Finał Pucharu Polski tuż-tuż
Nie na PGE Narodowym, nie w maju i nie z udziałem drużyn, których powszechnie się spodziewano. Do być może najbardziej nietypowego sezonu w historii nie pasowałoby oczywiste zakończenie.
Który ze szkoleniowców będzie się dziś cieszył z trofeum? (fot. Jakub Gruca/400mm.pl)
KONRAD WITKOWSKI
W finale Totolotek Pucharu Polski spotkają się kluby pod pewnymi względami podobne. Oba aspirują do krajowej czołówki, w ostatnich latach zaliczyły sportowy progres, mają za sobą trudny, pełen wzlotów i upadków sezon. Podstawową cechą wspólną Cracovii oraz Lechii Gdańsk są jednak silne osobowości na stanowisku trenera. W piątek w Lublinie dojdzie do starcia czołowych polskich szkoleniowców średniego pokolenia.
KOLEDZY I RYWALE
Scena z Gali Ekstraklasy podsumowującej sezon 2018-19: Piotr Stokowiec udziela wywiadu stacji TVP Sport, nagle przed kamerą pojawia się Michał Probierz i po przyjacielsku wyściskuje trenera Lechii. Prywatnie dobrze się znają, lubią i szanują. Łączy ich wiele. Są z tego samego rocznika 1972 (Stokowiec obchodził 48. urodziny w maju, Probierz jest o cztery miesiące młodszy), obaj grali na pozycji pomocnika, rzadziej obrońcy, jednemu i drugiemu talentu piłkarskiego wystarczyło na bycie solidnym ligowcem (choć 260 meczów Probierza na poziomie Ekstraklasy to wynik dwukrotnie wyższy niż Stokowca). Stali się swego rodzaju strażnikami polskiej myśli szkoleniowej, niemal na każdym kroku apelują o szacunek dla zawodu, który wykonują, nie boją się publicznie wyrażać oburzenia, kiedy w klubach Ekstraklasy zwalniani są kolejni trenerzy.
Obaj mają w CV Jagiellonię oraz Lechię, jednak ich praca w tych klubach przyniosła zupełnie odmienne efekty. Stokowiec prowadził Jagę przez niecały sezon (2013-14), podczas gdy Probierz w ciągu sześciu lat – rozbitych na dwa podejścia – niemal zbudował sobie w Białymstoku pomnik. W Gdańsku na odwrót: Probierzowi podziękowano po dziewięciu miesiącach, zaś Stokowiec odpowiada za wyniki Lechii już od ponad dwóch lat i nic nie wskazuje na to, by w najbliższej przyszłości mógł stracić zaufanie przełożonych.
Jednemu i drugiemu nie można odmówić temperamentu. Należą do trenerów, którzy lubią mieć wpływ na funkcjonowanie nie tylko prowadzonego zespołu, ale całego klubu. Stawiają na swoim i mocno wierzą w podejmowane przez siebie decyzje. Nie tolerują przekraczania granic, w szatni rządzą twardą ręką. To ludzie z grupy tych, co do których nie sposób pozostać obojętnym: albo się ich uwielbia, albo nie znosi. Niektórym ich silne charaktery nie przypadają do gustu. Sławomir Peszko niedawno określił Stokowca mianem „śliskiego człowieka”, z którym „nigdy się nie dogadywał” i którego „ma nadzieję już więcej nie spotkać” (cytat za Onet. pl). Również Rafał Wolski nie krył żalu do szkoleniowca. – Od grudnia do dnia dzisiejszego (4 maja 2020 r. – przyp. red.) z trenerem nie rozmawiałem i nie powiedział mi, czym kierował się, odsuwając mnie od drużyny. Wystarczyło powiedzieć, że jestem za słaby. Dobrych relacji też nie mamy – oznajmił na Twitterze były zawodnik Lechii. Pomocnik zakończył wpis wymownym emotikonem przedstawiającym postać z bardzo długim nosem. Grono piłkarzy, którzy po odejściu z gdańskiego klubu publicznie uderzali w Stokowca, jest szerokie. Artur Sobiech stwierdził, że „z gorszym człowiekiem nigdy w piłce nie pracował” (wywiad dla Polsatu Sport). Według Milosa Krasicia trener „nie lubi piłkarzy z charakterem, takich, którzy mogą odpowiedzieć, mają swoje zdanie. Boi się ich. Woli się ich pozbyć, wysłać do rezerw, albo nie przedłużyć z nimi umowy” (źródło: Sport.pl). Serb podkreślił, że Stokowiec to utalentowany szkoleniowiec, który umie pracować z młodzieżą, ale nie potrafi dogadać się ze starszymi piłkarzami. Także Marco Paixao uważał, że trener nie potraktował go fair. Portugalczyk wyznał, że przez Stokowca musiał odejść z Lechii. – To zły człowiek. Od razu patrzył na mnie krzywo. Od początku mnie nie lubił i szukał powodu, by odsunąć mnie od zespołu – mówił w wywiadzie dla Sport.pl.
