Przejdź do treści
Flavio szaleje, Mamrot odchodzi

Polska Ekstraklasa

Flavio szaleje, Mamrot odchodzi

Zacznijmy od końca, czyli od niedzieli. Najpierw znakomity mecz rozegrała Cracovia, jeden ze swoich najlepszych w sezonie. Raków to nie jest wygodny rywal, tymczasem mógł przegrać wyżej niż 0:3 (fatalna pomyłka Rakoczego!). W ciągu kilku dni rozegrał przy Kałuży dwa spotkania, oba przegrane, choć akurat w Pucharze Polski Pasy uporały się z ekipą Marka Papszuna dopiero w rzutach karnych. W każdym razie piłkarze Michała Probierza, co warto podkreślić, stracili tylko jedną bramkę w sześciu ostatnich ligowych potyczkach.

Flavio Paixao dołożył w miniony weekend kolejne trafienia w lidze 
(fot. Tomasz Rulski/400mm.pl)


Lider na łopatkach

Trzecia kolejna porażka Piasta – nie tak finisz jesieni wyobrażali sobie fani mistrza Polski. W Szczecinie goście przegrali co prawda tylko 0:1, ale byli drużyną zdecydowanie słabszą W ofensywie nie mieli nic ciekawego do zaproponowania (4-14 w strzałach, 2-8 w celnych), z kolei Pogoń tylko swojej nieskuteczności zawdzięcza nerwową końcówkę. Buksa, Spiridonović czy Triantafyllopoulos mogli zamknąć mecz wcześniej. Portowcy odnieśli dziesiąte zwycięstwo w sezonie, piąte w stosunku 1:0, ale też ośmiokrotnie grali na zero z tyłu. Są dość oszczędni, pragmatyczni, ale chyba to ich kibicom specjalnie nie przeszkadza. Piast natomiast ma problem, ale jak powiedział po meczu Gerard Badia: – Mamy dwie opcje, albo płakać, albo grać dalej. Ja płakać nie będę…

Liderem po 17. kolejkach był Śląsk, u siebie niepokonany, zatem do meczu z Legią przystępujący z nadziejami kontynuowania tej serii, tym bardziej, że wspierało go ponad 30 tysięcy fanów. Zaczęło się fantastycznie dla gospodarzy, bo po zbyt pochopnym podaniu Wszołka do Lewczuka, ten drugi sprokurował rzut karny. Patrząc jednak na to, co wydarzyło się w tym meczu dalej, nawet gdyby Pich pokonał Majeckiego, Śląskowi mogłoby to niczego nie zagwarantować. Legia była bowiem jak walec, w dodatku walec z turbodoładowaniem w postaci Karbownika, Wszołka i Luquinhasa. Ta trójka była nie do zatrzymania, natomiast Śląsk bez Chrapka i Mączyńskiego właściwie miał niewiele do powiedzenia. Tak grająca Legia musi już wzbudzać respekt. W tej chwili ma tyle samo punktów co Pogoń, natomiast niekoniecznie łatwiejszy terminarz do końca roku – Wisła Płock u siebie i Zagłębie w Lubinie; Pogoń – Wisła w Krakowie i Korona na swoim boisku.

Wisła przegrywa 10 raz z rzędu

Dziwna sprawa z tą Koroną. Kiedy już wydawało się, że łapie równowagę (7 punktów w meczach z Zagłębiem, Rakowem i Lechem, w dodatku bez straty gola), przyszedł srogi oklep na Łazienkowskiej i znacznie boleśniejsza, choć pozornie tylko jednobramkowa, przegrana z Arką na swoim boisku. Przegrana, która Koronę spycha do strefy spadkowej i powoduje gorszy bilans bezpośrednich meczów z Arką, a to może zaboleć. Czy była to porażka zasłużona? Niekoniecznie. Gole trzeba jednak umieć strzelać, tymczasem Korona właśnie zaliczyła dziesiąty mecz w sezonie (doliczając fazę play-off jesteśmy mniej więcej dopiero na półmetku rozgrywek) bez zdobyczy bramkowej. Tu jednak słowo odrębne należy się Steinborsowi, bo to on – który to już raz – uratował Arkę. 


Wisła Artura Skowronka gra coraz lepiej, lecz punktów jak nie było, tak nie ma. W Zabrzu to Górnik przełamał swoją passę (11 meczów bez wygranej), natomiast Biała Gwiazda własną wciąż śrubuje i już dobiła dziesięciu porażek z rzędu, a do bezpiecznego miejsca w tabeli traci sześć punktów. Doświadczenie to cenna rzecz, ale wiekowi wiślacy Brożek i Błaszczykowski, którzy w pierwszej połowie robili różnicę, w drugiej nie wytrzymali trudów meczu. Z kolei ich zmiennicy nie mieli tej jakości, zaś Górnik wzmocniony Wolsztyńskim dostał jakby dodatkową szuflę węgla do pieca.

Tylko Legia lepsza od Mamrota

W Poznaniu niespodzianki nie było. Lech powoli krzepnie, jest coraz bardziej przewidywalny i nawet jeśli zajęło mu trochę czasu, by dobrać się do ŁKS-u, to w końcu pokazał nieco dobrej gry, a rozklepanie rywala przy drugiej bramce – palce lizać. I tak jak Lech zaczyna straszyć czołówkę, identycznie Lechia, której renesans związany jest z renesansem Paixao – autorem sześciu trafień w czterech ostatnich ligowo-pucharowych meczach.

Jagiellonii i Zagłębiu spadek nie grozi, lecz ambicje, a może i potencjał nie pozwalają na zakotwiczenie w dolnej ósemce, a póki co tak to wygląda. Przy czym perspektywy są chyba lepsze przed Zagłębiem, które mimo że czuło w nogach i płucach pucharowy mecz w Gdańsku, dość pewnie zgarnęło trzy punkty w Białymstoku. Przykra to dla kibiców Jagi konstatacja, ale ich zespole nic nie funkcjonowało jak należy, a najlepszy był bramkarz Sandomierski. Dogrywka nastąpiła w niedzielę – Ireneusz Mamrot, który prowadził Jagę przez 2,5 roku, rozwiązał umowę z klubem. Zaliczył 108 oficjalnych spotkań jako trener ekipy z Podlasia – odniósł 51 zwycięstw, 34 razy przegrał. – Sądzę, że gdy tutaj przychodziłem dwa i pół roku temu, nikt nie spodziewał się, że będę tu tak długo pracować. Ten czas był pełen dobrych, ale i tych gorszych, jak ostatnio chwil. Taka jest ta profesja – cytujemy trenera za oficjalną stroną klubową. Warto dodać, że w okresie kiedy Mamrot prowadził Jagiellonię, więcej punktów zdobyła tylko Legia… Do końca roku zespół z Podlasia prowadzić ma Rafał Grzyb. 

Zbigniew Mucha

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024