Od dawna uchodził za gracza dobrego, jednak musiał trafić właśnie do tej drużyny i na tego trenera, aby stać się piłkarzem znakomitym.
Holender jest podstawowym graczem The Reds (foto: Forum)
Akrobatyka. Jako dziecko nie interesował się futbolem. Nie kopał piłki, ani nie oglądał meczów w telewizji. Chciał zostać sportowcem, lecz jego uwagę przykuwały głównie akrobatyka oraz gimnastyka. Piłkarskiego bakcyla złapał dopiero, gdy kuzyn poprosił go, aby poszedł z nim na dzień otwarty w Sparcie Rotterdam. Wkrótce wstąpił do akademii tego klubu.
Boateng. Tak kiedyś się nazywał. Po rozwodzie rodziców Georginio postanowił jednak przyjąć panieńskie nazwisko matki.
Cztery. Miewa snajperskie przebłyski. Dwukrotnie zdarzyło mu się strzelić cztery gole w jednym meczu. Dokonał takiej sztuki w lutym 2011 roku w spotkaniu Feyenoord – Groningen (5:1), a także w październiku 2015 roku, gdy poprowadził Newcastle do efektownej wygranej 6:2 z Norwich City.
Dzieci. W 2017 roku urodził się Jacian, syn Georginio i jego obecnej partnerki, Mirelli Pereiry. Piłkarz ma także dwie córki z poprzedniego związku: Ki-Yeann oraz Aysia-Mae.
Euro 2020. Z ośmioma golami został najskuteczniejszym reprezentantem Holandii w eliminacjach mistrzostw Europy. Ostatni mecz kwalifikacji, przeciwko Estonii, był dla Wijnalduma szczególny z dwóch powodów: ustrzelił hat-tricka i po raz pierwszy w karierze pełnił funkcję kapitana drużyny narodowej. – Co za wieczór! Nie mogę doczekać się lata z tym niesamowitym zespołem – napisał na Instagramie.
Familia. Należy do wyjątkowo piłkarskiej rodziny. Jego kuzyn, Royston Drenthe, trafił nawet do Realu Madryt, w którym rozegrał 65 spotkań w latach 2007-10. Georginio ma dwóch młodszych braci: jeden z nich, Giliano, aktualnie jest bez klubu, ale swego czasu występował na poziomie Eredivisie m.in. w barwach AZ Alkmaar. Wijnaldumowie mają również przyrodniego brata, Rajiva van La Parrę, który występuje na pozycji skrzydłowego w belgradzkiej Crvenej Zvezdzie Belgrad.
Idol. Poproszony o wskazanie wzoru do naśladowania, Wijnaldum wybrał Dirka Kuijta. Występując w barwach Feyenoordu, a potem Liverpoolu, Georginio podąża taką samą drogą, co 104-krotny reprezentant Holandii.
Koeman, Erwin. Trener, który wprowadził Wijnalduma do dorosłej piłki. W styczniu 2007 roku ówczesny szkoleniowiec Feyenoordu postanowił zabrać utalentowanego juniora na zgrupowanie do tureckiego Belek. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Georginio był zaledwie kilka tygodni po szesnastych urodzinach.
Luksus. Prowadzi dość wystawne życie. Wijnaldum odwiedza egzotyczne miejsca, jeździ drogimi samochodami, nosi ubrania znanych projektantów i nie unika kosztownej biżuterii. Wraz z rodziną podróżuje po świecie prywatnym odrzutowcem.
Mundial. Nie ma szczęścia do turniejów. Do kadry na Euro 2012 się nie załapał, z kolei na mistrzostwa Europy w 2016 roku oraz rozgrywany dwa lata później mundial Holendrzy nie zdołali się zakwalifikować. W efekcie piłkarz, który w drużynie narodowej występuje od niemal dziewięciu lat, ma w CV udział w zaledwie jednej wielkiej imprezie. Mundial w Brazylii zaczął jako rezerwowy, ale w ostatnim meczu fazy grupowej przeciwko Chile wskoczył do jedenastki w miejsce Jonathana de Guzmana, pozostając w niej już do końca turnieju. W zwycięskim spotkaniu o brązowy medal strzelił gola gospodarzom.
Najmłodszy. Miał zaledwie 16 lat i 148 dni w chwili debiutu w lidze holenderskiej. Tym samym został najmłodszym zawodnikiem w historii, który wystąpił w pierwszej drużynie Feyenoordu.
