Drążenie Legii w mule trwa
Jakby nie patrzeć, niespodzianki nie było. Legia Warszawa bez przełamania fatalnej passy w meczu ze Stalą Mielec. Mistrz Polski przegrał z ubiegłorocznym beniaminkiem 1:3, mimo że jako pierwszy objął prowadzenie. Zażegnania kryzysu w Warszawie jak nie ma, tak go raczej prędko nie będzie.
Piłkarze Legii wciąż bez przełamania (fot. 400mm.pl)
Legionistom mecz ze Stalą miał być przełamaniem fatalnej passy pięciu porażek ligowych z rzędu. Forma warszawian jest tragiczna i mecz z mielecką drużyną był całkiem niezłą okazją do przełamania i choć niewielkiego podbudowania czynników mentalnych, które obecnie w drużynie mistrza Polski są na poziomie zerowym.
I rzeczywiście Legia od początku wypracowała widoczną przewagę, była częściej przy piłce i konstruowała akcję na połowie przeciwnika. W 10. minucie Luquinhas oddał celne uderzenie, jednak bramkarz Stali bez trudu wychwycił piłkę po lekkim strzale Brazylijczyka. Legia nie dawała żadnych konkretów, jednak w 42. minucie objęła prowadzenie. Josue dośrodkował w pole karne Stali i Mateusz Wieteska lekkim strąceniem piłki głową pokonał Rafała Strączka.
Piłkarze Legii najwidoczniej osiedli na laurach i byli przekonani, że zejdą do szatni z prowadzeniem. Stal wykorzystała rozluźnienie w drużynie Legii i raptem minutę po trafieniu gospodarzy odpowiedział Maksymilian Sitek. Stal koncertowo rozklepała formację defensywną Legii i 20-letni gracz mieleckiej drużyny wpakował piłkę do siatki. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy Fabian Piasecki dał prowadzenie gościom. Zawodnik wdarł się w pole karne, wypracował okazję do oddania strzału i kąśliwym uderzeniem pokonał Cezarego Misztę.
Przez znaczną część drugiej połowy Stal nie istniała, dosłownie. Przyjezdni choćby na chwilę nie wyszli poza własną połowę i Legia zdominowała przebieg spotkania, mając przy tym kilka sytuacji pod bramką przyjezdnych… ale co z tego? Mistrz Polski znów grał bez jakiegokolwiek pomysłu. Niektóre akcje w wykonaniu Legionistów miały ręce i nogi i momentalnie było widać poprawę, tak jednak nie przekłada się to na zagrożenie pod bramkę rywali. Na domiar złego w 81. minucie Mateusz Żyro dobił swój były zespół, zdobywając trzecią bramkę dla Stali w tym meczu.
Kryzys trwa na całego i można z pełną dozą stwierdzić, że Legia Warszawa gra o utrzymanie w tym sezonie. Na 12 rozegranych dotąd meczów aż 9 zakończyło się porażką mistrza Polski, który zakotwiczył w strefie spadkowej i ma tylko punkt przewagi nad Górnikiem Łęczna, który zremisował w sobotę z Lechem Poznań.
Trzy punkty Stali Mielec pozwoliły drużynie Adama Majewskiego zanotować solidny skok w tabeli i plasuje się na 7. miejscu.
młan, PiłkaNożna.pl