Czy kluby są gotowe na przepis o młodzieżowcu?
Nowy sezon, nowa Ekstraklasa. Nie wiadomo, czy będzie lepsza, ale na pewno stanie się młodsza. Obowiązek gry młodzieżowca to mała rewolucja dla ligi i duże wyzwanie dla większości klubów.
KONRAD WITKOWSKI
Siedem miesięcy miały kluby PKO Ekstraklasy na przygotowanie się do wejścia w życie przepisu o młodzieżowcu. Na początku grudnia ubiegłego roku zarząd PZPN uchwalił dwie bardzo istotne zmiany w regulaminie rozgrywek: o ile zniesienie limitu dwóch obcokrajowców spoza Unii Europejskiej wywołało w klubach uśmiechy, o tyle wprowadzenie obowiązku gry zawodnika młodzieżowego skutkowało raczej zmarszczeniem brwi.
– Idea sama w sobie jest jak najbardziej słuszna. Dostaliśmy jednak zbyt mało czasu na przygotowanie się do zmian. Zwiększenie limitu wieku przynajmniej o rok, czyli do rocznika 1998, znacznie ułatwiłoby zadanie. Szczególnie mniejszym klubom, jak nasz – mówił w styczniu na łamach „PN” Łukasz Masłowski, ówczesny dyrektor sportowy Wisły Płock.
PZPN wysłuchał klubów i 28 stycznia wykonał spory ukłon w ich kierunku. Przedefiniowano pojęcie „zawodnika młodzieżowego”, kwalifikując do tego grona także piłkarzy urodzonych w 1998 roku (pierwotnie mieli to być gracze z rocznika 1999 i młodsi). Niby to tylko jedna cyfra w dacie, ale robiąca ogromną różnice. Nagle grupa, w której można było szukać zawodników spełniających kryteria młodzieżowca, poszerzyła się o kilkadziesiąt nazwisk. A poszukiwania musiały być zakrojone na dużą skalę: nie wystarczyłoby dwóch lub trzech młodych zawodników w kadrze, gdyż nowe regulacje nakładają obowiązek „wystawiania w składzie drużyny przez cały czas trwania meczu co najmniej jednego zawodnika o statusie młodzieżowca” (przepis odnosi się także do Pucharu Polski oraz I ligi, przy czym na zapleczu Ekstraklasy młodzieżowcem jest piłkarz urodzony po 1 stycznia 1999 roku).
PRZYJEMNOŚĆ, NIE OBOWIĄZEK
Czas na przygotowanie kadr minął, sezon 2019-20 wystartował, najwyższa więc pora powiedzieć: sprawdzamy. Wszystkie kluby PKO Ekstraklasy przystosowały się do nowego przepisu, bo nie miały innego wyjścia. Pytanie jednak brzmi, na ile poważnie podeszły do tematu i czy zabezpieczyły się na tyle, by przez cały sezon nie mieć problemu z wystawianiem do gry młodzieżowca?
Są kluby, które obowiązek gry zawodnika młodzieżowego mogłyby potraktować jako ciekawostkę. Dlatego, że dysponują odpowiednio wieloma młodymi graczami, którzy prezentują na tyle wysoki poziom, że byliby w podstawowym składzie nawet bez regulaminowych wymogów. Lech Poznań jest liderem Ekstraklasy, jeśli chodzi o odsetek młodzieży w kadrze, ale również pod względem jakości tych piłkarzy nie ma się czego wstydzić. Trener Dariusz Żuraw cieszy się w tej materii pełnym komfortem, dysponując aż 14 zawodnikami spełniającymi kryterium młodzieżowca. W Kolejorzu jest trzech uczestników niedawnych mistrzostw Europy do lat 21. Robert Gumny i Kamil Jóźwiak to już ligowcy pełną gębą, którzy – jako jedyni Polacy – znaleźli się w nowej radzie poznańskiej drużyny, z kolei Paweł Tomczyk to mistrz kraju z ubiegłego sezonu w barwach Piasta. Z roczników młodszych niż ’98 również jest w kim wybierać: Filip Marchwiński zdążył już błysnąć w poprzednim sezonie, sporym potencjałem dysponuje Tymoteusz Klupś, a Jakub Moder czy Tymoteusz Puchacz również nie osłabią drużyny, jeśli pojawią się na murawie.
Brak zmartwień o młodych piłkarzy to efekt konsekwentnego realizowania długofalowej strategii. Piotr Stokowiec od początku pracy w Gdańsku (marzec 2018 roku) systematycznie odmładzał zespół. Zupełnie jakby miał przecieki, że przepis o młodzieżowcu wkrótce zostanie wprowadzony. W efekcie Lechia dysponuje dzisiaj grupą zdolnej i już oswojonej z Ekstraklasą młodzieży. Numerem jeden wśród kandydatów do jedenastki zdobywców Pucharu Polski jest Karol Fila. Od wyjściowego składu oddalił się Tomasz Makowski, a to efekt pojawienia się w zespole solidnego konkurenta w osobie Macieja Gajosa. W razie potrzeby trener Stokowiec może posiłkować się choćby Mateuszem Żukowskim, Adamem Chrzanowskim czy Mateuszem Sopoćką.
