Włoski klub na sprzedaży Polaka zrobił jeden z najlepszych interesów w historii futbolu. Po odejściu Krzysztofa Piątka ofensywa kompletnie się posypała i Genoa nie potrafi do dziś dzień znaleźć złotego środka na niemoc strzelecką zespołu.
MACIEJ ŁANCZKOWSKI
W 2018 roku Genoa wyłowiła solidnie spisującego się na polskich boiskach Krzysztofa Piątka. W lipcu włoski klub zapłacił Cracovii 4,5 miliona euro i związał się wtedy z przyszłym reprezentantem Polski kontraktem do 2021 roku. Piątek błyskawicznie zaskarbił sobie serca kibiców z Genui, już w okresie przygotowawczym do nadchodzącego sezonu napastnik często wpisywał się na listę strzelców. Punkt kulminacyjny nastąpił w Pucharze Włoch, kiedy to 11 sierpnia 2018 roku w meczu przeciwko US Lecce były gracz Cracovii zdobył aż 4 gole. Później w lidze hurtowo pokonywał bramkarzy rywali, w pierwszych siedmiu starciach wpisywał się na listę strzelców z minimum jednym trafieniem na koncie. Trybuny momentalnie pokochały ich nowego pupila, jednak były już pogodzone z jego rychłym odejściem z drużyny i podbijaniem europejskich boisk na najwyższym poziomie. Genoa zdawała się dla niego za mała.
Świetna forma Piątka odbiła się szerokim echem w Europie i kilka miesięcy po przyjściu do Włoch ustawił się szereg chętnych, którzy byli zainteresowani usługami polskiego golledora. W mediach huczało od plotek i przymiarek, hiszpańskie brukowce informowały nawet o dużym zainteresowaniu ze strony Realu Madryt. Ostatecznie zawodnik postawił na Mediolan i transfer do kilkukrotnego mistrza Włoch – Milanu. W przeciągu niecałych sześciu miesięcy, klub z miasta położonego nad Morzem Liguryjskim zarobił blisko 30 milionów euro „na czysto”. Sprzedaż Piątka była rekordową w historii tego klubu. Wcześniej najwięcej otrzymano za Diego Milito w sezonie 2009/2010, kiedy to Inter wyłożył za napastnika 25 milionów euro.
Mimo pokaźnego budżetu i dużego zastrzyku gotówki, Włosi nie zdołali załatać dziury po Piątku i wraz z jego odejściem umarła linia ofensywna Genoi. W styczniu ubiegłego roku sprowadzono Antonio Sanabrię na zasadzie wypożyczenia. Młody Paragwajczyk z Realu Betis miał wejść w buty Piątka i to przede wszystkim na niego spadła odpowiedzialność za strzelanie goli. Początek miał niezły, w dwóch pierwszych ligowych meczach przeciwko Empoli i Sassuolo trafiał do siatki i prezentował się z niezłej strony. Pokonał również bramkarza Lazio w domowym meczu ligowym, po którym Genoa mogła dopisać do swojego konta kolejny komplet punktów. Na tym skończył się dorobek 23-latka i więcej goli w sezonie 18/19 nie zdobył, mimo że ciągle był brany pod uwagę w wyborze wyjściowego składu.
Mimo raptem kilkumiesięcznego pobytu Piątka w Genoi, wygrał w cuglach klubową klasyfikację strzelców sezonie 18/19, zdobywając aż 19 goli. Na drugim miejscu w tabeli znalazł się Christian Kouame z … 4 trafieniami w swoim dorobku. Identyczną statystykę strzelecką miał macedoński napastnik Goran Pandev, w nim również widziano kontynuatora dzieła Piątka. Były zawodnik Interu i Napoli stracił swoją dawną skuteczność i nie prezentował w Genoi poziomu sprzed kilku lat.
Kibice w Ligurii z wytęsknieniem oczekiwali letniego okna transferowego. Liczyli również, że władze ich klubu podejmą trafne wybory i sprowadzą napastnika, który choć w połowie będzie tak bramkostrzelny, jak reprezentant Polski. Genoa sprowadziła w poprzednim oknie transferowym łącznie dwóch napastników: Andrea Pinamontiego (z Juventusu na zasadzie wypożyczenia) i Sinana Gümüsa, który został kupiony z Galatasaray za 1,30 miliona euro. Zdecydowano się również na wykup Andrea Faviliego z Juventusu za 7 milionów euro, który wcześniej grał w Genoi na zasadzie wypożyczenia. Trwający sezon przyniósł ogromne rozczarowanie, wszyscy nowi napastnicy zawiedli i nie zbliżyli się choć trochę do wyników Piątka za czasów jego gry na Stadio Luigi Feraris. Duże nadzieje optowano w osobie Andrea Pinamontiego, który przez wielu uważany jest za jeden z największych talentów w calcio. 20-latek w 15 meczach strzelił tylko i jedynie 2 gole. Gümüs w ogóle nie zdobył zaufania sztabu szkoleniowego i zagrał tylko w 3 meczach.
Aplikację można ściągnąć na telefony i tablety, które korzystają z systemów Android oraz iOS. Wystarczy pobrać „Piłkę Nożną” z TEGO MIEJSCA (link działa tylko i wyłącznie na smartfonach i tabletach).
Obecna kampania w wykonaniu Genoi jest katastrofalna. Widmo spadku do Serie B krąży nad Stadio Luigi Feraris i wielce prawdopodobne jest, że taki scenariusz znajdzie swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Genoa z 14 punktami na koncie okupuje przedostatnie miejsce w tabeli, tracąc oczko do bezpiecznego miejsca, gwarantującego pozostanie w stawce najwyższej klasy rozgrywkowej we Włoszech. Ostatnie wyniki i dyspozycja drużyny pokazuje jednak, że walka o byt w Serie A na przyszły sezon będzie piekielnie trudna, tym bardziej że drużyna nie ma zawodnika, który weźmie na siebie odpowiedzialność za zdobywanie goli. Najlepszym strzelcem jest… lewy obrońca Domenico Criscito, 33-latek w 14 meczach zdobył 6 goli, o jedno trafienie więcej niż kontuzjowany Christian Kouamé, lidera wśród napastników. Rażąca jest ogólna statystyka Genoi, która w kadrze ma dziewięciu „snajperów”, tylko trzej z nich (Pinamonti, Kouamé i Pandev) wpisali się na listę strzelców w trwających rozgrywkach.
Davide Nicola przejął zespół kilka dni przed końcem 2019 roku i w swoich wypowiedziach niejednokrotnie zaznaczał, że będzie chciał zakontraktować nowego napastnika do swoich szeregów. Pojawiły się plotki o wypożyczeniu Piątka z drużyny Milanu, jednak napastnik nie jest zainteresowany powrotem do swojej byłej drużyny. Czas nagli, kolejka za kolejką ucieka. Gole są decydującym czynnikiem wygranych meczów, a w Genoi ich po prostu nie ma.