Jako jeden z pierwszych rozwiązał kontrakt z Wisłą Kraków, przeżywającą w ostatnich tygodniach apogeum chaosu organizacyjnego i walczącą o przeżycie. Po odejściu z Wisły podpisał 2,5-letni kontrakt z Atromitosem Ateny i lada dzień zadebiutuje w lidze greckiej.
ROZMAWIAŁ JERZY CHWAŁEK
Z Wisły nikt mnie nie wyganiał, ale nie mogłem nie skorzystać z oferty greckiego klubu, która jest dla mnie sportowym awansem – mówi Kort. – Dojrzałem do wyjazdu za granicę, spróbowania czegoś nowego.
– Dużo się dzieje w twojej karierze w ostatnich siedmiu miesiącach. Dwukrotnie zmieniłeś klub i wyjeżdżasz daleko od rodzinnego Szczecina. – To prawda. Z Pogoni odchodziłem, bo nie było w niej miejsca dla mnie. W Wiśle mimo wszystkich problemów klubu spędziłem niezapomniane pół roku. To był chyba udany okres, skoro zostałem zauważony i dostałem ofertę z Atromitosu, co uważam za awans sportowy i nowe wyzwanie. Z tego, co wiem i już widziałem osobiście, klub jest dobrze poukładany organizacyjnie, a celem sportowym jest walka o europejskie puchary. Przed podpisaniem kontraktu obejrzałem trzy mecze Atromitosu w telewizji, to ciekawy zespół, grający dobrze w piłkę.
– Czyli był to twój świadomy wybór, a nie za wszelką cenę ucieczka z pogrążonej w problemach Wisły? – Z Wisły nikt mnie nie wyganiał. Mogłem jeszcze czekać na rozwój sytuacji, ale oferta z Atromitosu była bardzo atrakcyjna po względem sportowym. Przy takiej liczbie rozegranych meczów w Ekstraklasie (79 – przyp. red.) dojrzałem do wyjazdu za granicę. Chcę spróbować sił w nowej lidze, a jednocześnie poznać nowy kraj i ludzi.
(…)
– Co zapamiętasz z Wisły? – To, co było pozytywnego. Mieliśmy bardzo dobrego trenera w osobie Macieja Stolarczyka. Wszyscy piłkarze go chwalili. Wykonywał dobrą pracę i chyba dało się nas oglądać na boisku. To dobry motywator i psycholog, co było bardzo ważne w sytuacji, w jakiej znaleźliśmy się w Wiśle, nie dostając przez wiele miesięcy pieniędzy. Dzięki niemu byliśmy świadomi, że na boisku nie ma co myśleć o problemach finansowych, tylko trzeba wykonywać swoją robotę. Dla mnie była to jedna z najlepszych rund w Ekstraklasie.
– Gdy w lipcu przychodziłeś do Wisły, wiedziałeś, że jej sytuacja finansowa jest aż tak zła? – Wiedziałem, że jest trudna, bo nawet media dużo o tym pisały. Liczyłem jednak na stopniową poprawę, a stało się odwrotnie i klub znalazł się na skraju upadku.
(…)
CAŁY WYWIAD MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (3/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”