Fatalne liczby Legii z czołówką
Legia Warszawa doznała w sobotę piątej porażki w tym sezonie. Drużyna Aleksandara Vukovicia w bieżących rozgrywkach PKO Bank Polski Ekstraklasy kompletnie nie radzi sobie z rywalami, które są w tym momencie w górnej połowie tabeli. Gdzie tkwi problem?
Po raz pierwszy od rozgrywek 1976-77 stołeczna drużyn została dwa razy pokonana w jednym sezonie przez Pogoń Szczecin. Portowcy po 16. kolejkach są liderem PKO BP Ekstraklasy i wysyłają coraz poważniejsze sygnały, że będą się liczyć w walce o czołowe lokaty. A z tymi zespołami, które aspirują do rywalizacji o podium, legioniści sobie kompletnie nie radzą.
Zespół Vukovicia rozegrał w tym sezonie już osiem spotkań z ekipami, które są w górnej połowie tabeli, czyli z Pogonią (dwa), Cracovią, Śląskiem Wrocław, Piastem Gliwice, Wisłą Płock, Jagiellonią Białystok i Lechią Gdańsk. Bilans jest zatrważający – jedno zwycięstwo, dwa remisy i aż pięć porażek! Wszystkie klęski w bieżących rozgrywkach, jakich legioniści doznali w lidze, miały miejsce w starciach z drużynami, które zajmują obecnie miejsce w grupie mistrzowskiej. Spośród 29 punktów zdobytych, zaledwie pięć jest z bezpośrednimi (na półmetku sezonu zasadniczego) rywalami do walki o tytuł.
Dorobek punktowy to jedno, a bilans bramkowy to drugie. Legia w ośmiu meczach z drużynami z obecnej grupy mistrzowskiej strzeliła zaledwie sześć goli, a w sumie ma w dorobku 29 bramek i jest najskuteczniejszym zespołem w całej lidze! Okazałe zwycięstwa z Wisłą Kraków czy Górnikiem Zabrze mocno poprawiły nastroje w stolicy, bo przecież takich festiwali strzeleckich dawno legioniści nie urządzali, ale realiści cały czas zwracali uwagę na klasę drużyn, którym wicemistrzowie Polski zapakowali po solidnym worku goli. Wisła była kompletnie rozbita mentalnie, miała olbrzymie braki kadrowe, więc została bezlitośnie wypunktowana. W Górniku też czuć już aurę zmęczenia i znużenia na linii zawodnicy – trener, co jest widać od kilku tygodni. Zabrzanie ostatni mecz ligowy wygrali 25 sierpnia, co mówi samo za siebie.
Czy Legia zagrała złe spotkanie w Szczecinie? Nie. Czy Pogoń stworzyła więcej sytuacji? Nie. Drużyna Vukovicia była po prostu nieskuteczna, co zresztą przyznał sam trener. – Nie policzyłem jeszcze liczby sytuacji, ale myślę, że nie było ich mniej niż w spotkaniu z Górnikiem – przyznał szkoleniowiec wicemistrzów Polski. Pogoń to jednak zespół, który nie potrzebuje kilku sytuacji, aby w końcu zdobyć bramkę. Wystarczyły dwie okazje Adama Buksy, a Radosław Majecki przy drugiej próbie był już bez szans. Inna sprawa, że pomógł wydatnie przy tym Mateusz Wieteska…
Warszawianie praktycznie w każdym spotkaniu dominują nad rywalem, ale narażają się na kontry. Słabe drużyny nie potrafią tego wykorzystać. Lepsze natomiast, a za taką trzeba uznać Pogoń, są bezlitosne i punktują wicemistrzów Polski, tak jak zrobił to Buksa. Legioniści pokazywali już w tym sezonie dwukrotnie, że potrafią podnieść się z takiej sytuacji i odwrócić losy spotkania, ale w obu przypadkach były to ekipy z… dolnej części tabeli, czyli Lech i ŁKS.
Legia ma problem z drużynami z czołówki, a do końca rundy jesiennej pozostały cztery mecze. Cztery mecze, w których warszawianie zagrają z… dwoma zespołami z pierwszej ósemki i dwoma z dolnej części. Jeśli utrzyma się średnia z całego sezonu, to legioniści zapewne zdobędą siedem punktów, czyli pokonają Zagłębie Lubin i Koronę Kielce (dolna połowa tabeli), a ze Śląskiem i Wisłą Płock stracą punkty (górna połowa tabeli).
Cały czas zespół Vukovicia jest głównym pretendentem do tytułu. Wydawało się, że po ostatniej serii zwycięstw drużyna złapała właściwy rytm i będzie regularnie punktowała. Egzamin w Szczecinie z topowym rywalem jednak wypadł blado pod względem wyniku. Jak będzie dalej?
Paweł Gołaszewski