Przejdź do treści
Czy mecze Lecha po LE muszą wyglądać źle?

Polska Ekstraklasa

Czy mecze Lecha po LE muszą wyglądać źle?

– Tak pewnie będą wyglądać spotkania po pucharach – powiedział podczas niedzielnej konferencji prasowej trener Dariusz Żuraw. Czy poznański Lech faktycznie jest skazany na przeciętność zaprezentowaną w potyczce z Cracovią?

Wygląda na to, że tej jesieni Karlo Muhar spędzi trochę czasu na boisku. Przy tak napiętym terminarzu Pedro Tiba i Jakub Moder muszą kiedyś odpoczywać (foto: M. Figielek/400mm.pl)

Kolejorz w sezonie 2020-21 ma dwie, zupełnie odmienne twarze: piękną, pokazywaną w europejskich pucharach, oraz szpetną, którą ujawnia na krajowym podwórku. Wydawało się, że kadra Lecha jest wystarczająco szeroka, aby pogodzić występy na trzech frontach (jeszcze Puchar Polski), mecz z Cracovią pokazał jednak, iż jesień będzie dla zespołu bardzo trudnym czasem. Trener Żuraw musi zmierzyć się z wyzwaniem, jakiego w szkoleniowej przygodzie jeszcze nie doświadczył.

W ciągu czterech dni z drużyny, która długimi fragmentami potrafiła grać jak równy z równym przeciwko Benfice, Lech zmienił się nie do poznania. W konfrontacji z Pasami oglądaliśmy zespół przewidywalny, schematyczny, pozbawiony zaciętości, rozgrywający akcje w jednostajnym tempie. Głównym pomysłem Kolejorza na ogranie Cracovii były uderzenia z dystansu, jednak bardzo dobrze dysponowany i rozkręcający się z interwencji na interwencję Karol Niemczycki zdołał ten plan pokrzyżować. Niby gospodarze pozostali wierni swej filozofii, wymieniając prawie dwa razy więcej podań od rywali (stosunek 494 do 260), lecz nie wynikało z tego poważne zagrożenie dla drużyny Michała Probierza. Rzucały się w oczy błędy w kryciu i nieporozumienia między piłkarzami – w akcji, która przyniosła bramkę dla Cracovii, źle ustawieni Karlo Muhar oraz Wasyl Kraweć weszli sobie w paradę, co wykorzystał Marcos Avarez i otworzył drogę do precyzyjnego dośrodkowania Milanowi Dimunowi. Podobnie jak w przegranym spotkaniu w Białymstoku, źle funkcjonował środek pomocy Lecha. Przeciwko Jagiellonii był to efekt słabszego dnia Jakuba Modera i Pedro Tiby. Tym razem Portugalczyka zabrakło w kadrze, a bez niego zespół wyglądał, jakby poruszał się we mgle.

Sztab Lecha musi rotować składem, granie tą samą jedenastką przy tak napiętym kalendarzu nie wchodzi w rachubę. W porównaniu z meczem przeciwko wicemistrzom Portugalii trener Żuraw wymienił niemal połowę składu. Czas na odpoczynek dostali Tiba, Jakub Kamiński, Tymoteusz Puchacz oraz Mikael Ishak. Zamiana Tomasza Dejewskiego na Lubomira Satkę stanowiła powrót do normalnego stanu, a nie element rotacji. Potyczka z Cracovią potwierdziła, jak ważnymi ogniwami są ci zawodnicy. Poznańska układanka wygląda dobrze tylko wtedy, gdy wszystkie elementy są w komplecie. Zmiennicy w osobach Muhara, Krawecia, Niki Kaczarawy, a nawet Filipa Marchwińskiego są w tej chwili o co najmniej półkę niżej. Postawa Michała Skórasia także budzi wątpliwości – na razie 20-latek nie daje argumentów, by myśleć o nim jako o kandydacie do wyjściowego składu.

Dotychczas Lech rozegrał cztery mecze w Ekstraklasie tuż po pucharowych bojach. Tylko raz spisał się bez zarzutu, gładko pokonując Piasta Gliwice trzy dni po awansie do fazy grupowej LE. W pozostałych przypadkach miał kłopoty: tracił punkty na swoim terenie z Wisłą Płock i Cracovią, Wartę Poznań zwyciężył, ale w bólach.

Przed Kolejorzem jeszcze pięć podobnych wyzwań. Teoretycznie najłatwiej powinno być za kilka dni, jako że po spotkaniu w Glasgow nie zaplanowano ligowej kolejki, tylko mecze krajowego pucharu. Lech dostanie więcej niż zwykle czasu na odpoczynek (zagra dopiero w poniedziałek), a rywal będzie mniej wymagający (drugoligowy Znicz Pruszków). Potem jednak zaczną się schody. Tuż po meczu ze Standardem Liege (5 listopada) drużynę Żurawia czeka wyjazd do Warszawy na prestiżowe starcie z Legią. Chwilę po rewanżu z Belgami (26 listopada) wicemistrz Polski pojedzie do Gdańska, by o punkty powalczyć z Lechią. Wizyta w Lizbonie (3 grudnia) poprzedni domowe spotkanie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Pucharowo-ligowy maraton zwieńczą konfrontacje z Rangersami u siebie (10 grudnia) i Stalą Mielec na wyjeździe.

Kolejorz nigdzie nie ma prawa odpuszczać. Liga Europy to nagroda, okno wystawowe i szansa na zarobienie kolejnych poważnych pieniędzy. Z drugiej strony jest Ekstraklasa, gdzie czołówka zaczyna Lechowi uciekać: strata do Rakowa Częstochowa wynosi już dziesięć punktów i fakt, że poznański zespół rozegrał o mecz mniej od lidera, nie stanowi żadnego usprawiedliwienia.

Jesień będzie wyjątkowo chłodna, a niebiesko-biała kołdra sprawia wrażenie ciut za krótkiej. Na takie występy, jak w ubiegłą niedzielę, Kolejorz już nie może sobie pozwolić. W tym sezonie rozegranych zostanie tylko 30 kolejek, w rundzie wiosennej czasu na odrabianie strat będzie mało. Kolejny awans do europejskich pucharów może szybko zniknąć z pola widzenia.

Konrad Witkowski

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024