Arka, Korona, ŁKS, Widzew, Zagłębie – to nie wyliczanka drużyn z Ekstraklasy z początku XXI wieku, ale z jej zaplecza w sezonie 2020-21. Czy to będzie najmocniejsza I liga w historii?
Jak spiszą się „Arkowcy” w realiach pierwszej ligi? (foto: 400mm.pl)
KAMIL SULEJ
Do wymienionego kwintetu należy jeszcze dodać Bruk-Bet Termalikę, GKS Tychy, Miedź Legnica, Odrę Opole, Radomiaka… Pół ligi ma realne podstawy – sportowe, finansowe, organizacyjne – aby awansować do Ekstraklasy, która od połowy 2021 roku będzie już 18-zespołowa. Najmniej do tego grona pasuje Korona, która po spadku przeszła rewolucję. Wydaje się, że przed kielczanami sezon przejściowy, ale kielecką młodzież stać na wiele.
Najlepszą informacją dla Korony – poza wyprostowaniem spraw własnościowych – jest to, że do II ligi po sezonie spada tylko jedna drużyna. Przez dłuższą chwilę wydawało się, że grozić jej będzie droga jaką przebył Ruch Chorzów (z Ekstraklasy do III ligi) lub kluby z Łodzi (odbudowa od IV ligi). Na początku sierpnia kieleccy radni przegłosowali przejęcie, a właściwie odzyskanie, kontroli nad klubem. Trenerem pozostał Maciej Bartoszek, który uzyskał prawo do decydowania o kształcie kadry. Korona w wersji I-ligowej będzie bardziej polska, ale przede wszystkim ma być charakterna. Bartoszek szuka piłkarzy, którzy na boisku zostawią serce. To właśnie piłkarze o odpowiedniej mieszance mentalu i umiejętności piłkarskich stanowili o sile dawnej „Bandy Świrów”. Bez takiej specjalizacji Korona nie powalczy o nic więcej niż środek tabeli.
W stworzeniu mocnego składu ligi pomógł nie tylko awans Widzewa, ale i spadek trzech klubów z Ekstraklasy. Poza Koroną na zaplecze stoczyły się Arka oraz ŁKS. Gdyni nie było w I lidze od czterech lat, Łodzi tylko przez rok. Arka pozbyła się ośmiu obcokrajowców, dokonała ciekawych ruchów kadrowych, a przede wszystkim zatrzymała trenera Ireneusza Mamrota. Ten zna rozgrywki jak mało kto. Jako trener Chrobrego Głogów poznał bowiem I ligę na wylot. Różnica jest taka, że autorską drużynę w Głogowie budował przez kilka lat, zaś w Gdyni czasu nie ma, a kurs na Ekstraklasę jest jedynym właściwym. Mamrotowi w ambitnej misji postarają się pomóc starzy znajomi z poprzednich klubów: Szymon Drewniak i Bartosz Kwiecień. Szczególnym uznaniem trenera cieszy się drugi z wymienionych, który współpracował z nim i w Chrobrym, i w Jagiellonii.
ŁKS zatrzymał Hiszpanów, którzy częściej zawodzili niż zachwycali w Ekstraklasie. Być może liczą, że w ich przypadku powieli się przypadek Daniego Ramireza. Niedawny lider Rycerzy Wiosny był gwiazdą I ligi, a i w Ekstraklasie należy do najlepszych pomocników. Po jego odejściu do Lecha zaczęły się poszukiwania następcy. Jak na razie bezskuteczne. Znalezienie nowego lidera to jedno z najważniejszych zadań stojących przed Wojciechem Stawowym. Być może wyrośnie na niego któryś z młodych wilczków. Adam Ratajczyk potrafił błyszczeć nawet w Ekstraklasie, a Kelechukwu Ibe-Torti ma wszelkie dane, aby stać się objawieniem rozgrywek. Nowy rozdział ŁKS rozpoczął się od pokonania Śląska Wrocław po rzutach karnych w Pucharze Polski. Arkadiusz Malarz przyznał na Twitterze, że drużyna potrzebowała takiego zwycięstwa. Nic dodać, nic ująć.
Najciekawszych ruchów kadrowych dokonała Miedź. Po pierwsze zatrudniła Jarosława Skrobacza, który wykonał świetną robotę w GKS Jastrzębie – klub z południowej Polski pokonał w krótkim czasie drogę z III do I ligi. W poprzednim sezonie jastrzębianie zmagali się z poważnymi problemami finansowo-organizacyjnymi. Trener Skrobacz odszedł, ale szybko znalazł nowego pracodawcę. W Jastrzębiu-Zdroju walczył o byt (dosłownie i w przenośni), zaś w Legnicy będzie miał okazję powalczyć o coś więcej. Praca w ambitnej Miedzi będzie największym wyzwaniem w karierze 53-letniego szkoleniowca. Do dyspozycji będzie miał mocną kadrę, a także solidne zaplecze w postaci III-ligowych rezerw. W poprzednim sezonie Miedzi brakowało ognia w ofensywie. Zadbano więc o wzmocnienie przodów. Transfery Michała Bednarskiego (króla strzelców II ligi), Krzystofa Drzazgi oraz Kamila Zapolnika już stworzyły jeden z najsilniejszych ataków w rozgrywkach. Na razie teoretycznie. Czas na praktykę przyjdzie na zielonej murawie.
Z grona beniaminków największe aspiracje ma Widzew. Trener Enkeleid Dobi jest zwolennikiem ofensywnego futbolu. Do stylu trzeba jednak dołożyć zwycięstwa, a w I lidze będzie o nie jeszcze trudniej niż w II. W Widzewie mówi się o walce o najlepszą szóstkę, jednak podstawowym celem jest jak najszybszy powrót do Ekstraklasy. Budżet, kibice i stadion do tego predestynują. W tym równaniu brakuje jeszcze drużyny, ale nad jej budową trwają prace. Dawno niewidziana na zapleczu Ekstraklasy Resovia powalczy o spokojne utrzymanie, z kolei Górnikowi Łęczna nie powinien grozić ani awans, ani spadek. Klub ze stolicy Podkarpacia miał domowe mecze rozgrywać w Stalowej Woli, ale wygląda na to, że uda się dopasować Stadion Miejski zlokalizowany przy Hetmańskiej do wymogów I ligi.
Na kandydata numer jeden do spadku wyrasta GKS Bełchatów. Brunatni stracili niemal wszystkich piłkarzy decydujących o grze w poprzednim sezonie. Na domiar złego zaczną sezon na minusie. Dwa odjęte punkty to efekt zaległości finansowych.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU PIŁKA NOŻNA (34/2020)