Przejdź do treści
Czy to rzeczywiście czas na zmianę?

Polska Ekstraklasa

Czy to rzeczywiście czas na zmianę?

Czesław Michniewicz pracuje w Legii Warszawa od nieco ponad roku, a to oznacza, że jego stołek robi się coraz cieplejszy. Meczem decydującym o przyszłości trenera w stolicy miał być ten z Lechem Poznań. Mistrzowie Polski wczoraj przegrali, tracą do liderującego Kolejorza aż 15 punktów i wszystko wskazuje na to, że rozgrywki ligowe są już dla warszawian pozamiatane. Czy to oznacza, że Dariusz Mioduski powinien kliknąć magiczny przycisk i rozstać się ze swoim trenerem?



Wczorajszy mecz miał być pierwszym małym finałem sezonu ligowego. Michniewicz słynie z tego, że potrafi doskonale przygotować zespół pod jedno konkretne spotkanie, a jego pomysły w trudnych chwilach zazwyczaj wypalały. Wczoraj jednak powrót do czwórki obrońców i kilka zmian w jedenastce nie sprawdziły się na boisku. Mało tego, Maciej Skorża wbił trenerowi Legii małą szpileczkę i na pomeczowej konferencji prasowej przyznał, że liczył na to, iż warszawianie zrezygnują z trzyosobowego bloku defensywnego i wrócą do czwórki, że na to jego zespół był przygotowany i tak też się stało.

Legia w Europie osiąga świetne wyniki. Sześć punktów po dwóch meczach to wynik ponad stan dla mistrzów Polski. Michniewicz w Lidze Europy może pokazać to, co ma najlepsze – warsztat taktyczny. Ustawia zespół defensywnie, liczy na kontrataki i na skuteczność swoich zawodników w ofensywie. To się sprawdza, legioniści rywalizują jak równy z równym z czołowymi europejskimi ekipami.

W lidze jednak sytuacja się odwraca. To Legia ma dominować, kreować sytuacje w ataku pozycyjnym i po prostu wygrywać. Za kadencji Michniewicza warszawianie potrafili zachwycać, ale odkąd brakuje na boisku Bartosza Kapustki, który jest kontuzjowany, sytuacja mocno się skomplikowała. W ostatnich tygodniach kontuzjowany był także Luquinhas, więc ofensywa drużyny ze stolicy mocno ucierpiała, tracąc dwóch najbardziej kreatywnych piłkarzy.

Michniewicz zaczął szukać zmian. Mistrzowie Polski powoli zaczęli odchodzić od systemu z trzema stoperami, który poprowadził ich do tytułu kilka miesięcy temu i powoli wracają do gry z czwórką z tyłu. Luquinhas wczoraj wrócił do składu, ale w nowym-starym ustawieniu został przestawiony na skrzydło, gdzie wiadomo od wielu miesięcy, że jego obecność jest znacznie mniej widoczna niż w środku pola. Inna sprawa, że we wczorajszym meczu z Lechem i tak był najlepszym zawodnikiem Legii, który starał się ciągnąć grę mistrzów Polski do przodu. To po jego dośrodkowaniu doskonałą sytuację zmarnował Mahir Emreli na początku drugiej połowy…

Krzesełko Michniewicza w Legii jest coraz cieplejsze. Portal WP SportoweFakty wczoraj donosił, że szkoleniowiec jednak nie straci pracy w najbliższych dniach i dostanie szansę na wyjście z kryzysu. On sam mówi, że jego drużynie brakuje w lidze szczęścia, które jest z drużyną w europejskich pucharach. W stolicy jednak nikt nie ukrywa, że poszukiwania nowego trenera trwają. Dariusz Mioduski sonduje chociażby możliwość zatrudnienia Henninga Berga, ale to melodia przyszłości.

