Eric Garcia, czyli nowy Pep Guardiola
Gdy 19 września 2019 roku pojawił się na boisku w meczu Premier League Manchesteru City z Watfordem, nikt nie wiedział, kim jest. Co nie zmienia faktu, że wszyscy i tak mieli pewność, iż to ogromny talent, bo Pep Guardiola byle kogo nie promuje. Obecnie można powiedzieć z całym przekonaniem: tak, Eric Garcia to stoper już dziś znakomity, a w niedalekiej przyszłości zapewne wybitny.
LESZEK ORŁOWSKI
Jego gra jest mało spektakularna. To nie Virgil van Dijk kasujący rywali jakby zgniatał puszki po coli. To nie Sergio Ramos, którego wszędzie pełno, który rwie się do karnych, strzela gole głową. To nie Leonardo Bonucci elegancko dyrygujący z tylnego fotela grą całego zespołu. To nie Niclas Suele straszący rywali posturą. To nawet nie zawadiacki Gerard Pique, nieustannie przestawiający kolegów z obrony.
W takim razie kim on jest, ów Eric Garcia? Otóż jest spokojnym, nie rzucającym się w oczy, niezbyt wysokim (182 cm) nastoletnim piłkarzem, który umie wszystko, co powinien umieć środkowy obrońca, ale nie pcha się, by to wszystko od razu pokazywać; z zademonstrowaniem każdego elementu kunsztu czeka na właściwy moment. Jego – nazwijmy ją tak – filozofia gry, to raczej filozofia ponadtrzydziestoletniego weterana, który już niczego nikomu nie musi udowadniać. Eric najwyraźniej wyszedł z założenia, że skoro postawił na niego ktoś taki jak Guardiola, też udowadniać niczego nie jest zobowiązany, kto chce się przekonać, jakie są jego umiejętności, niech poczeka.
Tylko Barca
Manchester nie jest jednak dla niego ziemią obiecaną. Gra w najbogatszym klubie świata nie stanowi szczytu jego marzeń. Minionego lata odmówił przedłużenia wygasającego już w czerwcu 2021 roku kontraktu z The Citizens, gdy tylko dowiedział się, że interesuję się nim Barcelona. Proponowano mu oczywiście istotną podwyżkę, bo obecnie zarabia tylko około siedmiuset tysięcy euro rocznie, ale to nie okazało się ważnym argumentem. – Chcę zagrać z Messim – powiedział krótko, a węzłowato. Klub z Katalonii oczywiście starał się go od razu kupić, ale się nie udało. Manchester nie zamierzał opuścić ani euro z ceny 20 milionów (najpierw zaśpiewał 30), a ostatnia oferta Barcy to było 10 milionów od razu plus 8 – gdyby zespół z Erikiem w składzie osiągnął odpowiednie wyniki, czyli w zasadzie też pewnych. Jednak władze MC powiedziały: nie, na co Josep Bartomeu zareagował obniżeniem propozycji do 5+8. Tak więc Barcelona postanowiła poczekać rok, by móc zawodnika mieć za darmo. Przecież w jej kasie zieje pustką! Niemniej teraz może żałować, że z powodu głupich dwóch milionów nie dokonała transferu. Jej stoperów dopadła bowiem plaga kontuzji i w pewnym momencie nie miał kto grać na tej pozycji!
Zachowanie młodego Katalończyka bardzo wzburzyło fanów MC nie rozumiejących, jak można przedkładać inny klub nad ich. Domagali się oni, by Guardiola w takiej sytuacji przestał wystawiać niewdzięcznika, dał szansę innym zawodnikom, bardziej przywiązanym do klubowych barw albo dwóm stoperom zakupionym latem. Nie wiadomo czy Pep zdecydował się posłuchać tych podszeptów, czy też po prostu zawodnik przegrywał rywalizację z innymi stoperami, ale faktem jest, iż także z powodów zdrowotnych, w tej kampanii zaliczył dopiero trzy mecze w Premier League i tyle samo w Lidze Mistrzów. Kiedy w 6 kolejce zagrał przeciwko WHU, jeden z kibiców napisał na forum, że męczy go oglądanie Garcii w błękitnej koszulce, a inny, iż wystawianie go to brak szacunku dla tych, którzy kochają MC. Kolejny napisał: „Powinien grać Stones, który przynajmniej nigdzie się nie wybiera. Guardiola ma chyba jakąś obsesję na punkcie rodaka”. Kto wie, czy sprawa Garcii nie zmieni nabożnego dotychczas stosunku fanów do katalońskiego menedżera. Ale Pep broni się, mówiąc: – To znakomity zawodnik. Ma 18 lat, a gra jakby miał 25. Nie mogę tego nie zauważać.
W sumie więc jest tak, że Eric Garcia potraktował wyjazd do Manchesteru jako Erasmusa, stypendium, które pozwoli mu się rozwinąć, by po powrocie tam, gdzie jego miejsce, prezentować odpowiedni poziom umiejętności.
Być może przejście Erica Garcii z Manchesteru do Barcy stanie na porządku dnia już w styczniu. Przecież kontuzjowany jest Pique i zespołowi jeszcze bardziej brakuje solidnego stopera. Na pewno nie ma pilniejszego wydatku, niż zakup gracza na środek obrony. A Manchester pewnie w końcu zszedłby z ceny. Ale oto w meczu szóstej kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów zawodnik doznał kontuzji biodra i nie wiadomo było zrazu, przez jak długi czas będzie pauzował. To mogło opóźnić wznowienie negocjacji.