Ósemka. W lidze holenderskiej najczęściej występował na pozycji numer dziesięć, strzelał sporo goli, zwłaszcza w PSV, dla którego w ciągu czterech sezonów trafił w Eredivisie aż 40 razy. W Newcastle menedżerowie Steve McClaren i Rafael Benitez widzieli w nim raczej bocznego pomocnika. Natomiast w Liverpoolu Wijnaldum został przesunięty w kierunku własnego pola karnego: dla Kloppa jest ósemką ustawioną przed defensywnym pomocnikiem. Holender zdobywa mniej bramek niż kiedyś, lecz jego wpływ na grę The Reds jest kolosalny.
Perfekcyjny. Takim mianem określił go Klopp. Wijnaldum idealnie pasuje do pomysłu taktycznego wymyślonego przez Niemca. – Posiada sto procent umiejętności. Ma wszystko, czego potrzebuje środkowy pomocnik. Potrafi zmienić kierunek akcji, umie grać na małej przestrzeni, podejmuje trudne, ale właściwe decyzje. Nie należy do najwyższych, jednak dobrze radzi sobie w powietrzu, ponieważ ma świetny timing – ocenił menedżer Liverpoolu.
Rotterdam. Mocno przywiązał się do rodzinnego miasta. Kiedy Georginio miał sześć lat, jego matka podjęła decyzję o przeprowadzce do Amsterdamu. Chłopak jednak nie wyjechał – wolał zamieszkać z babcią, ale zostać w Rotterdamie.
Schiemond. Owiana złą sławą dzielnica Rotterdamu. W 2008 roku ten obszar został uznany za najbardziej niebezpieczną dla dzieci okolicę w Holandii, ze względu na przestępczość młodzieży, ubóstwo i macierzyństwo wśród nastolatek. Właśnie tam wychowywał się Wijnaldum, a jednym z jego najlepszych kolegów był Anthony Fernandes. Razem dorastali i grali w piłkę. Fernandes trafił jednak w niewłaściwe towarzystwo: w maju 2012 roku został zastrzelony w wyniku narkotykowych porachunków. Georginio mocno przeżył śmierć przyjaciela. Gdy kilka dni później strzelił gola dla PSV, pokazał podkoszulek z napisem „Spoczywaj w pokoju Anthony”.
Triumwirat. Znakomity tercet w środku pola w znacznym stopniu przesądził o ubiegłorocznym triumfie Liverpoolu w Lidze Mistrzów. Klopp rotuje środkowymi pomocnikami, choć akurat Wijnaldum gra prawie zawsze. Najczęściej towarzyszą mu Fabinho i Jordan Henderson.
Voetballer van het Jaar. Oryginalna nazwa przyznawanej co roku nagrody dla najlepszego piłkarza grającego w lidze holenderskiej. Wijnaldum zgarnął ją w sezonie 2014-15 – wówczas jako kapitan w brawurowym stylu poprowadził PSV do tytułu mistrzowskiego.
Wychowanek. Występami w dziecięcych rozgrywkach szybko zwrócił uwagę gigantów holenderskiej piłki. Zgłosiły się Ajax, PSV oraz Feyenoord, jednak Wijnaldum nie zamierzał zmieniać klubu. – Dobrze bawiłem się w Sparcie, chciałem tam zostać – przyznał po latach. – Nie znałem żadnego zawodnika z pierwszej drużyny tych klubów, zresztą ze Sparty również nie. W związku z tym oferty nie robiły na mnie wrażenia. Jedynymi piłkarzami, jakich wtedy kojarzyłem, byli sławni reprezentanci Holandii – dodał. W końcu jednak Georginio zmienił zdanie, dojrzał do transferu i jako 14-latek przeniósł się do najbardziej renomowanego klubu z portowego miasta.
Złość. Meczem przeciwko Barcelonie w maju 2019 roku zbudował sobie pomnik w sercach kibiców Liverpoolu. Wszedł na boisko tuż po przerwie, by w ciągu trzech minut zdobyć dwie bramki, które okazały się kluczowe dla niezapomnianej remontady The Reds. – Byłem na trenera bardzo zły za to, że posadził mnie na ławce rezerwowych. Miałem coś do udowodnienia – przyznał po wywalczeniu awansu do finału Champions League.
KONRAD WITKOWSKI
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 2/2020)