Przejdź do treści
Ewolucja relacji Guardioli i Artety

Ligi w Europie Premier League

Ewolucja relacji Guardioli i Artety

Jako piłkarze trenowali w tej samej drużynie. Jako szkoleniowcy najpierw współpracowali, a teraz rywalizują. Nade wszystko jednak Pep Guardiola i Mikel Arteta są przyjaciółmi, którzy pielęgnują swoją relację od 26 lat.



Dwaj przyjaciele z boiska i ławki trenerskiej. (fot. Forum)

MACIEJ SAROSIEK

Polega to tyleż na wzajemnym wspieraniu się, co na pokonywaniu kolejnych barier. Bariery wieku, wszak jeden jest z rocznika 1971, a drugi z 1982. Bariery statusu, ponieważ jeden był kapitanem i gwiazdą zespołu, do którego drugi nie potrafił się przebić; jeden pełnił funkcję menedżera, podczas gdy drugi mu asystował; jeden uchodzi za szkoleniowca wszech czasów, natomiast drugi znajduje się na początku kariery trenerskiej. Bariery geograficznej, gdyż przez większość znajomości żyli w innych krajach lub przynajmniej miastach. Bariery interesu, bo jeden prowadzi Manchester City, zaś drugi Arsenal. Żadna ich nie poróżniła. Zgodnie deklarują, że tak już zostanie.

WZMOCNIENIE ZAMIAST OSŁABIENIA

Największe zagrożenie stwarzała, stwarza i będzie stwarzać ostatnia z przeszkód. Cechujące obu Hiszpanów pasja, determinacja oraz ekspresja stanowią łatwopalną mieszankę, nad którą przy okazji każdego bezpośredniego starcia ich podopiecznych fruwają iskry. Pożar to tylko kwestia czasu, co stwierdził sam Guardiola. Wybuchnie raczej prędzej niż później, bowiem temperatura rośnie wprost proporcjonalnie do podnoszenia się stawki zmagań.

Długo była stosunkowo niska, wszak Kanonierzy nie konkurowali z Obywatelami o najwyższe cele. Brakowało im niezbędnej do tego jakości. Konsekwentnie ją jednak nabywali, stawali się coraz lepsi i lepsi, aż wreszcie w minionym sezonie zgłosili aspirację do zdobycia tytułu mistrzowskiego. W rezultacie dopiero siódma z dotychczasowych dziewięciu potyczek piłkarzy Mikela z zawodnikami Pepa nosiła znamiona rywalizacji czołowych, względnie równych sobie ekip w kraju. Bilans ośmiu zwycięstw niebieskich i zaledwie jednego czerwonych nie dziwi. Data odnotowania wyjątku już jednak owszem. Londyńczycy nie wygrali ani 27.01.2023, ani 15.02.2023, ani 26.04.2023, a 18.07.2020. Gdy ich podstawowym ustawieniem było jeszcze 1-3-4-3, defensywę współtworzyli David Luiz ze Skhodranem Mustafim, zaś opaskę kapitańską nosił Pierre-Emerick Aubameyang. W Tamizie upłynęło od tego czasu dużo wody, ale Arsenal Artety nie pokonał Manchesteru City Guardioli po raz drugi. Przed kolejną szansą stanie dzisiaj, przy okazji spotkania o Tarczę Wspólnoty.

Ranga meczu – nazywanego deprecjonująco gloryfikowanym sparingiem – nie podniesie jego temperatury do stanu zagrożenia pożarowego. To zaistnieje nie prędzej niż podczas starcia ligowego, zakładając iż obie drużyny znów będą pojedynkować się o mistrzostwo, na co wszystko wskazuje. Wówczas między przyjaciółmi może zrobić się płomieniście. – Nie wpłynie to jednak na szacunek, jakim się darzymy. Nie zniszczy naszej przyjaźni. Nie zmieni tego, jak ważni dla siebie jesteśmy – mówią chórkiem.

