzie się prezentować pod względem organizacyjnym. Z drugiej jednak strony nie było tak strasznie: świetna baza treningowa, piękne boiska, szatnie, odnowa biologiczna, niestety klub wpadł w finansowe tarapaty. Jego prezes zachował się jednak fair wobec piłkarzy, powiedział wszystko przed sezonem i większość z nas zgodziła się na pewne zmiany warunków. Staram się skupiać na pozytywach, a na pewno największym było zwycięstwo w Superpucharze Rumunii.

Ten triumf miał szczególny smak ze względu na rywala?

Steaua to marka, a w tym klubie spędziłem trochę czasu. Media zajęły się mną wnikliwie. Rozegrałem bardzo dobre spotkanie, zaliczyłem asystę przy zwycięskim golu. Z klubem z Bukaresztu mogłem się pochwalić tylko wicemistrzostwem kraju, tu na dzień dobry wywalczyłem trofeum. Co ciekawe w Targu Mures jest mnóstwo kibiców Steaui.

Wówczas wycisnął pan maksimum z gry dla giganta z Bukaresztu?

Pozostał niedosyt, można było więcej. Nie wypada mi jednak biadolić, bo zaliczyłem występy w fazach grupowych Ligi Mistrzów i Ligi Europy.

Zmiany trenerów w Targu Mures panu nie przeszkadzały?

Ściągał mnie Dan Petrescu, który zamierzał walczyć o mistrzostwo kraju. Życie napisało inny scenariusz, dostał świetną ofertę z Chin i nie mógł jej odrzucić. Szkoleniowcy się zmieniali, ale nie grałem tylko wtedy, gdy leczyłem urazy. Cieszę się też z faktu, że ponownie liznąłem wielkiego futbolu, bo spotkania z Saint Etienne w eliminacjach Ligi Europy, choć nie zakończone powodzeniem, uznaję za fajną przygodę.

Trudno się skupić na piłce, gdy nie płacą regularnie?

Nie jest łatwo, ale żaden z zawodników nie żalił się prasie. Po co jeszcze psuć atmosferę wokół klubu, który ma problemy finansowe? Poruszaliśmy te kwestie w szatni, ale wychodząc na boisko staraliśmy się dawać z siebie wszystko. Tak jak mówię, w porządku zachowali się działacze, nie ściemniali, przedstawili sytuację jak rzeczywiście wyglądała.

Rumuńska liga się rozwija?

Według mnie parę lat wcześniej poziom był znacznie wyższy, gra szybsza. Ranking UEFA rozwiewa wątpliwości, tamtejsze zespoły obniżyły loty w Europie. Czasy kiedy Rumunia miała bezpośrednio mistrza w Champions League, a wicemistrza w kwalifikacjach – minęły.

Jak wypada porównanie najwyższych klas rozgrywkowych w Polsce i Rumunii?

W Rumunii na pierwszym miejscu stawia się defensywę, gra za podwójną gardą z obu stron, to nic dziwnego. My bijemy ich infrastrukturą, kibicowanie też wygląda inaczej. Steaua, Dinamo, kluby z Kluż, Craiovej mają fanatycznych sympatyków, w pozostałych ośrodkach piłka nie wywołuje takich emocji. W Targu Mures na mecze przychodziło po 4-5 tysięcy osób i z reguły było bardzo spokojnie.

W Rumunii co jakiś czas klub upada, kogoś aresztują, ale Ligę Mistrzów mają regularnie, my nie…

Zawirowania wokół właścicieli klubów, sponsorów i kasy to codzienność rumuńskiej piłki. Za dużo tego i to przyczyna obniżania się poziomu. Polska liga cały czas idzie do przodu, co nie wszyscy chcą dostrzegać. Jestem optymistą odnośnie naszej ekstraklasy.

Dlaczego Górnik Zabrze?

