Przejdź do treści
Dogrywka ze Sławomirem Stempniewskim

Polska Ekstraklasa

Dogrywka ze Sławomirem Stempniewskim

Jesienią 2021 roku Radomiak piął się w ligowej tabeli. Runda wiosenna była już wielkim rozczarowaniem w wykonaniu Zielonych, a władze klubu zwolniły Dariusza Banasika z funkcji trenera. Prezes Sławomir Stempniewski zapowiada, że zespół pod wodzą Mariusza Lewandowskiego w nowym sezonie ma zrobić progres.



Sławomir Stempniewski, prezes Radomiaka Radom.

PAWEŁ GOŁASZEWSKI


Odszedł pan z telewizji i nagle pojawiło się sporo kontrowersji sędziowskich…

Może błędów nie było więcej, ale miały spory ciężar gatunkowy i po prostu zostały bardziej nagłośnione niż miałoby to miejsce jeszcze kilka lat temu – mówi Stempniewski. – Radomiak na pewno nie czuł się skrzywdzony. Wyleczyłem się z krytyki arbitrów po dwuletnich występach na zapleczu Ekstraklasy. Czasem miałem wrażenie, że sędziowie chcą być świętsi od papieża i kiedy przyjeżdżali do Radomia, starali się za wszelką cenę pokazać, że nie są po stronie mojego zespołu, a każdą sporną sytuację rozstrzygali na korzyść rywala. Ta chęć usilnego pokazania niezależności powodowała, że obrywaliśmy. W Ekstraklasie jest zupełnie inny poziom sędziowania, to inna liga. Nagle doświadczyłem uczucia, którego wcześniej nie znałem – nie musiałem już z obawą sprawdzać obsady sędziowskiej! W niższych ligach, w czwartek, zawsze z niepokojem wyczekiwałem obsady, a teraz podchodzę do tego na luzie, bo wiem, że ktokolwiek przyjedzie, mecz będzie prowadzony na odpowiednim poziomie.


Pojawia się czasami tęsknota za pracą w telewizji?

Sentyment pozostał. Dla mnie to były świetne lata. Dzisiaj jednak zupełnie inaczej patrzę na futbol. Muszę przyznać, że jestem stuknięty na punkcie piłki. To jest rodzaj choroby, którą staram się w sobie… pielęgnować.

Telewizja plus Radomiak równa się najnowszy pakiet praw mediowych, który ma kosztować ponad 300 milionów złotych. Dla pana to dobry układ, że liga pozostanie w Canal+?

Jestem przekonany, że władze Ekstraklasy podejmą najlepszą decyzję dla klubów i nie czuję potrzeby, aby w jakiś sposób ingerować w ich działania.

Jest pan dzisiaj zadowolony z miejsca, w którym jest Radomiak zarówno pod względem sportowym jak i organizacyjnym?

Wyniki przerosły nasze oczekiwania, więc jestem usatysfakcjonowany z pierwszego sezonu na poziomie Ekstraklasy. Oczywiście, jak każdy ambitny człowiek, mam w sobie pewne poczucie niedosytu, bo jesienią byliśmy w tabeli naprawdę wysoko. Z drugiej strony dopiero uczymy się Ekstraklasy. Popełniliśmy sporo błędów, z których zamierzamy wyciągnąć wnioski. Nie jesteśmy nieomylni, nie mamy za sobą piętnastu sezonów na najwyższym szczeblu rozgrywek. Dlatego u progu kolejnego sezonu – patrząc na wszystko chłodno, bez emocji – taki wynik jak rok temu bierzemy w ciemno.

Z czego jest pan najbardziej zadowolony?

Właśnie z zebrania doświadczenia na poziomie Ekstraklasy, którego nam brakowało. Przez jakiś czas udawało się to maskować, ale kiedyś problemy musiały nadejść…

Minęło już trochę od zwolnienia Dariusza Banasika. Żałuje pan tej decyzji?

Decyzja była bardzo trudna, ale przemyślana. Wie pan, to jak w związku. Są cudowne momenty, są też gorsze, ale po czterech latach każde rozstanie jest bolesne. Natomiast dziś nie czuję już złych emocji. Przeżyliśmy razem piękny czas, pomogliśmy Darkowi, a on pomógł nam. I życzymy mu powodzenia w dalszej karierze, która na pewno będzie trwała. W Radomiaku trwać nie mogła, bo oceniliśmy, że pewna formuła się wyczerpała. Uznaliśmy, że ciężko będzie coś osiągnąć, jeśli nie pojawi się nowy duch w zespole. A ten mógł wnieść tylko nowy szkoleniowiec. Trzeba było dać impuls.


