Dogrywka z Tomaszem Marcem
35-letni Tomasz Marzec od kilku miesięcy pełni funkcję prezesa Wisły Płock. Jest młody, ale czy to automatycznie oznacza, że jest zielony? Niekoniecznie. Co nie zmienia faktu, że przechodzi przyspieszony kurs pływania między grubymi rybami polskiego futbolu.
PRZEMYSŁAW PAWLAK
Nie mam problemu z rozmowami z Darkiem Mioduskim, Czarkiem Kuleszą czy Karolem Klimczakiem. Prezesem Wisły zostałem pod koniec lipca, ale znamy się przecież dłużej – mówi Marzec. – Na tle pozostałych szefów klubów Ekstraklasy jestem może młody, natomiast z Wisłą związany jestem od dawna, pracowałem w roli wiceprezesa, zdążyłem wcześniej zbudować relacje. Odnajduję się w towarzystwie grubych ryb. Żaden z bardziej doświadczonych kolegów nie dał mi odczuć, że chce mnie ograć lub że jestem płotką.
W którym stawie pan pływa – kojarzonym z grupą trzymającą władzę w Ekstraklasie, z Legią Warszawa, Jagiellonią Białystok czy Lechem Poznań, a może bliżej panu do Polskiego Związku Piłki Nożnej?
Interesy poszczególnych klubów nie zawsze są zbieżne, jednak w swoim gronie jesteśmy w stanie osiągnąć konsensus. Aby przeforsować dla ligi pewne rozwiązania, kluby muszą mówić jednym głosem, muszą trzymać się razem. Rozłamy w niczym nie pomogą. Tyle że nie oznacza to, iż z federacją nie można mieć dobrych relacji. W czasie pandemii PZPN wsparł kluby, trudno tego nie docenić. W ostatnich miesiącach współpraca jest dobra, obie strony normalnie ze sobą rozmawiają.
W sierpniu odbędą się wybory nowego prezesa PZPN, co kluby zamierzają wymóc na kandydatach?
Będzie ciekawie… Mówiąc jednak poważnie, plan jeszcze nie powstał, trwa proces wymiany myśli. Najpewniej pod koniec pierwszego kwartału roku dojdzie do spotkania klubów, na którym zapadną wiążące decyzje. Więcej w tym temacie nie ma sensu mówić, bo nie za bardzo jest o czym.
Szef Legii w znaczący sposób wypowiedział się w Lidze+ Extra na temat współpracy z przewodniczącym Kolegium Sędziów PZPN, Zbigniewem Przesmyckim, jakie są doświadczenia Wisły w tej kwestii?
Mając w pamięci ostatnie kolejki sezonu, w którym trenerem zespołu był Jerzy Brzęczek, jako przedstawiciel Wisły Płock nie powinienem wypowiadać się na temat pracy arbitrów… Nie zmienia to jednak faktu, że w ostatnich miesiącach wokół kwestii sędziowskich pojawiło się dużo kontrowersji. Trzeba zastanowić się, z czego to wynika, jak można pewne rzeczy usprawnić. Arbitrzy w Ekstraklasie korzystają z najnowocześniejszej technologii, a kontrowersji nie ubywa. Już dawno środowisko sędziowskie nie było tak mocno atakowane, coś jest nie w porządku. Pomiędzy Kolegium Sędziów a klubami powinien prowadzony być dialog.
Teraz go brakuje?
Odpowiadam tylko za Wisłę Płock – nigdy z panem przewodniczącym nie rozmawiałem, ale też w ostatnich miesiącach nie podejmowaliśmy prób. Doszliśmy do wniosku, że nawet jeśli oficjalnie wystąpimy o wytłumaczenie niektórych decyzji arbitrów, niewiele to zmieni, drugi raz mecz się nie odbędzie. W mediach tyle się jednak mówi o decyzjach podejmowanych przez sędziów, są możliwości weryfikacji, inteligentny człowiek zorientuje się czy decyzje były właściwe.
Na liście postulatów, które kluby zamierzają przedyskutować z kandydatami na stanowisko prezesa PZPN, znajdzie się pomniejszenie Ekstraklasy do szesnastu zespołów?