Czy Michniewicz zapracował na zwolnienie? Poprowadził drużynę w 53 meczach, notując 31 zwycięstw, 9 remisów i 13 porażek. Siedem porażek Legia zanotowała już w tym sezonie – sześć w lidze i jedną w eliminacjach Ligi Mistrzów z Dinamem Zagrzeb. Michniewicz spełnił do tej pory dwa z postawionych przed nim celów: zdobył mistrzostwo Polski oraz wprowadził zespół do fazy grupowej europejskich pucharów. Inna sprawa, że jeśli tendencja się utrzyma, to za kilka miesięcy nie będzie ani tytułu mistrzowskiego, ani tym bardziej europejskich pucharów… No, chyba że warszawianie sięgną po Puchar Polski albo wygrają jeden z europejskich pucharów, ale szanse na tą drugą opcję wynoszą pewnie jakiś ułamek procentowy.

Należy sobie zatem zadać inne pytanie: czy Legia pod skrzydłami Michniewicza się rozwinęła? Jako klub na pewno postawiła krok do przodu, bo każdy udział w fazie grupowej europejskich rozgrywek jest rozwojem. Ale czy Michniewicz rozwinął przez rok pojedynczych piłkarzy? Co do obrońców nikt nie może mieć wątpliwości, bo Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska i Maik Nawrocki są od wielu tygodni w bardzo dobrej dyspozycji. A co z piłkarzami ofensywnymi? Do wysokiej formy wrócił Kapustka, ale jego od kilku miesięcy nie ma z powodu urazu i jeszcze przez kilka miesięcy go nie będzie. Luquinhas wszedł również na wyższy poziom, Tomas Pekhart rozegrał sezon życia, ale teraz jest pod kreską. Na Rafaela Lopesa Michniewicz miał pomysł jako na etatowego dżokera, który ciągnie drużynę w trudnych momentach – to również się sprawdzało, ale do czasu…

A co z pozostałymi? Slisz gra dobrze tylko w Europie, kiedy trzeba częściej bronić, natomiast w ataku pozycyjnym nie wnosi za wiele. Kacper Skibicki eksplodował dwukrotnie – rok temu z Lechem i latem w pierwszym meczu z Bodo/Glimt, w pozostałych spotkaniach nie pokazywał nic wielkiego. O pozostałych piłkarzy trudno mieć pretensje, bo większość z nich jest przy Łazienkowskiej od dwóch-trzech miesięcy. Może potrzeba czasu, aby nowe nabytki zaczęły grać na miarę możliwości? Emreli miał kapitalne wejście, ale statystyki są bezwzględne – strzela więcej w Europie niż w rozgrywkach ligowych. Miał świetną okazję z Rakowem, miał kapitalną szansę z Lechem – obie zmarnował… Josue jest aktywny, ciągle chce piłkę, ale porusza się dość wolno i potrzebuje sporo czasu na podjęcie decyzji. To nie jest piłkarz o podobnym profilu do Kapustki, który jedną akcją, jednym podaniem potrafi przesądzić o losach meczu. Ernest Muci ma przebłyski, potrafi popisać się indywidualną akcją, ale to wciąż nie jest zawodnik, który będzie ciągnął Legię…

Legia Michniewicza wygrała tylko 10 z 53 spotkań większą różnicą niż jednego gola. Aż 21 zwycięstw było jednobramkowych, a przecież w Warszawie wszyscy oczekują, że ligowych rywali mistrzowie Polski będą rozjeżdżać, szczególnie u siebie. Domowych zwycięstw dwoma golami lub więcej było siedem.

Michniewicz na pewno zapracował przez ten rok na szansę, aby wyjść z kryzysu. Do kiedy ta szansa powinna być? Legia ma tak napięty terminarz, że trudno będzie oczekiwać od ewentualnego nowego szkoleniowca, iż pozbiera zespół, grając do końca roku co trzy dni. Wydaje się, że były selekcjoner reprezentacji Polski do lat 21 powinien popracować do końca rundy i wtedy prezes Mioduski dopiero powinien podjąć decyzję. Gorzej już nie będzie, może być tylko lepiej.

pgol, PilkaNozna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024