Przejdź do treści
Czy Wisła Kraków płynie ku degradacji?

Polska Ekstraklasa

Czy Wisła Kraków płynie ku degradacji?

Niespełna rok temu tonęła. Ostatecznie udało się jej wyjść z największego kryzysu organizacyjnego w dziejach klubu. Dzisiaj Biała Gwiazda spłaca zaciągnięty wówczas sportowy kredyt.


KONRAD WITKOWSKI


Na przełomie 2018 i 2019 roku krakowski klub z dnia na dzień mógł przestać istnieć. Ujawnienie powiązań Wisły z gangsterskim półświatkiem, rosnące zadłużenie, zaległości w wypłatach dla piłkarzy, możliwy rozpad drużyny i wycofanie się z rozgrywek ligowych, pojawienie się inwestorów-przebierańców, zawieszenie licencji na grę w Ekstraklasie, wreszcie wkroczenie do gry Bogusława Leśnodorskiego i udzielenie klubowi pożyczki ratunkowej przez Jakuba Błaszczykowskiego, Jarosława Królewskiego oraz Tomasza Jażdżyńskiego – wokół Białej Gwiazdy działo się tyle, że już napisano na ten temat książkę, a kilka kolejnych publikacji pewnie jeszcze powstanie.

W OBRONIE ŹLE, W ATAKU NIEDOBRZE

Pod względem sportowym drużyna prowadzona przez Macieja Stolarczyka radziła sobie jednak nadspodziewanie dobrze. Potwierdziło się, że bieda oraz niepewność jutra potrafią jednoczyć i uwalniać dodatkowe pokłady zaangażowania. Co prawda Wisła nie rozstawiała ligowych przeciwników po kątach i zdarzały się jej bolesne wpadki, lecz w trakcie kryzysowej późnej jesieni 2018 potrafiła na przykład wygrać derby Krakowa czy zremisować 3:3 przy Łazienkowskiej. Ubiegły rok skończyła na ósmym miejscu w tabeli. Jak na okoliczności panujące wokół klubu i zespołu – wynik na medal.

Paradoksalnie, kiedy kondycja finansowa Białej Gwiazdy uległa względnej stabilizacji, pojawiły się problemy natury sportowej. Nie jest to drobna obniżka formy, ale kryzys pogłębiający się z kolejki na kolejkę. O ile start sezonu był w wykonaniu Wisły przyzwoity (m. in. efektowne zwycięstwa nad Łódzkim Klubem Sportowym i Zagłębiem Lubin w sierpniu), o tyle z upływem czasu zespół trenera Stolarczyka przeistoczył się w chłopca do bicia. Zwłaszcza w meczach wyjazdowych, w których spisuje się koszmarnie. Po 0:7 w Warszawie krakowska drużyna stała się już nawet nie pośmiewiskiem całego kraju, lecz obiektem powszechnego współczucia.

– Nastąpiła kumulacja problemów. Zawirowania sprzed niespełna roku odbijają się na obecnej postawie zespołu. Sytuacja finansowa się uspokoiła, a co za tym idzie, rozmazał się mentalny aspekt całej sprawy, chęć udowodnienia czegoś, gdy indywidualnie trzeba dać z siebie więcej – podkreśla Marcin Baszczyński, piłkarz Wisły w latach 2000-09. – Pamiętajmy, że okno transferowe w Krakowie to było szaleństwo. Trzeba uczciwie powiedzieć, że Wisła sprowadziła takich zawodników, którzy nie znaleźli zatrudnienia w innych klubach. Można było spodziewać się kłopotów. Na dodatek na tę wąską kadrę spadła plaga kontuzji. Nawet wśród najmłodszych graczy urazy pojawiały się jeden za drugim – kontuzje dopadły choćby Daniela Hoyo-Kowalskiego czy Aleksandra Buksę. Nie mogli pograć dłużej, bo się leczyli – dodaje sześciokrotny mistrz Polski w barwach Białej Gwiazdy. 

(…)


CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (46/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”




Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024