Dogrywka z Sebastianem Musiolikiem
Jesienią ubiegłego roku został wypożyczony z Rakowa do Pordenone Calcio. Włoski zespół prowadzony przez Attilio Tessera w sezonie 2018-19 wywalczył awans do Serie B, potem zakwalifikował się do baraży o Serie A. Teraz jednak trenerowi za cel stawia się przede wszystkim utrzymanie na zapleczu. A pomóc ma w tym Sebastian Musiolik.
JAROMIR KRUK
Jak wygląda zwykły dzień piłkarza Serie B?
Najczęściej trening mamy we wcześniejszych godzinach, a potem udajemy się do domu – mówi Musiolik. – Trzeba brać oczywiście pod uwagę, że jest lockdown i otacza nas kiepska atmosfera wynikająca z COVID-19. Oczywiście są dni, kiedy trenujemy po dwa razy, a wszystko jest tak poukładane, by piłkarze jak najwięcej czasu spędzali w klubie. Na pewno męczy częste poddawanie się testom na koronawirusa, ale tak trzeba. Miałem już je z siedemdziesiąt razy, a nie jest przyjemne jak ciągle ktoś wsadza patyczek do nosa. Często po przyjściu do klubu odbywa się test, potem idziemy na obiad, po obiedzie trening i do domu. Mieszkam bardzo blisko obiektów Pordenone i na szczęście w towarzystwie dziewczyny. W tej szalonej rzeczywistości nie ma mowy o chodzeniu po sklepach, zwiedzaniu miasta, w którym akurat nie brakuje atrakcji dla turystów. Najgorzej mają regiony znajdujące się w strefie czerwonej, tam nawet nie otwiera się restauracji. W pomarańczowej są one czynne do godziny 18. Oczywiście trzeba chodzić w maseczkach. Wierzę, że w końcu sytuacja się poprawi i wszystko wróci do normalności. Tęsknią za tym Włosi, tęsknią Polacy, cały świat. Dobrze, że chociaż możemy grać w piłkę.
Duże różnice zauważyłeś między Pordenone a Rakowem?
Na pewno są inne mikrocykle treningowe, co ciekawe w Rakowie więcej było zajęć taktycznych. W Pordenone na każdym treningu są gierki. Jeśli chodzi o organizację to nie zauważyłem większych różnic, w obu klubach sprawy są należycie poukładane, piłkarze są monitorowani i mogą skupiać się na futbolu. Nie narzekam także na kwestie finansowe.
Trafiłeś z klubu bez stadionu do klubu też bez stadionu…
Raków ma swój stadion w Częstochowie, ale nie spełnia on jeszcze ekstraklasowych wymogów, więc musi korzystać z obiektu w Bełchatowie. Pordenone gra natomiast czterdzieści kilometrów od swojego miasta, w Ligagno nad Adriatykiem. Ja tylko raz miałem okazję zagrać przy kibicach. Trudna rzeczywistość, ale cieszę się, że mogę się sprawdzić w wymagających rozgrywkach, bo za takie uważam Serie B.
Poziom jest wyższy niż w Ekstraklasie?
Na drugim szczeblu rozgrywkowym w Italii bardzo poukładana jest gra w defensywie. Sędziowie pozwalają na znacznie więcej niż w Polsce, zespoły stawiają na agresywny futbol i bardzo zaciętą walkę. Widać jednak jakość, występuje tu wielu piłkarzy ogranych w najwyższej lidze włoskiej i nie tylko. Przykład pierwszy z brzegu – Kevin-Prince Boateng. Zawodnik z tak wspaniałym CV, uczestnik mundialu, gracz wielkich klubów jak AC Milan, Tottenham, Barcelona to jedna z najważniejszych postaci zespołu Monzy, też myślącego o awansie. Mówiliśmy o faworytach, więc w perspektywie całego sezonu najwyżej oceniam szanse teamu Boatenga i SPAL – prezentującego atrakcyjny, ofensywny futbol. Szczególnie zaimponował mi jednak ofensywny pomocnik Ascoli Abdelhamid Sabiri. Jego zespół plasuje się na samym dole tabeli, ale też potrafi grać w piłkę. Stąd również można się wybić, czego dowodem jest choćby Ernesto Torregrossa – napastnik, którego z Brescii ściągnęła Sampdoria. Teraz gra w Serie A i robi dobrą reklamę szalenie wyrównanej Serie B. W tej lidze podoba mi się, że nikt się nie przejmuje, że rywal uchodzi za faworyta, ale to też przypomina polską Ekstraklasę. Naprawdę wszystko może się zdarzyć. Intensywność też jest wyjątkowa, choćby w grudniu mieliśmy mnóstwo spotkań. W Italii mecz goni mecz, sobota – środa – niedziela i tak w kółko. Liga, krajowy puchar, więc się tych spotkań uzbiera.