Górnik przedstawił konkretną ofertę i nie zastanawiałem się długo, żeby potem nie żałować. Czas biegnie przecież szybko. Trener Ojrzyński kontaktował się ze mną, dzwonili działacze, poczułem się potrzebny. Górnik ma świetnych kibiców, nowy piękny stadion, wielkie tradycje, może największe w Polsce, czuję, że to właściwe miejsce dla mnie. 

Stworzycie z Leszkiem Ojrzyńskim kolejną bandę świrów?

Banda świrów z Korony to już historia, choć bardzo fajna. W Zabrzu szkoleniowiec tworzy nową ekipę. Pełno w tej drużynie chłopaków z charakterem, mamy potencjał na coś więcej niż tkwienie w ogonie tabeli. Po prostu Górnik ma za dobrych piłkarzy.

Brał pan pod uwagę powrót do Korony?

Nie było tematu. Korona nie wyrażała zainteresowania mną, a ja nie należę do ludzi, którzy się wpraszają. W barwach Korony zagrałem jeszcze w turnieju trójek w Kielcach, gdzie do drużyny zaprosił mnie wielki kibic żółto-czerwonych, Michał Misztal.

Może Paweł Golański ma za silną osobowość, która nie pasuje do koncepcji działaczy z Kielc?

Może i tak. Zawsze mówię co myślę, bez ogródek, nie obgaduję ludzi za plecami. Lepiej walić prosto z mostu niż kogoś oszukiwać i robić mu w ten sposób krzywdę. Potrafię też przyjąć na siebie krytykę. Jak byłem młody, krytyczne opinie mnie bolały, ale dziś inaczej patrzę na piłkę. Nie przejmuję się tym, sam wiem kiedy gram lepiej, a kiedy gorzej.

Rządził pan szatnią Korony?

Starałem się walczyć o sprawy drużyny, piłkarzy i nie widzę w tym nic złego. W Kielcach cieszyłem się zaufaniem kolegów, miałem z większością chłopaków dobry kontakt. Do dziś niektórzy zawodnicy Korony do mnie dzwonią, pytają o radę, liczą się z moją opinią. To miłe. Z tego co słyszałem, kilku osobom w klubie przeszkadzała moja pewność siebie. No, cóż nikt nie jest idealny, każdemu się nie dogodzi.

Był pan parę razy źle potraktowany przez Koronę. Bolało?

Mały żal w sercu pozostał, lecz przecież wiemy, że życie to nie bajka. Padamy ofiarą różnych układów, układzików, gierek. Ostatnie pożegnanie z Koroną też mogło lepiej wyglądać. Jakbym usłyszał, że nie pasuję do koncepcji byłoby super. A tu nagle czytam, że klub ma problemy finansowe i musi się pożegnać z Golańskim. Kiepskie to, ale naprawdę nie zamierzam tego roztrząsać. Prezesowi Paprockiemu i tak należy się uznanie, bo wyprowadził klub z największych tarapatów na prostą.

Pamięta pan swoje przesunięcie do rezerw Korony?

Temat zamknięty, niezbyt fajne przeżycie. Komuś nie pasowałem i trzeba było mnie skasować. Pół roku chodziłem wściekły, ale potem sytuacja w klubie się zmieniła i po trwającej dziesięć minut rozmowie z prezydentem Kielc, Wojciechem Lubawskim zostałem przywrócony do pierwszej drużyny. Ktoś chciał utrzeć nosa Golańskiemu i jeśli miał z tego tytułu satysfakcję, niech się cieszy. 

A naprawdę Paweł Golański był za drogi na budżet takiego klubu jak Korona?

Czasami działacz musi coś powiedzieć, wytłumaczyć się. Pomogłem drużynie w wykonaniu zadania jakim było utrzymanie w ekstraklasie i przestałem być potrzebny. Nie powiedzą, że Golański słaby – to może być za drogi. Śmieję się teraz z tego. Nie szukam wrogów, to nie w moim stylu, a jeśli ja byłem wrogiem kogoś, nie do końca to pojmuję.

Pana najgorsza decyzja w karierze?