Także Probierz nie wszędzie może liczyć na przyjacielskie pozdrowienia. Trener Cracovii preferuje bycie na kontrze, polemizowanie z całym otoczeniem. Taki ma styl. Średnio obchodzą go konwenanse, co pokazał choćby nie podając ręki przed meczem Radosławowi Sobolewskiemu w czasie ich głośnego konfliktu. Probierz nie gryzie się w język, zwykle jest dosadny, co czyni go postacią wyrazistą i interesującą. Lubi robić show, na przykład na konferencjach prasowych, to element jego pozaboiskowej gry.
Obok Waldemara Fornalika są najbardziej doświadczonymi trenerami pracującymi obecnie w Ekstraklasie. Stokowiec ma na koncie 241 spotkań w najwyższej klasie rozgrywkowej, co przy 423 meczach Probierza i tak jest wynikiem dość skromnym. Rywalizują ze sobą od 2012 roku. W ciągu ośmiu lat ich drużyny spotkały się już 19 razy (z żadnym trenerem Stokowiec nie konkurował dotychczas tak często, jak właśnie z Probierzem). W ogólnym rozrachunku górą jest szkoleniowiec Cracovii, który zwyciężał dziesięć razy. Ostatnio Probierz ma patent na Stokowca, bowiem w pięciu kolejnych spotkaniach rozegranych od kwietnia 2019 roku zawsze wygrywała Cracovia (bilans bramek 13:3). Biorąc jednak pod uwagę tylko zmagania w Pucharze Polski, zdecydowanie lepiej radzi sobie obecny trener Lechii. Na cztery starcia Stokowiec – Probierz w rozgrywkach pucharowych aż trzykrotnie triumfował ten pierwszy (raz w roli szkoleniowca Jagiellonii i dwukrotnie prowadząc Zagłębie Lubin), jeden mecz zakończył się remisem.
Do podobieństw między Stokowcem a Probierzem zalicza się również zawartość gabloty z trofeami. Obaj trenerzy mają w dorobku po jednym Pucharze Polski. Szkoleniowiec Lechii spróbuje powtórzyć sukces sprzed roku. Probierz chętnie przekona się, ile waży aktualny Puchar Polski – gdy dekadę temu poprowadził do zwycięstwa Jagiellonię, trofeum było inne, a rozgrywki cieszyły się znacznie mniejszym prestiżem niż obecnie.
PROJEKTY DŁUGOTERMINOWE
Cracovia i Lechia rozegrają w Lublinie najważniejszy mecz sezonu. Stawką będzie Puchar Polski, miejsce w eliminacjach Ligi Europy, ale też potwierdzenie słuszności przyjętej koncepcji budowy zespołu. Dojdzie do starcia projektów długofalowych: w polskich warunkach wciąż nie jest standardem, aby ten sam szkoleniowiec pracował w jednym miejscu przez dwa, trzy lub więcej sezonów. W Krakowie oraz Gdańsku uznano trenerów Probierza i Stokowca za ludzi odpowiednich do stworzenia drużyn odpowiadających ambicjom klubów. Nadszedł czas weryfikacji ich działań.