Dużo trudniej tutaj o gole niż w Polsce?
Chyba tak, bo na co dzień spotyka się twardo grających obrońców, którzy nie przebierają w środkach, a do tego są dobrze wyszkoleni technicznie.
Trener Pordenone często z tobą rozmawia?
Coraz więcej na pewno rozumiem, bo uczęszczam na lekcje języka włoskiego i robię postępy. Nie mam wyjścia, bo w moim zespole prócz miejscowych są tylko dwaj Polacy i Chorwat. Ostatnio Attilio Tesser powiedział, żebym dalej mocno pracował na kolejną szansę, ona na pewno nadejdzie. Wiadomo, człowiek chciałby grać regularnie, ale czasami trzeba zaakceptować siedzenie na ławce.
Czujesz, że po dobrym listopadzie w Serie B, potem nieco przygasłeś?
Wydaje mi się, że utrzymuję się w podobnej dyspozycji jak wcześniej. Nigdy nie byłem typem goleadora, który seryjnie pokonuje bramkarzy. Zawsze pracuję dla zespołu, także w defensywie. Patrząc na minuty spędzane na boisku zaliczyłem w Pordenone całkiem przyzwoitą liczbę trafień. W sumie w listopadzie strzeliłem trzy gole – z Chievo Werona, Monzą i Pescarą. To na pewno rozbudziło apetyt, ale też dwie bramki zabrały mi błędne decyzje arbitrów. Z Cittadellą ulokowałem piłkę w siatce po rzucie rożnym i niby ktoś znajdował się na spalonym. No właśnie, niby… Z Cremonese przy 1:1 też zdobyłem prawidłowego gola, niestety sędziowie myśleli inaczej i poszła kontra zakończona przez przeciwnika bramką. Tak bezwzględna bywa piłka nożna, chcąc nie chcąc trzeba to zaakceptować. Wiem, że stać mnie na dużo więcej i jestem przekonany, że kolejne moje gole wkrótce przyjdą.
Wyborem numer jeden Tessera w ataku jest Davide Djily Diaw?
To typ takiego fightera, który idzie za ciosem i poluje na gole. Dobry zawodnik, od którego można się czegoś nauczyć. Korzystam z każdego treningu, bo nie brakuje u nas ciekawych chłopaków. Nie marnuję czasu w Pordenone, bo nie przyjechałem tu przecież na wakacje, tylko grać w piłkę. Gdy otrzymałem propozycję z tego klubu nie miałem zbyt dużo czasu na zastanawianie się. Wcześniej pojawiały się zapytania z innych krajów, a ja sam byłem już gotowy na wyjazd zagraniczny. Nie żałuję, że wybrałem Pordenone, a w nowym klubie zadebiutowałem trzy dni po sfinalizowaniu przenosin z Rakowa.
Jak Serie B wygląda pod kątem stadionów?