Dlaczego nie mogliście poczekać z decyzją do końca sezonu?

Biłem się z myślami. Był moment, kiedy chciałem podjąć taką decyzję. Ale później dotarło do mnie, że nie możemy tracić czasu. Chcielibyśmy, aby nowy szkoleniowiec miał go więcej, mógł poznać zespół i decyzje personalne podejmować na podstawie obserwacji, a nie intuicji.

Nowy trener zaczął od porażki 1:6 z Zagłębiem…

Piłka nożna jest okrutna. Rywale byli bardzo skuteczni, a my – bardzo nieskuteczni. I wyszło jak wyszło. Na szczęście Mariusz Lewandowski to twardy facet i dał sobie z tym radę.

Po tym meczu nie pojawiła się myśl, że zmiana była niepotrzebna?

Gdybym decyzję o zwolnieniu Banasika podjął z dnia na dzień, na pewno taka myśl by się pojawiła. Ale to był efekt wielu analiz, długich dyskusji. Dlatego zachowałem spokój. Wierzyłem, że jeśli Lewandowski będzie mógł popracować z zespołem, to efekty przyjdą.

Jest pan prezesem, który funkcjonuje blisko drużyny?

Nie mam zwyczaju wchodzić do szatni i mieszać trenerowi w kartach. Po to zatrudniam szkoleniowca, aby wykonywał swoje obowiązki bez pomocy prezesa.

Jakie zmiany zauważył pan po zmianie trenera?

Będziemy grać inaczej taktycznie. Chcemy się utrzymywać przy piłce, wymieniać krótkie podania, unikać dalekich i niepotrzebnych wybić. Radomiak ma też grać ofensywnie. Takie założenie towarzyszyło nam, kiedy wybieraliśmy nowego trenera.

Podstawowym młodzieżowcem w Radomiaku wciąż będzie bramkarz?

Tak. Sprawdził nam się ten model w ostatnich latach i chcemy przy nim pozostać. Dlatego pozyskaliśmy latem trzech golkiperów, którzy spełniają kryterium wieku. Konkurencja jest spora, mocno nad tym popracowaliśmy. Na przykład walka stoczona o Kubę Ojrzyńskiego z Liverpoolu nie była łatwa, chłopak mógł zostać w Anglii i trenować z pierwszym zespołem albo iść na wypożyczenie. Do tego są utalentowani Gabriel Kobylak i Albert Posiadała. Trener będzie miał przez cały sezon ból głowy…

Co stanie się z Filipem Majchrowiczem?

Trwają rozmowy transferowe w jego sprawie, na dzisiaj wszystko wskazuje na to, iż uda się sfinalizować tę transakcję. Z punktu widzenia drużyny jest to jedyny logiczny ruch. Dodatkowo mamy świadomość, że Filip ma za sobą świetny sezon, a dzięki temu znakomitą okazję, aby zrobić duży krok. Nie zamierzamy mu w tym przeszkadzać.

Ile ma ofert?

Sporo. I to z naprawdę ciekawych miejsc. Ale nazw klubów panu nie zdradzę, bo cały czas negocjujemy.

W umowie transferowej chcecie wpisać procent od kolejnej transakcji z jego udziałem?

Tak, ale…

Jeszcze nic nie zostało podpisane…

Dokładnie. Dlatego tym bardziej trzeba sprawę zachować w tajemnicy.

Spodziewał się pan, że Majchrowicz stanie się czołowym bramkarzem w Ekstraklasie? Sezon wcześniej był u was numerem trzy…

Nikt się chyba nie spodziewał, że przez rok tak się rozwinie. Jednocześnie widać było, że drzemie w nim spory potencjał, ale nie dostał wcześniej poważnej szansy. W Cracovii go nie doceniono. U nas Filip od pierwszego treningu pokazywał, że jest gotów, aby wygrać rywalizację w bramce. Wygrał ją i dzięki temu zapracował na transfer.

Majchrowicz ustanowi rekord transferowy Radomiaka?

Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu. Ale nie będę ukrywał, że kwota za ten transfer będzie solidna.