Zdrada, zdrada
A jak to się stało, że Eric Garcia zdecydował się w 2017 roku wyjechać z Barcelony? W tym mieście się urodził w styczniu 2001 roku, ale dorastał w pobliskim Martorell. Jego rodzice byli i są zamożni, a on i jego młodsza siostra, Alicia, świetnie się sprawowali w szkole. Jednak tata (dziś lata do Anglii na wszystkie mecze Erika), a także dziadek to zagorzali kibice FCB. Gdy okazało się, że mały Eric świetnie sobie radzi na boisku, postanowili zainwestować w jego rozwój, by kiedyś zobaczyć go grającego na Camp Nou w koszulce w kolorach blau i grana. Właśnie to tłumaczy, dlaczego dziś zawodnik nie chce nawet słyszeć o pozostaniu w Anglii, lecz jedynym jego celem jest Barcelona.
W wieku siedmiu lat Erico, jak go nazywano, został zapisany do szkółki FCB. Tam szybko okrzyknięto go złotym dzieciakiem. Od razu został skierowany do starszego rocznika, a wkrótce mianowano kapitanem zespołu. Jego pierwsi trenerzy podkreślają, że nigdy wcześniej nie spotkali chłopca z wrodzoną dojrzałością taktyczną, który nieinstruowany wie, jak się należy zachowywać w każdej boiskowej sytuacji. Naprawdę wyglądał tak, jakby jego biologicznym ojcem był Pep Guardiola albo Xavi Hernandez, a nie senior Garcia. Zresztą, w Manchesterze ponoć odbywa z menedżerem The Citizens długie rozmowy o taktyce. W Anglii też wykrystalizował się jego zawodowy profil. Przybywał jako prawy obrońca, który może zagrać na środku defensywy. Dziś jest stoperem, którego trener widzi także jako defensywnego pomocnika. Identycznie zresztą wyglądało boiskowe emploi Guardioli. Może więc i Pep dojrzał w Eriku swego następcę, zobaczył siebie samego z młodości?
Wróćmy do Barcelony: mając 17 lat, Eric był gotowy do tego, by grać w pierwszym zespole. Ale nikt go do niego nie powoływał. Dlatego zdenerwowany tata i agent gracza dotarli do Pepa Guardioli i zaproponowali mu syna i podopiecznego do Manchesteru. Menedżer od razu wyczuł, że łapie znakomitą okazję.
Pep nie musiał nawet oglądać zawodnika, mógł w ciemno uwierzyć agentowi Erika. Jest bowiem nim nie kto inny jak sam Carles Puyol, filar Barcy w okresie, gdy Guardiola był jej trenerem. Współpracuje z nim inny legendarny zawodnik, Ivan de la Pena. Puyol zresztą, wyprowadzając z klubu jego perłę, naraził się na gniew fanów, którzy wyzywali go w internecie od zdrajców. Ciekawe, czy teraz nie zostanie obwołany uczniem Machiavellego, który wykorzystał Manchester City jako uniwersytet, gdzie przygotuje młodziana do występów w ukochanym zespole Barcy?
Sam zawodnik w wywiadzie udzielonym we wrześniu stawia sprawę jasno: – Jestem dziś tym kim jestem dzięki Manchesterowi City. Tutaj dostałem szansę. Za mną bardzo udany sezon. Wprawdzie nie przedłużyłem kontraktu, ale w nadchodzących rozgrywkach dam z siebie wszystko, by drużyna osiągnęła sukces, a ja mógłbym się godnie pożegnać.
Warto dodać, że po przybyciu na Etihad młody zawodnik najpierw został wzięty w obroty przez trenera drużyny rezerw Garetha Taylora. – Gaz i Pep mają tą samą wizję futbolu, w zespole U-23 gramy dokładnie tak, jak mają grać zawodnicy w pierwszej ekipie – wspominał po debiucie.
We wrześniu 2020 wypowiadał się natomiast jako świeżo upieczony reprezentant Hiszpanii. Wcześniej, od 2017 roku, Eric reprezentował Hiszpanię w kategoriach juniorskich, by dotrzeć do młodzieżówki i zaliczyć w niej cztery mecze. W dorosłej drużynie zadebiutował 6 września w meczu z Ukrainą i od tego czasu wystąpił w czterech spotkaniach. Bierze udział w rywalizacji o to, kto podczas finałów Euro będzie partnerował Sergio Ramosowi na środku obrony reprezentacji Hiszpanii. Oprócz niego w grę wchodzi kilku zawodników, z których najpoważniejszym kontrkandydatem dla Erika wydaje się Pau Torres z Villarrealu. Na pewno jednak młodego stopera zobaczymy podczas imprezy, na której jednym z rywali La Roji jest reprezentacja Polski.
Wszystko wskazuje więc na to, że kariera wszechstronnego, bo silnego, skocznego i bardzo dobrze wyprowadzającego piłkę stopera potoczy się w ten sposób: najpierw pojedzie na Euro, a potem podejmie treningi z Barceloną, do której przejdzie za darmo. Ale skoro jego wielkim marzeniem jest gra u boku Messiego, co zrobi, jeżeli w styczniu albo czerwcu gwiazdor zdecyduje się przenieść w drugą stronę? Może najlepszym sposobem na zatrzymanie w Manchesterze jednego z najbardziej obiecujących stoperów na świecie jest nakłonienie do przenosin obecnego króla futbolu?
ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 50/2020)