Nie ma co porównywać z Polską, ale i tutaj jest kilka fajnych obiektów. Spodobał mi się ten Salernitany, bo ma swój urok, a wiem, że ten zespół posiada przy tym bardzo oddanych kibiców. Obiekt Frosinone porównałbym do Arki Gdynia, choć na pewno jest dużo starszy. W Serie A jest znacznie więcej nowoczesnych stadionów. My Włochom proces rozwoju infrastruktury trochę wstrzymaliśmy, gdy UEFA Polsce i Ukrainie przyznała organizację Euro 2012. Po tej decyzji u nas ruszyło, a właśnie Włosi na jakiś czas stanęli.
Da się odczuć popularność calcio w Italii?
W Lidlu gdzie chodzę na zakupy, oczywiście w maseczce, trudno to akurat zauważyć. Przez pandemię życie codzienne nie jest takie jak wcześniej i na pewno każdemu to doskwiera. Przez tę maseczkę chyba też nie rozpoznają mnie kibice. Pordenone nie należy do ośrodków o wielkich piłkarskich tradycjach, dopiero się one budują. Nie oglądam też za dużo meczów w Internecie i telewizji, a o futbolu najczęściej rozmawiamy w szatni z kolegami.
Jak Włosi ocenili jesienne spotkania z Polską w Lidze Narodów?
Nie zauważyłem, żeby się nimi specjalnie przejęli. Wygraną u siebie z nami 2:0 potraktowali jako coś normalnego. Nie uważają nas za prestiżowego przeciwnika, oni przecież zawsze mierzą w triumfy w największych imprezach.
Stać ich na złoto w tegorocznym Euro?
Włosi bardzo patriotycznie podchodzą do swojej reprezentacji. Roberto Mancini mocno ją przebudował i przestawił na ofensywę. Ma w kim wybierać i na pewno wszyscy kibice mają nadzieję na sukces. To przydałoby się całej włoskiej piłce. Zauważyłem, że jak w telewizji są na przykład derby Manchesteru lub jakiś inny hit Premier League, to fan z Italii wybierze rozgrywany w tym samym czasie mecz choćby Torino – Sampdoria.
Często rozmawiasz z Polakami grającymi we Włoszech?
Bardzo pomógł mi w Italii mój klubowy kolega, Adam Chrzanowski. Dzięki niemu szybciej przystosowałem się do nowego środowiska. Utrzymuję kontakt z Piotrkiem Parzyszkiem, który gra w Frosinone, rozmawiałem z Marcinem Listkowskim broniącym barw Lecce, Kubą Łabojko z Brescii, Thiago Cionkiem obecnie występującym w Regginie. Sporo nas tu w Serie B. Zdarza się, że właśnie przy okazji analiz przedmeczowych przypominam sobie o kolejnych rodakach, z którymi rywalizuję na zapleczu włoskiej elity.
Polscy piłkarze cieszą się dobrą opinią na Półwyspie Apenińskim?
Skoro tak chętnie po nas sięgają kluby z Włoch, to chyba mówi to samo za siebie. Polacy dobrze podchodzą do futbolu, są zdyscyplinowani, sumienni i pracowici. Myślę, że kluby Serie A i Serie B w dalszym ciągu chętnie będą sprowadzać naszych piłkarzy.
W Rakowie o tobie nie zapomnieli?
Nie, bo jestem przecież zawodnikiem Rakowa, tyle że wypożyczonym. Nie można wykluczyć, że po sezonie 2020-21 wrócę do Częstochowy. Na razie jednak nie myślę o tym co będzie za pół roku, chcę się wykazać w Pordenone.
Może z zespołem Attilio Tessera awansujesz do Serie A?
Jesteśmy dość wysoko w tabeli, co chyba nie jest wielką niespodzianką, bo w poprzednim cyklu rozgrywkowym Pordenone załapało się do baraży o Serie A. Działacze jednak twardo stąpają po ziemi, a najważniejszym zadaniem dla nas jest utrzymanie. Jeśli się uda ugrać więcej wszyscy będą szczęśliwi. Ja biorę pod uwagę pozytywne scenariusze i mam nadzieję, że Pordenone zajmie wysokie miejsce w końcowej tabeli, oczywiście z moim wkładem.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 4/2021)