Dobiega końca trzeci sezon pracy szkoleniowca Cracovii. Probierz zyskał ogromny kredyt zaufania u właściciela, Janusza Filipiaka, dorobił się nawet funkcji wiceprezesa. Tak mocnej pozycji nie ma żaden inny trener w Polsce: Probierz jest dla Pasów kimś w rodzaju menedżera w angielskim stylu, w klubie nic – w kwestiach sportowych – nie dzieje się bez jego wiedzy. Dlatego szkoleniowiec bierze pełną odpowiedzialność za wyniki osiągane przez drużynę. A te na razie trudno jednoznacznie osądzić. Pierwszy sezon skończył tylko w grupie B, w kolejnym zajął czwarte miejsce wśród najlepszych. W minionych rozgrywkach Cracovia celowała w podium i długo się na nim utrzymywała, lecz zatrważająca seria sześciu ligowych porażek zepchnęła ją w dół tabeli. Ewentualne zdobycie Pucharu Polski uratuje Pasom sezon i sprawi, że ocena pracy Probierza w trzyletnim cyklu wypadnie pozytywnie. W przypadku porażki na Arenie Lublin będzie 2:1 dla sezonów nieudanych.
Probierz postanowił oprzeć zespół na obcokrajowcach (w kadrze ma ich 18, zdecydowanie najwięcej w Ekstraklasie). Sytuacja, w której obecność Polaków w podstawowym składzie ograniczona jest do wymaganego przez regulamin jednego młodzieżowca, to kuriozum, ale trener broni się, powtarzając pytanie: ma grać ktoś dobry czy Polacy? Należy Probierzowi oddać, że potrafi sprowadzić do Krakowa wartościowych stranierich. W ciągu dwóch lat do klubu trafili Sergiu Hanca, Cornel Rapa, Pelle van Amersfoort, Rafael Lopes oraz David Jablonsky. Odkurzenie Airama Cabrery również się opłaciło.
Średnia punktów na mecz trenera Cracovii wynosi około 1,5. Skuteczniejszy jest Stokowiec, który w roli szkoleniowca Lechii zdobywa przeciętnie 1,74 punktu na spotkanie. Pracę w Trójmieście rozpoczął w trudnym momencie: przejął rozbitą drużynę po Adamie Owenie, otrzymał zadanie utrzymania w Ekstraklasie, ale w trzech początkowych meczach doznał kompletu porażek.
– Jestem trenerem, który sprawdza się w długofalowych projektach – mówił Stokowiec w marcu 2018 roku. Czas przyznał mu rację. Unikając spadku (13. miejsce na finiszu sezonu), zrealizował cel krótkoterminowy. Następnie zabrał się za układanie Lechii po swojemu. Przebudowana drużyna wywalczyła brązowy medal w Ekstraklasie i sięgnęła po Puchar Polski. Od października 2018 do marca 2019 gdański zespół zaliczył serię 16 meczów bez porażki. Stokowiec często podejmował zaskakujące decyzje personalne, odsuwał od składu wartościowych piłkarzy, lecz broniły go wyniki.
W przeciwieństwie do kolegi pracującego w Krakowie, trener Stokowiec odważnie stawia na młodzież. Pod jego wodzą duży progres zaliczyli Karol Fila i Tomasz Makowski, szanse pokazania się w Ekstraklasie otrzymują także nastoletni Kacper Urbański oraz Jakub Kałuziński. W porównaniu z Cracovią, Lechia to klub zarządzany dość chaotycznie i takie też bywają jej transfery. Mimo wszystko, choć na liście niewypałów znalazłoby się parę nazwisk, za kadencji Stokowca do drużyny trafiło sporo wartościowych graczy: Jarosław Kubicki, Sobiech, Rafał Pietrzak, Łukasz Zwoliński czy Conrado.
