Przejdź do treści
Emerson Palmieri – najlepszy aktor drugoplanowy

Ligi w Europie Serie A

Emerson Palmieri – najlepszy aktor drugoplanowy

Za dużo na to, co zrobił do dziś, ale za mało na to, czego dokona w najbliższej przyszłości. W ten sposób usprawiedliwić możemy tyle miejsca, które oddajemy Emersonowi Palmieriemu. Brazylijczykowi, lecz reprezentantowi Włoch, triumfatorowi Ligi Europy, obrońcy Chelsea, ale być może już niedługo zawodnikowi innego wielkiego klubu.


TOMASZ LIPIŃSKI


Jeśli ufać transferowym plotkom rozpowszechnianym przez włoskich dziennikarzy, a co by o nich nie powiedzieć, to jednak – niczym psy gończe – bardzo wyczulonych na zapach każdej nowej zwierzyny, Emerson jest jedną nogą w Juventusie. 

Wielki finał

Aleksem Sandro w Turynie już się nasycili, a nawet przejedli i nabrali apetytu na kogoś z większym polotem, potencjałem i perspektywami. I to ponoć Maurizio Sarri wskazał idealnego kandydata na lewego obrońcę, a nawet wyrwanie go z Londynu postawił jako jeden z warunków zawarcia małżeństwa ze Starą Damą. I to paradoks pierwszy – będą inne, bo nafaszerowana jest nimi kariera Emersona. Dlaczego Sarri nalegał na kupno piłkarza, który w ostatnim sezonie nie był jego pierwszym wyborem, więcej – wydawał się być przezroczysty jak woda i dopiero wiosna dodała mu kolorów i smaku? 

W Chelsea pierwszeństwo należało się Marco Alonso. Przypadkowi bardzo ciekawemu i na pewien sposób nieco podobnemu. Kiedy Hiszpan opuszczał Fiorentinę i Serie A, a było to już trzy lata temu, to większość uznała, że okulary, przez które patrzyli na niego skauci Chelsea i wycenili na 26 milionów euro, musiały być różowe i podrzucone przez jakiegoś sprytnego menedżera. Skazany na pożarcie w Premier Leaugue obrońca pokazał pazurki. Znacznie podniósł swoją wartość, ba – został doceniony przez selekcjonera reprezentacji Hiszpanii. 

Przez pełne dwa sezony nie dało się o nim powiedzieć złego słowa. Był jak lokomotywa, w której nigdy nie brakowało węgla. W tym trzecim sezonie tłoki mu się zatarły. Niby liczba występów się zgadzała, ale z jakością bywało mocno na bakier. Dziennikarze, a wraz z nimi kibice, coraz głośniej narzekali na upór Sarriego, który nie bacząc na nic stawiał na sprzeciętniałego Hiszpana. Ale taka to już uroda tego trenera, dla jednych będąca zaletą, dla drugich wadą, że co obmyśli sobie na początku, to będzie w tym przekonaniu tkwił do końca. I tak było z podziałem obowiązków na lewej stronie defensywy Chelsea: dla Marcosa Alonso praca w lidze i laba w pucharach, w których pole do popisu dostawał Emerson. Z jego 27 meczów aż 17 przypadło na rozgrywki pucharowe. Poczucie dużego niedosytu w Premier League najbardziej rekompensował sobie w Lidze Europejskiej, w której zaspakajał głód piłki i z każdą rundą grał coraz lepiej. W Baku jego dośrodkowanie i główka Oliviera Giroud zmieniły przebieg nudnego, aczkolwiek wyrównanego do 49 minuty finału z Arsenalem. W tym meczu wreszcie był ważną postacią wielkiej drużyny, a nie zaledwie rezerwowym, tym wiecznie drugim z niby potencjałem, ciągle jednak czekającym na sprzyjający zbieg okoliczności. Był orłem, a nie tylko jego cieniem. 

(…)


CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (25/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”




Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024