Z jednej strony nie wszystkie kluby są zadowolone z tego, że od kolejnych rozgrywek liga składać się będzie z osiemnastu zespołów, co w dużej mierze było decyzją prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, z drugiej – tarcza antykryzysowa przygotowana przez federację została dobrze przyjęta. Nie z każdymi decyzjami środowisko klubów musi się zgadzać, ale do wszystkich się dostosuje. Na ten moment oficjalnie chęć startu w wyborach zgłosił jedynie Marek Koźmiński, trudno przypuszczać, aby chciał odejść od reformy. A jeśli pojawi się nowy kandydat, zobaczymy, jaką wizję przedstawi. Układ osiemnastozespołowy na pewno będzie obowiązywał w dwóch kolejnych sezonach do wygaśnięcia obowiązującego kontraktu telewizyjnego – po pierwszym warto przeprowadzić analizę czy zmiana okazała się korzystna dla rozwoju polskiej piłki i na jej bazie decydować o przyszłości.
A pan opowiada się za ligą złożoną z szesnastu czy osiemnastu klubów?
Wisła Płock dostosuje się do każdego obowiązującego regulaminu.
Przeszedł pan szybki kurs dyplomacji, w pierwszym wywiadzie w roli prezesa Wisły, dla „Przeglądu Sportowego”, powiedział pan, że kluby w dobie pandemii nie otrzymały rekomendacji z federacji i Ekstraklasy S.A. odnośnie wznowienia przedsezonowych treningów. Kilka osób się zdenerwowało.
Może to dobrze? Mówiąc zupełnie serio, być może wypowiedź była trochę za ostra, ale inne kluby korzystając z naszego przykładu, zaczęły inaczej podchodzić do przygotowań do rozgrywek.
Pandemia znacząco odbiła się na sytuacji finansowej Wisły?
Rok zakończyliśmy zgodnie z planem – bez zaległości. Klub jest stabilny pod względem finansowym, zachował płynność. Oczywiście zanotowaliśmy inne wpływy, nie tylko ze względu na ograniczoną sprzedaż biletów, ale dało się zauważyć również spadek z tytułu handlu gadżetami czy niemożliwości spełnienia świadczeń sponsorskich. Kryzys spowodował, że część zaplanowanych rozmów z nowymi partnerami byliśmy zmuszeni odłożyć. Strat nie udało się więc uniknąć, a doszły jeszcze koszty testów na obecność COVID-19.
Ile miesięcznie kosztowały testy?
Klubom pomogły Ekstraklasa S.A. oraz PZPN, jesienią jednak w dużej mierze musieliśmy radzić sobie sami – tylko w listopadzie Wisła przeznaczyła na ten cel 60 tysięcy złotych. Planując budżet na 2020 rok, tych kosztów nie braliśmy pod uwagę.
Dlaczego Marek Jóźwiak przestał pełnić funkcję dyrektora sportowego Wisły?
Biorąc pod uwagę plan rozwoju klubu, uznałem, że z Markiem będzie trudno o jego realizację. Potrzebowaliśmy zmiany na tym stanowisku. Nie chcę mówić o konkretnych powodach. To, co było, odkreślamy grubą kreską. Idziemy do przodu.
Może jednak powie pan coś więcej?
Nie ma takiej potrzeby.
Co przemawia za Pawłem Magdoniem, który pojawił się w Wiśle na miejsce Jóźwiaka?
Paweł jest kojarzony z Płockiem, a zamierzam budować tożsamość klubu w oparciu o ludzi z Wisły. Dziś takich osób nam brakuje. Mamy skąd czerpać. Mam na myśli choćby Dariusza Romuzgę. Jesteśmy w kontakcie, mam pomysł z nim związany. Bartek Sielewski też wkrótce będzie musiał zastanowić się, co dalej, bo jego kariera zmierza ku końcowi. Chciałbym, żeby został w klubie. W zależności od tego, w którą stronę Bartek zamierza pójść – w charakterze skauta, w sztabie pierwszego zespołu, a może jako szkoleniowiec młodzieży, gdyż zapisał się na kurs trenerski. W drugim zespole jest Adrian Tokarski, młody chłopak, któremu zdecydowaliśmy się sfinansować kurs trenerski. Posiada predyspozycje do pracy szkoleniowej, przydzieliliśmy go do grup młodzieżowych, warto, żeby oprócz gry w piłkę, miał również związany z Wisłą plan B.
Wróćmy do kompetencji Magdonia, bo kojarzenie z Wisłą może okazać się niewystarczające do roli dyrektora sportowego.
