Lechia walczyła do końca, sprawiła kibicom wiele emocji, ale ostatecznie wypadła za burtę Ligi Konferencji Europy. Gdańszczanie przegrali z Rapidem 1:2.
Sędzia rozpoczął spotkanie w fenomenalnej atmosferze na trybunach. Ponad 25 tysięcy osób przyszło wspierać Lechię, która również chciała należycie przywitać się z kibicami. Już w 3. Minucie gospodarzy na prowadzenie mógł wyprowadzić Christian Clemens, ale strzał Niemca minął austriacką bramkę. Podopieczni Tomasza Kaczmarka w pierwszym kwadransie dominowali, częściej meldowali się przy bramce przeciwnika niż Rapid przy polu karnym Lechii. Dobra gra trwała jednak tylko 15 minut. Potem zabójczą akcję wyprowadzili goście, a wykończył ją Nicolas Kuhn. Lechiści nie zdążyli jeszcze podnieść się po stracie pierwszej bramki, a już przegrywali 0:2. Sędzia podyktował rzut karny dla Zielono-Białych, choć powtórki wykazały, że arbiter popełnił błąd. Jakub Kałuziński faktycznie faulował Guido Burgstallera, ale przed polem karnym, więc Austriakom należał się rzut wolny. Na tym etapie Ligi Konferencji Europy nie ma jednak VAR-u, który mógłby zweryfikować pomyłki sędziów, zatem Marco Grull ustawił piłkę na jedenastym metrze. Dusan Kuciak wyczuł intencje 24-latka, ale piłka przeleciała mu po rękawicach. Zaledwie dwie minuty wystarczyły podopiecznym Ferdinanda Feldhofera, by zapewnić sobie bezpieczną zaliczkę i bardzo skomplikować gospodarzom kwestię awansu.
Kibice liczyli na to, że gracze Tomasza Kaczmarka ruszą do ataku i szybko wezmą się za odrabianie strat. W pozostałej części pierwszej połowy gdańszczanie co prawda stworzyli sobie kilka okazji, ale większość z nich daleka była od miana „groźnych”. Warte odnotowania były próby Kałuzińskiego oraz Łukasza Zwolińskiego. Obie jednak nie znalazły drogi do siatki. Rapid pozwolił nieco grać Lechii, starał się zagrozić gospodarzom z kontry. Dobrze interweniował jednak Kuciak, bardzo dobrze w defensywie prezentował się również Mario Maloca.
W przerwie Tomasz Kaczmarek przeprowadził dwie zmiany. Z boiska zeszli Clemens i Kałuziński (którzy nie mogli zaliczyć pierwszej części do udanych), a w ich miejsce pojawili się Flavio Paixao i Jarosław Kubicki. Widać było, że gdańszczanie chcą rzucić się na Rapid i zacząć gonić wynik. Po rozpoczęciu drugiej połowy gospodarze faktycznie wysoko podeszli do Austriaków i szybko stworzyli sobie kilka okazji. Wiedeńczycy mogli nawet przypadkowo skierować piłkę do własnej bramki, ale w porę oddalili niebezpieczeństwo. Chwilę potem uderzeniem głową Niklasa Hedla chciał pokonać Maciej Gajos, ale golkiper gości skutecznie interweniował. Kibice stworzyli świetną atmosferę i dopingowali Lechistów do ciągłej wiary w odwrócenie losów spotkania.
Rapid cały czas chciał podwyższyć prowadzenie, lecz dobrze w bramce spisywał się Kuciak. Gospodarze nieustannie starali się strzelić gola kontaktowego, ale ciągle czegoś brakowało. Kulała finalizacja akcji. Niekiedy Lechia była blisko, ale nadal nie potrafiła trafić do siatki gości.
Gospodarze przełamali się w 83. Minucie. Kapitalną akcję przeprowadził Filip Koperski, który został wprowadzony na boisko zaledwie kilka minut wcześniej. Młody prawy obrońca oszukał defensora Rapidu i podał w pole karne, gdzie wypatrzył Zwolińskiego. Napastnik Lechistów nie pomylił się i skierował piłkę do siatki.
Trybuny rozpaliły się do czerwoności! Doping sympatyków Biało-Zielonych stał się jeszcze donioślejszy. W 87. minucie w polu karnym Rapidu miała miejsce kontrowersja, gdy jeden z piłkarzy Lechii ponoć był faulowany. Sędzia, który w pierwszej połowie podyktował jedenastkę za faul przed polem karnym, w tej sytuacji był nieugięty. Ukarał nawet Rafała Pietrzaka za dyskusje.
Do końca spotkania trwała walka o korzystny wynik, ale finalnie się nie udało. Biało-Zieloni w ostatnim kwadransie stworzyli świetne widowisko, było blisko, żeby podopieczni Tomasza Kaczmarka doprowadzili do dogrywki. Druga połowa była dużo lepsza od pierwszej, ale puchary pokazują, że niezwykle ważna jest konsekwencja, której Lechii zabrakło.
jkow, PiłkaNożna.pl