JAROMIR KRUK
8 lipca biorąc udział w wielkich derbach Pragi pomiędzy Slavią a Spartą, przeczuwałeś, że możesz trafić do polskiej Ekstraklasy?
Nawet nie wiedziałem, że taka możliwość będzie – mówi Frydrych. – Po zakończeniu poprzedniego sezonu podjąłem decyzję o opuszczeniu Slavii, gdzie spędziłem kilka pięknych lat i odnosiłem sukcesy. Wydawało się, że przeniosę się do Turcji, ale czekałem długo na konkrety. W międzyczasie pojawił się temat Wisły Kraków, która mocno o mnie zabiegała i obecnie jestem zawodnikiem słynnego polskiego klubu.
Dużo wiedziałeś wcześniej o Wiśle?
W Baniku Ostrawa moim bardzo dobrym kolegą był Dawid Pietrzkiewicz, miałem niezłą orientację w waszej piłce. Wisła często grała w europejskich pucharach, sięgała po tytuły w kraju, przeszło przez nią wielu wspaniałych piłkarzy. Jednym z nich jest Jakub Błaszczykowski. Gdy zainteresowała się mną Wisła, perspektywa gry z Kubą zadziałała na wyobraźnię. Wprawdzie trochę ostatnio pauzował, ale z Podbeskidziem pokazał wielką klasę. Błaszczykowski jest wielką postacią, superczłowiekiem i piłkarzem z ogromnym bagażem doświadczeń z Bundesligi, Champions League i reprezentacji. Nie raz wygrywał z przeciwnościami losu i pozostał inspiracją dla wielu ludzi. Widzę, jak pomaga młodym zawodnikom, jakie rady daje, jak jest koleżeński. Miło się z nim rozmawia o futbolu. Niejeden piłkarz chciałby znaleźć się na moim miejscu.
W Polsce trwa dyskusja o przydatności Błaszczykowskiego do drużyny narodowej. Czy twoim zdaniem Kuba ma szanse, by znaleźć się w gronie powołanych na finały mistrzostw Europy?
Kuba jest jednym z najsłynniejszych i najbardziej rozpoznawalnych polskich piłkarzy ostatnich lat. Obejrzałem na DVD jego gole z reprezentacji i Borussii Dortmund – zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Kuba nie zapomniał, jak gra się w piłkę, ma sporo walorów i bardzo nieprzyjemny dla bramkarzy strzał. Czechom też dał się kiedyś we znaki. Jeżeli Błaszczykowskiego ominą urazy i będzie w dobrej formie fizycznej, pojedzie na Euro i odegra na nim poważną rolę. Ma doświadczenie z imprez najwyższej rangi, bodajże na poprzednich mistrzostwach Europy był najlepszym polskim piłkarzem.
Uważasz, że możesz pomóc Wiśle Kraków w osiąganiu wyników na miarę ambicji kibiców?
Wisła znajduje się na dobrej drodze, by odzyskać świetność. Klub przeszedł sporo zawirowań w ostatnich latach, stał na krawędzi, ale w trudnym momencie pomogli mu też kibice i przyjaciele, jak na przykład Kuba Błaszczykowski. W Slavii było podobnie, trzeba było zaczynać odbudowę klubu niemal od zera. Udało się dojść aż do Ligi Mistrzów, poukładać odpowiednio struktury, szkolenie młodzieży. Ostatnio wygrywamy i idziemy w górę tabeli. Mogę coś zaoferować Wiśle, moje doświadczenie z areny międzynarodowej też się przyda w polskiej lidze.
Liga polska jest lepsza od czeskiej?
Jestem za krótko w Polsce, by bawić się w porównania. Jeśli chodzi o styl gry, w Ekstraklasie większy nacisk kładzie się na ofensywę, mecze bywają bardzo widowiskowe. Zauważyłem, że nie brakuje u was zawodników dobrze wyszkolonych technicznie, nie bojących się grać jeden na jeden, ryzykować. Ale jest też więcej boiskowej walki, więcej siły. W mojej ojczyźnie większość zespołów na pierwszym miejscu stawia na obronę – gra, żeby nie tracić goli. Ryzyko jest podejmowane głównie wtedy, gdy już nie ma innego wyjścia.
Jak się grało w Lidze Mistrzów przeciw Leo Messiemu?
To było rok temu i pewnie nie zapomnę tego do końca życia. Na Camp Nou dostałem szansę od trenera Jindricha Trpisovskiego i pokazałem, że można na mnie liczyć. Barcelona wtedy wyszła na nas z Leo Messim, Antoine Griezmannem i innymi gwiazdami. Miała nas zdemolować, a sensacyjnie wywalczyliśmy bezbramkowy remis. Trener dobrze nas ustawił, a żeby rywalizować z takiej klasy zespołem, takimi piłkarzami, trzeba zachować maksymalną koncentrację. Messi demonstrował niesamowitą technikę, koordynację ruchową. Udało się go zatrzymać. Byliśmy z siebie dumni. W Slavii stworzono zespół, który nie miał się czego wstydzić w konfrontacjach z czołowymi drużynami najlepszych lig Europy. To było coś pięknego, gdy rozgrywaliśmy domowe mecze na Sinobo Stadium z Borussią Dortmund, Interem Mediolan, Barceloną. Wspaniała otoczka, ogromne zainteresowanie, najlepsi piłkarze świata – Champions League!