Przez kilka miesięcy współpracował z klubem w roli skauta, to wystarczyło do stworzenia bazy kilkudziesięciu zawodników, którym warto się przyglądać. Dał się poznać jako osoba kompetentna w ocenie potencjału piłkarzy. Ma za sobą też działalność w Lechii Tomaszów Mazowiecki – pełnił funkcję wiceprezesa i dyrektora sportowego. To inny poziom rozgrywkowy, niemniej zdobył doświadczenie w zarządzaniu i nauczył się zmagania z różnymi przeciwnościami. Jest zaradny, potrafi odnaleźć się w kryzysowych sytuacjach.
Co jeszcze znalazło się w pana długofalowym planie na Wisłę?
Wprowadzenie drugiego zespołu przynajmniej do trzeciej ligi, co pozwoli na ogrywanie młodych zawodników wśród seniorów. Ma to związek z kolejnym punktem – od lat brakuje Wiśle piłkarza wychowanego przez klub. Musimy więcej zainwestować w akademię. Kilka tygodni temu zdobyliśmy złotą gwiazdkę w programie certyfikacji PZPN, co zapewni dodatkowe środki na szkolenie młodzieży. W marcu okaże się o jakich dokładnie kwotach mowa, niemniej można zakładać, że będzie to kilkaset tysięcy złotych. Stawiam sobie za cel wprowadzenie Wisły do Centralnej Ligi Juniorów, nie wygląda to dobrze, gdy klub z Ekstraklasy nie jest reprezentowany w najważniejszych juniorskich rozgrywkach w Polsce. Mamy też plan na rozwój bazy treningowej. Na terenie stadionu trudno o wygospodarowanie dodatkowego miejsca na boiska, ale dlaczego nie wykorzystać na przykład terenów Stoczniowca Płock?
Tylko skąd wziąć na to finanse?
Z Wisły raz w sezonie powinien wychodzić jeden duży transfer. Jeśli tak się stanie, część pozyskanych środków klub przeznaczy na rozbudowę infrastruktury sportowej.
Kto jest kandydatem do takiego transferu?
Dawid Kocyła i Damian Michalski. W niedalekiej przyszłości Wisła może zarobić na tych piłkarzach dobre pieniądze. W grę wchodzą transfery zagraniczne, obserwowani są przez kluby z Chorwacji, Holandii, Włoch i Francji.
A na których pozycjach Wisła zimą potrzebuje wzmocnień?
Do klubu dołączy jeden, góra dwóch zawodników. Pracujemy nad pozyskaniem ofensywnego gracza. Z klubem pożegnali się już Maciej Ambrosiewicz i Paweł Żuk. Wyselekcjonowaliśmy jednak większą grupę piłkarzy, z którymi chcielibyśmy się rozstać. To jednak delikatna kwestia, przecież może zdarzyć się, że wiosną będą potrzebni do gry. I patrzymy już na kolejny sezon. Trzynastu zawodnikom kończą się kontrakty, z około połową z tej grupy negocjujemy przedłużenie umów.
Pod koniec rundy posada Radosława Sobolewskiego była zagrożona, pojawiały się informacje, że jeśli w dwóch ostatnich meczach nie będzie punktów, nie będzie też Sobolewskiego.
Proszę prześledzić każdą moją oficjalną wypowiedź, żadne ultimatum trenerowi nie zostało postawione. Szkoleniowiec dostawał wsparcie, udało się wytrzymać ciśnienie, dwa zwycięstwa uspokoiły sytuację, pozwoliły na oddech. Nie będę jednak ukrywał, przed sezonem zakładaliśmy trochę inne wyniki. Ameryki nie odkryję, z tyłu głowy pojawiały się różne myśli, każące zastanowić się nad przyczynami takiego stanu rzeczy. Lampka ostrzegawcza się zapaliła, ale nie została rozgrzana do czerwoności – nie podchodziliśmy do sprawy na zasadzie: trener nie wygra, to go nie będzie.
Z Ekstraklasy spadnie tylko jeden zespół, ta świadomość pozwala prezesom na spoglądanie na pozycje trenerów z większym dystansem?
Na pewno.
Kiedy Wisła zagra na nowym stadionie?
Klub jako użytkownik obiektu pewne rozwiązania może sugerować. Pamiętajmy jednak, że głównym inwestorem jest miasto Płock, tam należy kierować wszelkie pytania. Koniec prac planowany jest na 2022 rok, inna dobra wiadomość – w grudniu na teren budowy wjechał ciężki sprzęt. Efekty będą widoczne już w trakcie pierwszych meczów po wznowieniu rozgrywek, bo grać będziemy w Płocku. Jest też szansa, że pod koniec 2021 roku kibice zasiądą na jednej z nowopowstałych trybun.
WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 2/2021)