El. ME: Kości zostaną rzucone
W najbliższą niedzielę około godziny 13.00 reprezentanci Polski poznają rywali w kwalifikacjach Euro 2016. Selekcjoner Adam Nawałka, pytany na tę okoliczność, za każdym razem odpowiadał, że nie ma wymarzonej grupy. Ani przeciwników, na których nie chciałby trafić. Bo gdy biało-czerwoni zaczną grać to, co zakłada, drużyna nie będzie musiała oglądać się na rywali.
ADAM GODLEWSKI
Wyjściowe założenie naszego trenera jest zapewne słuszne, pytanie tylko, czy w ciągu najbliższych miesięcy uda się wreszcie ułożyć zespół tak, żeby Robert Lewandowski zaczął zdobywać bramki, a reprezentacja – kolekcjonować zwycięstwa. O tym dowiemy się dopiero we wrześniu, po starcie kwalifikacji, które biało-czerwoni mają – przynajmniej teoretycznie – obowiązek przejść bez uszczerbku.
Dlaczego losowana będzie Francja?
We francuskim Euro wystąpią aż 24 zespoły, spośród 53, które przystąpią do kwalifikacji. Tak naprawdę jednak do wywalczenia są 23 przepustki, ponieważ Francja ma zapewniony udział w głównej imprezie z automatu. W finałowej puli jest jednak i tak aż osiem miejsc do rozdziału więcej w porównaniu z pięcioma ostatnimi turniejami o mistrzostwo Europy.
Dlaczego zatem gospodarze w ogóle – po raz pierwszy w historii – biją się w eliminacjach? Wspomniana rewolucja w przepisach została wymuszona przez centralizację praw telewizyjnych, dokonaną w tym roku przez UEFA, i powinna być korzystna dla reprezentacji kraju-organizatora finałów. Europejska unia piłkarska wyciągnęła wnioski z przypadków choćby Austrii czy Polski, które rozgrywając przez dwa lata jedynie spotkania towarzyskie, poleciały na łeb na szyję w rankingu FIFA. Gry o stawkę są punktowane przez światową federację znacznie wyżej, dlatego wcześniejsi gospodarze mistrzostw Starego Kontynentu, dostając nagrodę w postaci występu bez konieczności kwalifikowania się do turnieju, byli jednocześnie karani drastycznym spadkiem notowań w globalnej hierarchii. Szkoda, że prezydent UEFA Michel Platini wpadł na taki pomysł dopiero wówczas, gdy przed problemem stanęli jego rodacy, a nie na przykład cztery lata wcześniej, ale (podobno) lepiej późno niż wcale.
Dlaczego wylosuje Jan Tomaszewski?
W tym roku w roli głównej podczas ceremonii w Nicei wystąpią golkiperzy. Jak to się stało, że wśród największych bramkarskich sław Europy wystąpi legendarny nie tylko z polskiego punktu widzenia Jan Tomaszewski? Historię opisywałem już na naszym portalu (www.pilkanozna.pl), ale z okazji niedzielnego losowania warto ją odkurzyć. A odbyło się to mniej więcej tak: podczas jednego z rautów UEFA doszło do dyskusji na temat właśnie obsady sierotek podczas imprezy w Nicei, z której wynikało niezbicie, że jednym z głównych faworytów prezydenta Platiniego jest Hiszpan Arconada. Wówczas szef PZPN Zbigniew Boniek miał błysnąć refleksem: – Arconada, za co? To chyba tylko dlatego, że w finale mistrzostw Europy w 1984 roku wpuścił ci, Michel, piłkę po strzale z wolnego pod pachą i brzuchem, którą powinien był złapać z zamkniętymi oczami. W Polsce mamy na pewno lepszego bramkarza, bo chyba nie masz wątpliwości, że Tomaszewski przewyższał, i to znacznie, klasą Luisa?!
Prawda jest taka, że Arconada rzeczywiście dał w 57 minucie finału Euro ‘84 klopsa nie lada, zatem Platini nie miał prawa znaleźć argumentu na skuteczny odpór. Zibi, zapytany przeze mnie, dlaczego nie wytypował – choć mógł i nikt nie powinien mieć o to pretensji – do ceremonii w Nicei najbardziej rozpoznawalnego obecnie na świecie spośród naszych byłych golkiperów Jerzego Dudka ani swego przyjaciela z boiska, najbardziej utytułowanego naszego bramkarza w historii Józefa Młynarczyka, odparł bez zastanowienia: – Dudek jest jeszcze za młody na takie wspomnieniowe występy, a Józek – za mocno usunął się z życia publicznego i dziś znacznie ustępuje pod względem medialności Jankowi. Dlatego mój wybór Tomka był nie tylko najlepszy, ale i jedyny…
Dlaczego tak silna jest jego wiara?
Nasz legendarny golkiper, bohater polskiego meczu stulecia na Wembley w 1973 roku (przed którym słynny przed laty angielski szkoleniowiec Brian Clough – zapewne ze strachu i aby dodać, na szczęście bezskutecznie, otuchy rodakom – nazwał go… klaunem) i finałów Weltmeisterschaft ’74, bardzo spokojnie podchodzi do występu w Nicei. – Nie znam dokładnej listy losujących ani tym bardziej scenariusza ceremonii, który również dla mnie jest na razie owiany tajemnicą, ale wiem, że obok mnie na scenie pojawią się najlepsi z najlepszych w poprzednich dekadach – mówi „PN” Tomaszewski. – Oprócz Arconady, przede wszystkim Dino Zoff, Peter Schmeichel i Gordon Banks. Spotykamy się w Nicei już w sobotę o 20.00 na uroczystej kolacji, i pewnie wtedy poznamy pierwsze szczegóły akademii. Następnego dnia od razu po śniadaniu, o godzinie 10.00, zaplanowana jest próba generalna, a o 12.30 sygnał telewizyjny z losowania będzie już emitowany na cały świat.
Tomaszewski do Nicei leci wraz z dyrektorem departamentu komunikacji w PZPN Januszem Basałajem, a w składzie oficjalnej polskiej delegacji nie powinno zabraknąć nikogo znaczącego. – Lecimy z Januszem przez Wiedeń, a wraz z nami powinni na pokład wsiąść prezes związku Boniek, wiceprezesi Marek Koźmiński i Roman Kosecki, także sekretarz generalny Maciej Sawicki, a przede wszystkim – selekcjoner Nawałka. Nie muszę mieć specjalnie szczęśliwej ręki dla drużyny Adama. Bo wierzę, że jeśli dotrzyma słowa i będzie konsekwentny, na bazie czterech piłkarzy światowej klasy zbuduje drużynę, która nie tylko wejdzie bez trudu do finałów mistrzostw Europy, ale i we Francji wyjdzie z grupy. Na razie co prawda zmarnował dwa mecze, odpuszczając zawodników do młodzieżówki, ale na pewno wyciągnął właściwe wnioski. Nawet 5 minut gry utalentowanego młodzieżowca w pierwszej drużynie jest przecież ważniejsze niż 95 minut w zespole U-21. Nadal wierzę jednak w powodzenie misji Adama, dla której kluczowa będzie stabilizacja składu. Powinna mieć zatem miejsce już od marcowego spotkania ze Szkocją.