Dzisiaj rekord należy do Karola Angielskiego?

Tak, a dodatkowo kwota, którą wynegocjowaliśmy, nie jest ostateczna, ponieważ wpisaliśmy do umowy procent od kolejnego transferu. Równie istotne, jak pieniądze, jest to, że Karol został uczestnikiem pierwszej zagranicznej transakcji w historii Radomiaka. Zarówno on, jak i Filip, to nasi nieoczywiści bohaterowie. Przyjechali do Radomia jako piłkarze, którzy wcześniej nie byli gwiazdami ligi, ale u nas eksplodowali formą, weszli na wyższy poziom.

Na Angielskim udało się zarobić około 700 tys. euro?

Jest pan blisko. Pewna część kwoty trafiła do Wisły Płock, są też inne zapisy, ale generalnie jesteśmy z tych pieniędzy zadowoleni.

Radomiak ma gotowych następców?

Jeśli chodzi o Filipa to tak, w okresie przygotowawczym bardzo dobrze wyglądali Kobylak i Ojrzyński, a rękawicę rzucił im także Posiadała. Jeśli chodzi o następcę Karola, to pracujemy nad tym. Prawdopodobnie będzie to obcokrajowiec, choć rozmowy nie są łatwe, bo szukamy wśród piłkarzy, którzy nie narzekają na brak ofert.

Jest pan zwolennikiem przepisu o młodzieżowcu?

Jestem przeciwnikiem. Ten przepis daje przewagę klubom, które mają mocne akademie. Im jest łatwiej, ponieważ mają wielu jakościowych juniorów. Radomiak akademię dopiero rozbudowuje, na efekty szkolenia trzeba będzie poczekać kilka lat. Musimy wypożyczać młodzieżowców, aby mieć jakiekolwiek warianty. Już w drugiej lidze wymyśliliśmy system z młodzieżowcem w bramce i od kilku lat tego się trzymamy. Ale gdyby to ode mnie zależała przyszłość tego przepisu, to by go nie było.

Kto odpowiada dzisiaj za transfery w klubie?

Jesteśmy klubem rodzinnym, nie żadną wielką korporacją, i jak to w rodzinie bywa, każdy w jej życiu uczestniczy. Na czele zespołu stoi jednak dyrektor Octavian Moraru. Dużą rolę przy sprowadzaniu kilku nowych piłkarzy odegrał też trener Lewandowski.

Alexandru Buza jest cały czas w klubie?

Tak, zgadza się.

Wiosną była afera wokół jego osoby i uprawnień.

To była burza w szklance wody. Co prawda były pewne błędy i przeoczenia w sprawozdaniach, ale to jest to, o czym mówiłem – dopiero uczyliśmy się Ekstraklasy. Dostaliśmy trochę po głowie, ale zamiast się obrażać, wyciągnęliśmy z tego wnioski. Mamy zgłoszonego lekarza z wszelkimi uprawnieniami, a kolejnemu wyrabiamy właśnie licencję. Zapewniam, że w nowym sezonie nie będziemy mieć już problemów.

Czym przebiliście ofertę Lechii Gdańsk za Roberto Alvesa, że wybrał Radom jako swoje miejsce do życia, a nie Pomorze?

Ważną rolę przy tym transferze odegrali Moraru i Lewandowski. Moraru prowadził bardzo trudne negocjacje, bo Alves miał kilkanaście innych ofert, na przykład z Niemiec, Szwajcarii i Turcji. Lewandowski natomiast bezpośrednio rozmawiał z piłkarzem, przedstawił mu wizję zespołu, konkretny pomysł. I ta koncepcja spodobała się zawodnikowi. Zresztą, to nie jedyny gracz, którego Mariusz przekonał do gry u nas. Podobnie było z Mateuszem Grzybkiem, z którym współpracował w Bruk-Becie Termalice. Grzybka chciało kilka ekstraklasowych klubów, a mimo to wybrał Radom.

Jest pan zadowolony z jakości zespołu na ten sezon?

Proszę spojrzeć na chłodno: transfery zrobiliśmy szybko. Wyłożyliśmy na nie gotówkę. Wzięliśmy zawodników jakościowych, w tym wielu Polaków. Daliśmy trenerowi czas, aby wkomponować piłkarzy do drużyny. Nie mam zamiaru się chwalić, ale wydaje mi się, że takie założenia ma każdy klub w lidze, ale nie każdy potrafi je spełnić. My na starcie mieliśmy niemal skompletowaną kadrę.