Brałeś udział w jednym z najsłynniejszych spotkań Slavii w historii – wygranym z Sevillą 4:3 boju 1/8 finału Ligi Europy.
Na wyjeździe w Hiszpanii sprawiliśmy niespodziankę i wywalczyliśmy wynik 2:2. Pokazaliśmy, że możemy zaskakiwać nawet czołowe zespoły Primera Division. W rewanżu Sevilla z Everem Banegą w środku pola chciała nam pokazać miejsce w szyku, ale stawiliśmy opór i doszło do wymiany ciosów. Dwa razy goście wyrównywali i przy stanie 2:2 sędzia zarządził dogrywkę. Gdy Sevilla trafiła na początku dogrywki po raz trzeci, zrobiło się bardzo nerwowo. Trener wpuścił mnie pod koniec pierwszej części dogrywki za Alexa Krala, który potem poszedł do Spartaka Moskwa za ponad 11 milionów euro. Chwilę wcześniej zdobyliśmy gola na 3:3 i dążyliśmy do przechylenia szali na naszą korzyść. W końcu Ibrahim Traore pokonał po raz czwarty bramkarza Hiszpanów, Sevilla nie była w stanie się podnieść. Fety po tym spektakularnym zwycięstwie nie da się opisać, w końcu klub z Czech nie kwalifikuje się często do ćwierćfinału Ligi Europy. Postawiliśmy się w nim Chelsea, a rewanż na Stamford Bridge był fantastycznym spektaklem. Przegraliśmy 3:4, chwalono nas w Anglii. Miałem przyjemność brać udział w kapitalnej przygodzie Slavii, ale jeszcze milej wspominam zwycięstwo z Viktorią Pilzno 1:0 po moim golu – miało bardzo duży wpływ na powrót na tron w Czechach, a zbiegło się z narodzinami mojej drugiej córki. Zdobyłem bramkę tuż przed końcowym gwizdkiem, nie trzeba chyba nic więcej dodawać.
Zdziwiło cię niepowodzenie mistrzów Czech w dwumeczu z duńskim Midtjylland w niedawnych kwalifikacjach Ligi Mistrzów?
W pierwszym spotkaniu, choć padł remis 0:0, Slavia zagrała dobrze, ale nieskutecznie. Rewanż w Danii ułożył się znakomicie, Olayinka zdobył prowadzenie i długo nie zanosiło się na komplikacje. Przy stanie 1:1 arbiter podyktował rzut karny dla Midtjylland, ale świetną interwencją popisał się bramkarz Slavii. Tyle że sędzia dopatrzył się, iż przekroczył przy interwencji linię bramkową. Może tak, lecz o dwa centymetry… To załamało moich kolegów, przegrali 1:4 i zamiast w Lidze Mistrzów występują w Lidze Europy. Jednego dnia się cieszysz, innego smucisz, życie toczy się dalej.
Czeskie kluby odczuwają skutki koronawirusa?
Liga została zawieszona, jest bardzo ciężko. Koronawirus zmienił świat, także futbolu. W Polsce można grać, lecz bez publiczności piłkarzom trudniej motywować się. Jest smutniej, lecz możemy cieszyć się, że w ogóle gramy. Śledzę wydarzenia w Czechach, zakażeń przybyło w zastraszającym tempie. Wszystko jest pozamykane, ale trzeba przetrwać obostrzenia, przestrzegać zasad i liczyć, że wróci normalność. Piłka nożna daje ludziom namiastkę normalności, mogą się czymś emocjonować nawet przed telewizorami. Uprawiając ją, nauczyłem się optymistycznego podejścia do życia.
Wspomnieliśmy o Messim, z którym mierzyłeś się w Lidze Mistrzów. A z jakim najlepszym zawodnikiem grałeś w jednym zespole?
W Slavii spotkałem wielu piłkarzy dużej klasy. W Baniku grałem razem z Rene Bolfem, Vaclavem Sverkosem, ale największą satysfakcję dały mi wspólne treningi i mecze z Milanem Barosem. Król strzelców Euro 2004, legenda reprezentacji Czech, symbol Banika – długo go namawiano do kontynuowania kariery w Ostrawie. Milan nawet siedząc na ławce rezerwowych, przyciągał na stadion kibiców. W Wiśle taki status ma Kuba Błaszczykowski.
foto: Łukasz Skwiot