Ekstraklasa: Arka przegrywa ze Śląskiem
W drugim sobotnim meczu Ekstraklasy Arka przegrała w Gdyni ze Śląskiem 0:2.
fot. 400mm
Jeżeli piłkarze Arki mieli kiedykolwiek przerwać niefortunną serię meczów bez zwycięstwa, to przeciwko Śląskowi mieli dobrą okazję. Drużyna z Wrocławia przegrała pięć wcześniejszych spotkań na wyjeździe i fakt, że znajduje się poza strefą spadkową, zawdzięcza jedynie punktom, zbieranym na własnym obiekcie.
Spotkanie rozpoczęło się od niecodziennej sytuacji. Michael Olczyk w 4 minucie faulował we własnym polu karnym Damiana Gąskę, a do piłki, ustawionej na 11 metrze, szykował się Marcin Robak. Sędzia jednak skorzystał z systemu VAR i zauważył, że w tej samej akcji, ale wcześniej, piłkę ręką zagrywał Michał Chrapek, dzięki czemu zamiast rzutu karnego przeciwko Arce mieliśmy rzut wolny dla niej.
Pierwszy kwadrans spotkania można było zapisać na koncie gości, którzy nie zwracali uwagi na niekorzystny w ostatnich meczach bilans meczów na wyjeździe i starali się narzucić gospodarzom swoje warunki. Arka nie była w stanie przeprowadzić ani jednej składnej akcji ofensywnej. Jakby mało było słabej postawy piłkarzy, z nie najlepszej strony pokazali się sympatycy Arki. W 19 minucie kibice gospodarzy odpalili bowiem pirotechnikę, przez co mecz musiał zostać przerwany. Piłkarze wrócili do gry po 3 minutach.
Do 33 minuty Arka pozostawała bez ani jednego strzału, nawet niecelnego. Wtedy po rajdzie na strzał zdecydował się Michał Nalepa. Uderzenie było jednak bardzo niecelne.
Jeszcze na chwilę przed zakończeniem pierwszej połowy Śląsk mógł objąć prowadzenie. Na uderzenie z dystansu zdecydował się Gąska, ale piłka minęła bramkę Pavelsa Steinborsa. Arka nie pozostała dłużna. W piątej doliczonej minucie drugiej połowy na bramkę Jakuba Słowika uderzał Maciej Jankowski. Piłkarz odbiła się jednak od jednego z obrońców i wyszła na rzut rożny, którego gospodarze nie zamienili na groźną okazję.
Już na początku drugiej połowy Śląsk miał kolejną okazję do strzelenia gola. Błąd popełnił Luka Marić, do piłki doszedł Robak, ale na posterunku był Steinbors, który ofiarnie bronił dostępu do bramki. Łotysz potrzebował po tej interwencji pomocy sztabu medycznego – na szczęście mógł grać dalej.
W 60 minucie padł gol z… dośrodkowania. Jakub Łabojko próbował dograć w pole karne Arki, ale piłka miała na tyle nietypową trajektorię lotu, że niespodziewanie przeleciała nad Steinborsem i wpadła do siatki. Łotysz próbował jeszcze co prawda przerzucić piłkę nad poprzeczką, ale nieskutecznie.
Trener Zbigniew Smółka próbował reagować na to, co działo się na boisku, ale mimo przeprowadzonych zmian, wynik wciąż pozostawał niekorzystny. W 72 minucie do sytuacji doszedł Michał Janota. Strzał lidera gospodarzy został jednak zablokowany przez jednego z obrońców.
Starania Arki nie przynosiły efektów, a Śląsk jeszcze przed końcem meczu strzelił drugiego gola. Dośrodkowanie z rzutu wolnego Krzysztofa Mączyńskiego wykorzystał wprowadzony chwilę wcześniej Igors Tarasovs. Niewiele zabrakło, a Arka kilka chwil po stracie drugiego gola, straciłaby trzeciego. Robak zagrał jednak do Lubambo Musondy minimalnie za późno, przez co jego klubowy kolega został złapany na spalonym.
RK, PilkaNozna.pl