Skoro był środek tabeli w poprzednim sezonie i mówimy o postępie, to Radomiak ma grać o europejskie puchary?

Nie namówi mnie pan na takie deklaracje. Drugi sezon dla beniaminka jest zawsze bardzo trudny.

Pierwszy chyba wcale nie jest łatwiejszy, skoro dwóch z trzech spadkowiczów to beniaminki.

No tak, ale beniaminek przez pierwszy rok zawsze jest nieodkryty, trochę anonimowy. My też z tego skorzystaliśmy, w pierwszej rundzie rywale nie wiedzieli, czego się po nas spodziewać. Ale teraz nie będzie taryfy ulgowej. Nie ukrywam, że świadomość tego wpłynęła też na nasze decyzje kadrowe.

Europejskie puchary wywołałem w nawiązaniu do pana wypowiedzi sprzed kilku tygodni dla portalu Meczyki.pl. Żałował pan tych słów?

Mamy świadomość naszych ograniczeń, nie jesteśmy Legią Warszawa czy Lechem Poznań, ale nie brońcie nam marzyć. Jesienią mieliśmy dorobek punktowy, który pozwalał myśleć o trzecim czy czwartym miejscu, które gwarantowały grę w eliminacjach europejskich pucharów. A więc tak, marzyliśmy. Wiosną jednak obudziliśmy się ze snu…

Ale sezon chyba i tak można zapisać po stronie plusów?

Oczywiście. Jesteśmy zadowoleni z historycznego wyniku.

Trener Lewandowski ma poprawić wynik z poprzedniego sezonu?

Nie postawiliśmy przed nim takiego zadania. Mariusz jest ambitnym człowiekiem, co pokazał we wcześniejszych klubach i sam będzie chciał osiągnąć lepszy wynik. Ale nikt mu nie powiedział: „Masz być piąty albo szósty”. Spokojnie, nie zwariowaliśmy.

Sztab szkoleniowy został rozbudowany?

Sprowadziliśmy na przykład specjalistę od przygotowania fizycznego Michela Huffa. Ma spore doświadczenie, pracował w Metaliście Charków, Sheriffie Tyraspol, Arsienale Tuła, Corinthians… Na koncie ma finał Pucharu Rosji czy awans do ćwierćfinału Ligi Europy. To fachowiec. Zawodnicy są zadowoleni z pierwszych tygodni współpracy. Wprowadziliśmy też system catapult, którego wcześniej brakowało, monitorujemy więc każdego piłkarza.

Trener Banasik często mówił o słabych warunkach do trenowania. Coś drgnęło w tym temacie?

Wrócę jeszcze raz do moich słów: uczymy się Ekstraklasy. Popełniamy błędy, a później wyciągamy z nich wnioski. Tak zrobiliśmy również w tym przypadku. Ruszyliśmy w dobrą stronę i czekamy na efekty. Za chwilę przeniesiemy się na nowy stadion. Liczę, że wiosną następnego roku będziemy mogli rozgrywać tam mecze ligowe. Przy nowym stadionie mamy też boisko treningowe, które wyremontowaliśmy. Powstaje nowe centrum treningowe, a pierwszy etap zakłada wybudowanie czterech boisk. Liczę, że dwa z nich będą oddane do użytku jeszcze w tym roku. Czas nagli, projekty są gotowe, czekamy na pozwolenie na budowę. Uzyskaliśmy dofinansowanie z Ministerstwa Sportu, za co warto podziękować panu ministrowi Kamilowi Bortniczukowi. Mamy też gigantyczne wsparcie od pana europosła Adama Bielana, który nie tylko jest pasjonatem futbolu, ale też świetnie rozumie piłkę. Radomiak jest klubem, który łączy w sobie różne opcje polityczne, bo trzeba pamiętać, że tereny pod budowę ośrodka należą do miasta, a my od dawna współpracujemy z prezydentem Radosławem Witkowskim… Mówi się, że sukces ma wielu ojców. W naszym przypadku tak właśnie jest, bo pomaga nam wiele osób, które mają Radomiaka w sercu. Działamy jak drużyna. Oby w tym sezonie ta drużyna znów pokazała klasę.

WYWIAD UKAZAŁ SIĘ NA ŁAMACH TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA” (NR 29/2022)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024