Mimo że współzawodniczą i triumf jednego równa się klęsce drugiego, życzą sobie dobrze. W trudnych momentach stają za sobą murem. Najwyraźniej dało się to zauważyć, gdy na Mikela spadała ogromna krytyka, media spekulowały na temat jego zwolnienia, a Pep nawoływał do zachowania cierpliwości, wykazania się wiarą w proces. Jak zwykle widział więcej. W chwilach szczęścia cieszą się natomiast sukcesem bliskiej osoby, gratulują sobie wzajemnie osiągnięć. Nawet tych notowanych własnym kosztem – Arteta dzwonił do Guardioli po rozstrzygnięciu ostatnich zmagań o tytuł mistrzowski.

Od kiedy nie pracują razem, zmieniło się jedynie to, iż rzadziej się widują i rozmawiając o futbolu nie poruszają kwestii swoich drużyn. Poza tym ich relacja zamiast osłabnąć, wzmocniła się. Przynajmniej tak czuje opiekun Kanonierów.

– Sądzę, że jesteśmy bardzo różnymi osobowościami – mówi. – Dobrze się dogadujemy i uwielbiamy spędzać razem czas. Mamy obsesję na punkcie piłki nożnej, rozumienia jej i szukania nowych rozwiązań w grze. Nauczyliśmy się tego w Barcelonie, ponieważ mieliśmy bardzo podobną edukację. W taki sposób żyjemy i oddychamy futbolem. Dlatego kochamy to, co robimy.

POD SKRZYDŁAMI IDOLA

W stolicy Katalonii wszystko się zaczęło. Tam się poznali, zbliżyli i zaprzyjaźnili. Dla nastoletniego Mikela było to niezwykłe wydarzenie. Sen na jawie. W jednej chwili był chłopakiem z San Sebastian, który dorasta kibicując Blaugranie z Michaelem Laudrupem, Romario, Christo Stoiczkowem, Ronaldem Koemanem i Guardiolą. W następnej znalazł się w La Masii, a Louis van Gaal zapraszał go na treningi z pierwszą drużyną, do której należeli Luis Figo, Rivaldo, Luis Enrique, Patrick Kluivert oraz, co najważniejsze, Pep.

– Był moim idolem. Bohaterem. Inspiracją. Wzorem do naśladowania. Przyglądałem się mu i chciałem osiągnąć to, co on. Kochałem sposób, w jaki grał, jak rozumiał boiskowe wydarzenia i jak na nie wpływał – wyjawił niedawno młodszy z Hiszpanów.

Starszy wziął go pod swoje skrzydła. Pomagał mu. Udzielał porad. Być może widział w nim pierwiastek samego siebie, rozumiał, dlaczego wielu porównuje do niego młodzieżowca. Łączyła ich budowa ciała, pozycja boiskowa oraz styl gry – obaj wykazywali się całkowitą bezinteresownością i gotowością do poświęceń dla dobra drużyny. Uosabiali tożsamość i charakter Barcelony (wyrażającej futbol w najpiękniejszy możliwy sposób, jak od dziecka uważał Arteta), choć oczywiście na inną skalę.

 


 A jednak Mikel nie stał się następcą Pepa. Nigdy nawet nie zagrał u jego boku. Talentu wystarczyło mu na trzy występy w przedsezonowych sparingach (w debiucie wszedł na murawę za swojego przyjaciela). W meczach o stawkę szkoleniowiec wolał posyłać w bój bardziej doświadczonych i klasowych Guardiolę, Enrique, Phillipa Cocu, Ivana de la Penę czy Emmanuela Petita. Do drzwi pierwszej drużyny coraz głośniej pukali również Xavi Hernandez i Andres Iniesta, którzy przewyższali Artetę pod względem umiejętności. Świadomy nikłych szans na przebicie się do podstawowego składu pomocnik opuścił Barcę na rzecz Paris Saint-Germain (w ramach wypożyczenia) i Rangersów (na zasadzie transferu definitywnego). Jego przygoda z klubem trwała pięć lat i zakończyła się 1 lipca 2002 roku. Niespełna trzy miesiące później z Camp Nou odszedł także Pep.

