Fenomen kibicowania na mistrzostwach
Wielkie turnieje piłkarskie to nie tylko emocje związane z grą najlepszych piłkarzy na świecie. To też festiwal różnorodności na trybunach, gdzie kibice prześcigają się w kreatywności we wspieraniu swoich zespołów.
Kibice Belgii byli jednymi z barwniejszych podczas ostatnich mistrzostw (fot. Łukasz Skwiot)
Żadne inne rozgrywki nie wywołują w polskich kibicach takich emocji, jak mecze reprezentacji. Potwierdza to cykliczne badanie Sport.Barometr, prowadzone przez Pentagon Research, w którym blisko 90 proc. respondentów przyznało, że interesuje się spotkaniami kadry. To właśnie mecze „biało-czerwonych” gromadzą przed telewizorami największą widownię. Nawet marcowe spotkanie towarzyskie z Koreą Południową oglądało 8,5 mln osób, a ćwierćfinał mistrzostw Europy w 2016 roku, widziało aż 16 mln widzów!
Szaliki, koszulki i chusty
Mecze kadry narodowej to też momenty jednoczące kibiców we wspólnym celu – wspieraniu jedynej drużyny, której kibicuje cały kraj. Dlatego mecze reprezentacji wymagają szczególnej oprawy, inspirowanej barwami narodowymi. Polscy fani nie wyobrażają sobie dopingu bez szalików, koszulek czy czapek. Podczas wspomnianego spotkania z Koreą Płd. w Chorzowie 53 tys. osób odśpiewało hymn trzymając w górze białe i czerwone kartony, dzięki czemu całe trybuny zamieniły się w ogromną flagę Polski. Takie chwile budują niepowtarzalną atmosferę piłkarskiego święta.
Budowały ją także biało-czerwone chusty z podpisem Adam Nawałki, które przed meczem na Stadionie Śląskim kibicom rozdawała Warka. Marka piwa od lat związana z piłką nożną, przed czerwcowymi mistrzostwami przygotowała promocję, w której wygrać można 2 mln chust. Będzie je także rozdawała przed kolejnymi towarzyskimi meczami – z Chile (8 czerwca, Poznań) i Litwą (12 czerwca, Warszawa). Ten piłkarski gadżet może stać się symbolem kibicowania kadrze oraz talizmanem, który przyniesie jej szczęście i ubarwi czas futbolowego święta. A jak mecze swoich reprezentacji świętują nasi mundialowi grupowi rywale?
Świętowanie z prezydentem
Tradycyjnym sportem w Senegalu jest rodzaj zapasów, zwanych laamb, ale futbol również cieszy się ogromną popularnością. Tamtejsi kibice potrafią wyróżnić się z tłumu i w oryginalny sposób wspierać swoich zawodników. Gdy na mistrzostwach w 2002 roku sensacyjnie wygrali z Francją, tysiące fanów świętowało ten sukces w pobliżu Pałacu Prezydenckiego w Dakarze. Pod bramą roiło się od flag i roztańczonych ludzi, a udział w tej spontanicznej ceremonii wzięła nawet głowa państwa. Prezydent Abdoulaye Wade przejeżdżał przez stolicę siedząc na dachu auta, a dzień po wygranej zarządził święto państwowe, by wszyscy mogli celebrować do woli.
Senegalczycy lubią oglądać mecze w większych grupach. – Mecz to świętość. Zazwyczaj zbiera się grupa 15-20 ludzi i wspólnie oglądają mecz. Jak idziesz ulicą, to spokojnie może wejść, dołączyć, nikt cię nie przegoni. Podczas oglądania meczu wrzask jest niemiłosierny. Wręcz nie wypada siedzieć cicho – opowiadał Senegalczyk Emile Thiankane w rozmowie z Dziennikiem Łódzkim.
Przyśpiewki z Google Translatora
Swoje kibicowskie zwyczaje mają też Japończycy. Świat zadziwili podczas rozgrywanych w Brazylii mistrzostwach w 2014 r. Po meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej pozostali na stadionie, żeby… posprzątać swój sektor. Zdjęcia fanów zbierających śmieci do worków obiegły świat, a wielu kibiców z innych krajów okazywało im swój szacunek w mediach społecznościowych.
Japońscy fani potrafią jeździć za swoimi idolami nawet na drugi koniec świata. Gdy w polskiej lidze grał jeden z reprezentantów tego kraju, stadion w Gdańsku często był odwiedzany przez kibiców z Azji. Doceniają też piłkarzy w swojej lidze. Bramkarz Krzysztof Kamiński, doczekał się nawet przyśpiewki na swoją cześć. I to w języku polskim! Kibice za pomocą Google Translate przetłumaczyli jeden z angielskich zwrotów, zagrzewających do walki i wyszło z tego śpiewane łamaną polszczyzną „Idź do niego Kamiński!”. Nawet jeśli brzmi to zabawnie, to trudno odmówić Japończykom zaangażowania i determinacji.
Tańcz jak drużyna
Zaangażowaniem nie ustępują Japończykom kibice Kolumbii. Gdy piłkarze tego kraju wrócili do Bogoty po udanych dla nich mistrzostwach w 2014 roku, powitały ich setki tysięcy kibiców. Zawodnicy przedzierali się odkrytym autobusem przez morze flag i żółtych koszulek. Tradycyjnym zwyczajem fanów jest tam dmuchanie w rogi i charakterystyczny taniec, który kibice przejęli od zawodników, cieszących się w ten sposób po każdym golu.
Kolumbijscy kibice to też autorzy prawdopodobnie największej flagi, jaką kiedykolwiek rozłożono na stadionie. Fani jednego z tamtejszych klubów, na jego 101. urodziny przygotowali oprawę, która po pełnym rozłożeniu miała aż 32 tys. m2 powierzchni! Patrząc więc na to, jak różnorodnych mamy rywali, podczas czerwcowych meczów barwnie powinno być nie tylko na boisku, ale też na trybunach.