Dać szansę prawu serii. Lech Poznań rozpoczyna wiosnę
Lech
Poznań lubi grać seriami. W obecnym sezonie nie jest to drużyna
prezentująca się w kratkę, która tydzień po efektownym
zwycięstwie potrafi zanotować spektakularną wpadkę. Właśnie
dlatego spore znaczenie dla miejsca Kolejorza na mecie sezonu będzie
miała niedzielna inauguracja rundy wiosennej.
Czy to właśnie Szymon Pawłowski będzie liderem Kolejorza wiosną 2016 roku? (foto: Ł. Skwiot)
Jesienią
Lech miał dwa oblicza. Pod wodzą trenera Macieja Skorży nie odniósł
zwycięstwa w dziewięciu kolejkach z rzędu, co skutkowało spadkiem
na ostatnie miejsce w tabeli Ekstraklasy. Od dna odbił się już za
kadencji Jana Urbana, który poprowadził poznańską drużynę do
dziewięciu następujących po sobie spotkań bez ligowej porażki.
To pokazuje, że aktualny mistrz Polski, jak żadna inna drużyna na
najwyższym poziomie rozgrywek, podlega prawu serii: kolejne
zwycięstwa niesamowicie napędzają tę lokomotywę, z kolei kilka
porażek z rzędu potrafi ją totalnie wyhamować.
Powyższe
stwierdzenia każą dostrzec wagę niedzielnego meczu z Termaliką
Bruk-Bet Nieciecza. Oczywiście, od wyniku spotkania 22. kolejki
Ekstraklasy absolutnie nie będzie zależała postawa Lecha w
kolejnych kilku miesiącach – bardziej chodzi tu o to, co nastąpi
tuż po konfrontacji z beniaminkiem. Jeśli bowiem piłkarze Jana
Urbana rozpoczną wiosnę od zwycięstwa, to w kilku kolejnych
tygodniach mogą być w lidze niepokonani (następni rywale Kolejorza
to: Podbeskidzie Bielsko-Biała, Jagiellonia Białystok i Górnik
Zabrze). Zapewne wtedy obrońcy tytułu znaleźliby się w okolicach
czwartego miejsca w tabeli z bardzo niewielką stratą do czołówki.
Poznańskie prawo serii może jednak równie dobrze zadziałać w
drugą stronę: strata punktów w walentynki i ewentualny brak
wygranej w kolejnych dwóch lub trzech meczach zepchnie Lecha do
drugiej ósemki. A wtedy w stolicy Wielkopolski zrobi się nerwowo.
Postawa
w pierwszej części sezonu (czytaj: przed zmianą na stanowisku
trenera) oraz zimowe zmiany kadrowe nie czynią z poznańskiej
drużyny kandydata do mistrzostwa. Z dużą stratą punktową do
czołowej trójki i bez Kaspra Hamalainena oraz Barry’ego Douglasa w
składzie obrona prymatu w kraju wydaje się niemożliwa. Lech będzie
walczył o miejsce w europejskich pucharach: w obecnej sytuacji tylko
– nie „aż”, bo w Poznaniu zawsze jest apetyt na pierwszą
pozycję – taki cel jest w zasięgu Kolejorza.
Kto
zatem miałby sprawić, że drużyna, która przerwę zimową
spędziła na szóstej lokacie w tabeli, znajdzie się w ścisłej
czołówce na mecie rozgrywek? Największym atutem Lecha powinien
być… podział punktów, do którego dojdzie po 30. kolejce. A tak
zupełnie serio wydaje się, że po odejściu Hamalainena liderem
poznańskiej ekipy będzie Szymon Pawłowski. 29-letni skrzydłowy
właśnie podpisał nowy kontrakt, który związał go z klubem do
czerwca 2019 roku. To na pewno solidny bodziec do wysiłku, a może
też i brakujący czynnik, który pozwoli Pawłowskiemu w pełni
rozwinąć skrzydła w stolicy Wielkopolski. Nie ulega wątpliwości,
że w trakcie dotychczasowego trwającego dwa i pół roku pobytu w
Poznaniu należał on do czołowych postaci zespołu. Pomimo tego
śmiem jednak twierdzić, iż doświadczony skrzydłowy jest w stanie
wykrzesać z siebie jeszcze więcej i zostać ponownie (bo tak było
przecież w czasach jego gry w Zagłębiu Lubin) jedną z gwiazd
polskiej ligi.
Czy
Szymon Pawłowski znajdzie oparcie w piłkarzach, którzy zimą
przybyli na Bułgarską? Z trójki nowych zawodników Lecha
największym potencjałem zdaje się dysponować Nicki Bille Nielsen.
Duński napastnik z jakichś powodów nie zrobił wielkiej kariery w
Villarrealu, Rayo Vallecano i francuskim Evian, ale kto wie, czy w
polskich warunkach nie będzie w stanie strzelić w ciągu rundy
powiedzmy dziesięciu bramek? Biorąc pod uwagę biografię tego
28-latka oraz słuchając jego barwnych wypowiedzi już po podpisaniu
kontraktu z Lechem pewne wydaje się tylko jedno: albo zostanie on
czołową postacią Ekstraklasy, albo okaże się transferową
pomyłką. Czarne lub białe – tu nie będzie miejsca na kolor
szary. Ewentualnie niebiesko-biały, bo Nielsen to równocześnie
mocny kandydat na ulubieńca poznańskiej publiczności.
Konrad
Witkowski