Dzielne Lazio nie dało rady. Wygrana Juventusu na Stadio Olimpico!
Piłkarze Lazio Rzym mieli wielką szansę na pokonanie Juventusu i chociaż przez wiele minut dominowali na boisku i po prostu byli lepsi od rywala, to i tak pozostali z niczym. Mistrz Włoch ponownie potwierdził swoją klasę i pokazał, że nawet kiedy gra słabszy mecz, to i tak jest w stanie odnieść zwycięstwo.
Wojciech Szczęsny był jednym z najlepszych piłkarzy Juventusu (fot. Reuters)
To właśnie ten mecz, a nie sobotnie starcie Milanu z Napoli był uznawany przez wielu za szlagier tego weekendu na boiskach Seria A. Kibice zastanawiali się, czy Lazio zdoła napsuć krwi faworytowi i zmusić go do pierwszej kapitulacji w tym sezonie. Juventus nie doznał jeszcze bowiem od początku kampanii ani jednej porażki i coraz częściej stawiano pytanie, czy „Stara Dama” jest w stanie przejść suchą stopą przez całe rozgrywki?
Jak się okazało, gospodarze przystąpili do spotkania niezwykle zmotywowani i od początku byli aktywniejsi, lepsi piłkarsko i dużo bardziej zdeterminowani do tego tego, by zainkasować trzy punkty. Jeśli zaś chodzi o Juventus, to najcelniejszą cenzurką dla jego poczynań niech będzie to, że w pierwszej połowie najlepszym zawodnikiem gości był… Wojciech Szczęsny, który kilkukrotnie ratował skórę swoim kolegom.
Jeszcze przed przerwą znakomite okazje mieli Wallace, Marco Parolo i oczywiście Ciro Immobile, jednak albo znakomicie bronił wspomniany Szczęsny, albo obrońcom Juventusu udało się desperacką interwencją zapobiec niebezpieczeństwu. I chociaż gol dla Lazio wisiał w powietrzu, to po 45 minutach mieliśmy bezbramkowy remis na Stadio Olimpico.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Nadal stroną przeważającą byli znakomicie dysponowani gospodarze. Mistrz Włoch nie potrafił znaleźć na nich recepty, a jego największe gwiazdy zawodziły. Niewidoczny był Cristiano Ronaldo, swoją grą na kolana nie rzucił również Paulo Dybala, a sabotaż w defensywie w najlepsze uprawiał najgorszy na boisku Emre Can. Niemiec grał bardzo słabo i w 59. minucie to właśnie on był sprawcą nieszczęścia swojego zespołu, źle ustawiając się w polu karnym przy rzucie rożnym i zdobywając gola samobójczego.
Rzymianie chcieli pójść za ciosem i mieli świetne okazje, by dobić leżącego na deskach faworyta. Bliscy szczęścia byli Immobile, a także Luis Alberto i można postawić tezę, że gdyby któremuś z nich udało się strzelić gola, to „Stara Dama” po takim ciosie już by się nie podniosła.
Piłkarze Lazio swoich szans nie wykorzystali, a skoro grali przeciwko tak klasowemu rywalowi, to musieli się liczyć z tym, że mogą zostać skarceni. Na kwadrans przed końcem skutek przyniosła dobra zmiana Massimiliano Allegriego, a do remisu udało się doprowadzić Joao Cancelo. Portugalczyk dopadł do piłki po strzale Dybali i z bliska dopełnił formalności. Wejście smoka!
Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, Juventus ponownie udowodnił, że jest zespołem cynicznym do bólu, który potrafi wykorzystać najmniejsze rozprężenie u rywala. Tak stało się w 88. minucie, kiedy Senad Lulic sfaulował przed własną bramką Cancelo i sędzie nie miał wątpliwości – „Starej Damie” należał się karny. Jego pewnym egzekutorem został Ronaldo i wygrana gości stała się faktem.
gar, PiłkaNożna.pl