UZUPEŁNIAJĄCY SIĘ DUET

Ich futbolowe drogi ponownie zeszły się dopiero niemal półtorej dekady później. Starszy z Hiszpanów przybył do Anglii w celu zbudowania potęgi Manchesteru City. Chciał, by doskonale znający realia Premier League Arteta mu w tym pomógł. Już wcześniej korzystał z jego wiedzy na temat zespołów z Wysp, z którymi jego Barcelona i Bayern Monachium mierzyli się w Lidze Mistrzów. Pytał o ich mocne i słabe strony. O uczynieniu wtyki swoim asystentem po raz pierwszy pomyślał, gdy ta miała dopiero 30 lat i wciąż była aktywnym piłkarzem.

– Kiedy zakończyłem karierę, zadzwoniłem do niego i zapytałem, czy propozycja współpracy jest nadal aktualna. Była – wyjawił Mikel. Został pierwszym oficjalnie przedstawionym członkiem sztabu szkoleniowego Guardioli na Etihad Stadium.

Początkowo nie czuł się w roli trenera zbyt pewnie. Obawiał się, iż nie podoła zadaniu i zawiedzie bliską mu osobę. Ta znów wyciągnęła jednak do niego pomocną dłoń, ułatwiając odnalezienie się w nowej sytuacji. Nie minęło wiele czasu, nim Arteta wyspecjalizował się w pracy indywidualnej z zawodnikami. Szczególnie dużo zawdzięczają mu Leroy Sane, Raheem Sterling, Riyad Mahrez oraz Fabian Delph. Poczynili spore postępy pod czujnym okiem stawiającego pierwsze kroki w zawodzie szkoleniowca. Ten odpowiadał też za przygotowanie drużyny pod kątem zachowań przy stałych fragmentach gry. Wreszcie otrzymał od Pepa misję poprowadzenia Obywateli w starciu z Kanonierami. Efekt? Zwycięstwo 2:1.

Nadający na tych samych falach mistrz i uczeń, jak zwykło się o nich mówić, stworzyli świetnie dopasowany, uzupełniający się duet. Jego współdziałanie wydało owoce w postaci dwóch mistrzostw kraju, Pucharu Anglii, a także dwóch Pucharów Ligi. Wszystko w niespełna trzy i pół roku. Po ich upływie nastał kres gry do jednej bramki. Mikel poczuł gotowość do stania się głównodowodzącym. Nie zamierzając czekać, ani tym bardziej czyhać na sposobność przejęcia schedy po przyjacielu – który publicznie mu to wieszczył – podjął się wyzwania odbudowania Arsenalu.

PRZEDŁUŻENIE

Idzie mu bardzo dobrze. Nie brakuje opinii, że to zasługa Guardioli. Korzystania z odebranych od niego nauk i podpatrzonych u niego pomysłów. Nie trzeba mrużyć oka, by dostrzec podobieństwa między stylem gry Kanonierów i Obywateli. – Niewątpliwie jest przedłużeniem Pepa – opisuje opiekuna londyńczyków Vincent Kompany (to samo mógłby zresztą powiedzieć o sobie).

Hiszpanie nie do końca zgadzają się jednak z takimi poglądami. Starszy nie przypisuje sobie sukcesów kompana, mówi, że to bzdura i że nie można wykluczyć, iż w okresie współpracy nauczył się od Artety więcej niż Arteta od niego, a na pewno stał się dzięki niemu lepszym menedżerem. Młodszy podkreśla, że nigdy nie stosował metody „kopiuj i wklej” i że jest zupełnie innym szkoleniowcem niż Guardiola. Jednocześnie zaznacza jednak: – Nie siedziałbym tutaj i nie epatował chęcią i miłością do trenowania, gdyby Pep nie pojawił się w moim życiu i nie dał mi tych wszystkich szans.

Szacunek. Docenienie. Przyjacielskość. Ponad barierami. Od dwóch i pół dekady.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024