Eliminacyjnych gier ciąg dalszy
Nuda – to słowo, które w kontekście niedzielnych meczów eliminacyjnych do przyszłorocznych mistrzostw Europy będzie odmieniane przez wszystkie przypadki z nad wyraz dużą częstotliwością. Dlaczego? Ano dlatego, że czekają nas spotkania, których końcowe wyniki nie zmienią absolutnie niczego w kwestii awansu lub jego braku na Euro 2020. Cóż, bywa i tak.
FOTO: REUTERS
Dzisiaj odbędzie się siedem spotkań eliminacyjnych. Mecze grupy B rozpoczną się punktualnie o 15:00, grupy A o 18:00 i grupy H o 20:45. Praktycznie rzecz ujmując wszystko, co miało być rozstrzygnięte, zostało już rozstrzygnięte. Co prawda aktualni mistrzowie Europy – Portugalia – nadal nie jest pewna awansu i z pozoru znajdują się w dość niebezpiecznej sytuacji (druga pozycja i tylko punkt przewagi nad trzecią Serbią), ale, jak to się zwykło słusznie mówić, pozory lubią wprawiać w błąd. Portugalczycy bowiem w ostatniej kolejce wybierają się do maluczkiego Luksemburga, a ich bezpośredni rywale w walce o awans, Serbowie, gościć będą w Belgradzie liderującą Ukrainę. Trzeba przyznać, że tylko cud może sprawić, że Luksemburczycy zdołają urwać jakiekolwiek punkty podopiecznym Fernando Santosowi.
Do meczów, które zapowiadają się względnie ciekawie i emocjonująco, można również zaliczyć konfrontację Kosowa z Anglią. Mając w pamięci pasjonujące starcie tych dwóch reprezentacji przed miesiącem na Wembley (Kosowo objęło prowadzenie już w pierwszej minucie, do przerwy Anglia strzeliła aż pięć bramek, lecz nie zniechęciło to gości z Bałkanów, którzy w drugiej odsłonie meczu dwukrotnie umieścili piłkę w siatce przeciwników) można oczekiwać, że i tym razem będzie się działo. Kosowianie wprawili w zachwyt cały Stary Kontynent swoją pasją, odwagą i brakiem kompleksów w grze. Podopieczni Bernarda Challandesa o mało co nie awansowali do fazy grupowej Euro, lecz utracili szanse wskutek porażki w meczu z Czechami. Poprzednim razem Dawid napsuł sporo krwi Goliatowi. Być może teraz jest pora, by to Dawid odniósł zwycięstwo?
No, i to by było na tyle, jeśli idzie o emocje. Bo w końcu jak oczekiwać boiskowych fajerwerków, gdy mierzyć się będą pewni awansu Czesi i pewni gry w play-offach Bułgarzy (co warto odnotować – mecz odbędzie się bez udziału publiczności; to pokłosie rasistowskiego skandalu w meczu Bułgaria – Anglia), gdy mierzyć się będą o nic nie grający Albańczycy z pewnymi awansu Francuzami, gdy mierzyć się będą przedostatni Andorczycy z pewnymi awansu Turkami, gdy mierzyć się będzie ostatnia Mołdawia z o nic nie grającymi Islandczykami? No właśnie – nuda.
Jan Broda, PilkaNozna.pl