DWA TYGODNIE PRZYGOTOWAŃ
Dla jednych i drugich emocje w Ekstraklasie skończyły się stosunkowo wcześnie. W kolejce numer 35 Cracovia poległa w Warszawie, natomiast Lechia nie zdołała wywieźć choćby punktu z Poznania. W efekcie obie drużyny straciły szanse na zajęcie miejsca na podium i wywalczenie awansu do europejskich pucharów przez ligę. Zyskały za to dwa tygodnie na przygotowanie się do finałowej batalii w stolicy Lubelszczyzny.
Rezultaty dwóch końcowych kolejek Ekstraklasy straciły dla nich na znaczeniu. Trenerzy mogli z czystym sumieniem oszczędzać siły kluczowych piłkarzy na mecz o Puchar Polski. Cracovia mocno odczuwała trudy sezonu, zatem Probierz postanowił, że przeciwko Lechowi nie zagrają jego najważniejsi ludzie w ofensywie: Lopes, Van Amersfoort oraz Hanca. Odpoczywali również Michał Helik i Kamil Pestka. Jedną z bramek dla Kolejorza zawalił Michal Pesković, czym prawdopodobnie wypisał się ze składu na finał. Przeciwko Lechii w bramce powinien zagrać Lukas Hrosso – poza tym, że 33-letni Słowak wystąpił we wszystkich rundach Pucharu Polski, to na finiszu sezonu ma u trenera wyższe notowania niż Pesković.
Stokowiec już od kilku tygodni rotuje składem. W pierwszej połowie lipca Lechia rozegrała cztery mecze, w każdym prezentując inne zestawienie drugiej linii. Przeciwko Cracovii w środku pola zagrało trio: Kristers Tobers, Patryk Lipski, Jarosław Kubicki. W pucharowym starciu z Lechem wystąpili Kubicki, Makowski oraz Maciej Gajos. Cztery dni później na murawę stadionu przy Bułgarskiej wybiegli Kubicki, Makowski i Kałuziński. Z kolei na spotkanie z Legią trener zmienił ustawienie, posyłając w bój dwóch środkowych pomocników – Gajosa oraz Kałuzińskiego. Biorąc pod uwagę wyniki i postawę Lechii w powyższych meczach, w jedenastce na finał PP należy spodziewać się Kubickiego, Gajosa oraz Makowskiego.
Obaj finaliści mają za sobą bardzo wyboistą trasę do Lublina. Cracovia, paradoksalnie, najlepiej radziła sobie z najbardziej wymagającymi przeciwnikami – Jagiellonią w I rundzie oraz Legią w półfinale. Pomiędzy tymi potyczkami trwała droga Pasów przez mękę: wygrana z drugoligową Bytovią dzięki bramce zdobytej w 120. minucie, konkurs rzutów karnych z Rakowem Częstochowa i zwycięstwo po dogrywce z GKS Tychy. Lechia tylko w półfinale grała dłużej niż 90 minut. Początek miała stosunkowo łatwy, mierzyła się z zespołami z niższych lig: Gryfem Wejherowo oraz Chełmianką. Potem zaczęły się schody. W 1/8 finału drużyna Stokowca trafiła na Zagłębie Lubin, zaś w ćwierćfinale na Piasta Gliwice. W pucharowych bojach okazała się mistrzem odwracania losów meczu: zarówno z Gryfem, jak i Zagłębiem, Lechia potrafiła awansować, choć przegrywała już 0:2.
Dla Cracovii już sam udział w finale Pucharu Polski to wydarzenie historyczne. Natomiast Lechia ma szansę wywalczyć PP po raz trzeci, przy okazji dołączyć do nielicznego grona klubów, którym udało obronić trofeum zdobyte rok wcześniej.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 29/2020)