Nie było takiej, wszystko rozgrywało się za moimi plecami. Gdy grałem w Bukareszcie zgłosiły się po mnie FC Porto i Napoli. Już wydawało się, że przeniosę się do jednego z tych klubów, ale działacze Steauy podbili stawkę i nie przeniosłem się ani do Portugalii, ani do Włoch.

Kiedyś marzył pan o grze w Serie A?

To liga świetna dla obrońców i wiele się można w niej nauczyć, przede wszystkim w aspekcie taktyki. Gdy Napoli zabiegało o mnie, czułem się dowartościowany, niestety nic nie wyszło z transferu. Nie płakałem, płacz nic nie daje.

W reprezentacji Polski rozegrał pan tylko 14 spotkań.

Zdecydowanie tylko. Za kadencji Leo Beenhakkera mogło być tych meczów więcej, ale akurat kiedy dobrze mi się wiodło, byłem w formie, dopadały mnie kontuzje. Powołanie leży w domu, a człowiek nie może jechać na kadrę, bo złapał uraz w ostatnim ligowym spotkaniu. Irytowało. Przepadł mi tak mecz z San Marino w Kielcach wygrany przez nas 10:0. Mogłem dołożyć cegiełkę do rekordu.

Do Leo Beenhakkera czuje pan sentyment?

Paweł Janas nie widział we mnie potencjału na grę w drużynie narodowej, a Leo coś tam dostrzegł. Holender odkrył wielu zawodników w polskiej ekstraklasie, tak u nas krytykowanej i na nich postawił. Beenhakker to fantastyczny motywator, do każdego piłkarza potrafił dotrzeć i wydobyć z niego rezerwy. O tym, że Leo świetnie zna się na futbolu pokazuje przykład Michała Pazdana. Gdy brał go na Euro 2008 odzywały się głosy krytyki, a gdzie jest teraz Pazdan? Przypomnijmy sobie też, co mówił o nim wtedy holenderski selekcjoner.

Liga Mistrzów, Liga Europy, finały Euro 2008, tego pan doświadczył. Przyjemnie jest poczuć wielki futbol.

Ogromna frajda. Europejskie puchary to piękna przygoda – wielkie stadiony, słynne kluby, wspaniali piłkarze, będzie o czym kiedyś pogadać, już po zakończeniu gry. Finały mistrzostw Europy to coś jeszcze bardziej wyjątkowego, wielki turniej to najprzyjemniejsze co może się zdarzyć podczas kariery. Mieliśmy wtedy silny skład, z Arturem Borucem, Jackiem Bąkiem, Jackiem Krzynówkiem, Maćkiem Żurawskim, czyli zawodnikami o sporej renomie, ale nie udało się wyjść z grupy. Tego mi zabrakło, no i chyba awansu na mundial.

W rankingu tygodnika „Piłka Nożna” na pozycji prawego defensora za rok 2015 zajął pan czwarte miejsce. Uprawnia to pana do myślenia o powołaniu do reprezentacji Polski?

Cieszy uznanie autorów rankingu, a co do kadry… Mamy najmocniejszy zespół od wielu lat, z piłkarzami, którzy są gwiazdami potężnych europejskich drużyn. Adam Nawałka wykonuje świetną robotę, widać, że stworzył w reprezentacji fantastyczną atmosferę. Ma wizję i się jej trzyma. Kadra ma w zasadzie zamknięty skład, ale… w życiu wszystko się może zdarzyć. 

Z Rumunią Polska zmierzy się w eliminacjach mundialu. Mamy od nich lepszy zespół?

Niedawno rozmawiałem z rumuńskim dziennikarzem i powiedziałem, że Polacy są mocniejsi. Podtrzymuję to, choć Rumunia ma kilku ciekawych zawodników, znanego selekcjonera Anghela Iordanescu i jest świetnie zorganizowana w tyłach. Nie ma co jednak za daleko wybiegać w przyszłość, składy mogą się zmienić po finałach Euro 2016. Odpukać, my wyjdziemy z grupy i zajdziemy daleko. Wierzę w tę reprezentację i selekcjonera. 

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024