Wśród klubów najlepiej przygotowanych do nowej regulacji trzeba wspomnieć o Pogoni. W Szczecinie skompletowano armię młodzieżowców niemal tak liczną, jak w Poznaniu. Najbliżej podstawowej jedenastki będą skrzydłowi Sebastian Kowalczyk i Marcin Listkowski (kolejność nieprzypadkowa), ale całe młodzieżowe zaplecze Portowców prezentuje się okazale: trener Kosta Runjaic ma w kadrze m.in. bramkarza Jakuba Bursztyna, który już rozegrał kilkanaście spotkań w Ekstraklasie, napastnika Adriana Benedyczaka, a także uchodzącego za nieprzeciętny talent, niespełna 16-letniego Kacpra Kozłowskiego.
W Górniku Zabrze, choć ubiegłosezonowa walka o utrzymanie wymusiła sprowadzenie do zespołu więcej starszych graczy, młodzież nadal ma dużo do powiedzenia. Tacy zawodnicy, jak Maciej Ambrosiewicz, Przemysław Wiśniewski czy Adrian Gryszkiewicz, wciąż są młodzi, a już doświadczeni na poziomie Ekstraklasy. Prowadzona od dłuższego czasu polityka stawiania na talenty pochodzące z regionu skutkuje tym, że z Górnikiem przepis o młodzieżowcu obejdzie się bezboleśnie. Podobnie jak z Zagłębiem, gdzie między liczbą i jakością młodych piłkarzy można śmiało postawić znak równości. Primus inter pares w gronie lubińskiej młodzieży jest Bartosz Slisz, ale z Ekstraklasą poznali się również Paweł Żyra, Patryk Szysz, Łukasz Poręba oraz Dawid Pakulski.
RYZYKOWNA GRA LEGII
Nie wszyscy jednak zapracowali sobie na podobny komfort. Takie kluby, jak Cracovia i Korona, mają po kilkunastu młodzieżowców, lecz pojawiają się wątpliwości, czy to ludzie gotowi na grę na tym poziomie. Pasy przyjęły przyszłościową koncepcję: w ich kadrze znajduje się wielu zawodników znacznie młodszych, niż przewiduje określona w regulaminie górna granica (całkiem spora grupa chłopaków urodzonych po 2000 roku), a seniorem wśród młokosów jest jedyny przedstawiciel rocznika 1998 – Kamil Pestka. Poza lewym obrońcą, kandydatów do regularnych występów należy szukać wśród tych, którzy Ekstraklasy już posmakowali – Sebastian Strózik, Sylwester Lusiusz czy Daniel Pik.
Poradzi sobie Piast, który przygotował się na prawdopodobne odejście Patryka Dziczka, pozyskując jego rówieśnika, Sebastiana Milewskiego z Zagłębia Sosnowiec. W Gliwicach jest grupa kilku innych ciekawych, młodych graczy, na czele z Denisem Gojką i Dominikiem Steczykiem.
Bardziej z konieczności, trochę mniej z wyboru, ale Wisła Kraków o młodzieżowca martwić się nie musi. Już w ubiegłym sezonie w krakowskiej drużynie ekstraklasowe szlify zebrała grupa młodych: Daniel Hoyo-Kowalski, Patryk Plewka i Aleksander Buksa. Pierwszym wyborem najprawdopodobniej będzie najbardziej doświadczony z młodzieży, Kamil Wojtkowski.
Przepis o młodzieżowcu w zasadzie zamyka rywalizację o miejsce w bramce Legii – absolutnym pewniakiem jest Radosław Majecki. Warszawski klub jednak stąpa po kruchym lodzie, bo poza 19-letnim golkiperem ma w kadrze zaledwie pięciu piłkarzy spełniających regulaminowe kryteria. Gdyby Majeckiemu na przykład przytrafiła się kontuzja, pojawi się problem, bo pozostali warszawscy młodzieżowcy nie mają żadnego doświadczenia w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Niewielkie pole manewru będzie miał trener Ireneusz Mamrot. Za jedynego młodzieżowca Jagiellonii gotowego do gry w podstawowym składzie uchodzi napastnik Patryk Klimala. Tyle tylko, że do Białegostoku sprowadzono Ognjena Mudrinskiego z zamysłem, iż Serb będzie gwiazdą ligi, a nie zmiennikiem 21-latka. Minimalistyczne podejście do sprawy zaprezentowano w Łodzi, Częstochowie oraz we Wrocławiu. ŁKS ma w kadrze zaledwie pięciu młodzieżowców (pierwszym wyborem będzie stoper Jan Sobociński) i w tym aspekcie jest najgorszy w lidze. Raków i Śląsk są pod tym względem tylko trochę bogatsze. W Arce młodych zawodników jest ośmiu i wydaje się to optymalną liczbą, jednak poza Mateuszem Młyńskim reszta pozostaje zagadką. W tych klubach z młodzieżowcem trzeba będzie kombinować.
Niemal wszędzie – oprócz Piasta, Rakowa, Śląska i Zagłębia – w klubowych kadrach znajduje się bramkarz-młodzieżowiec. W ilu jednak przypadkach trenerzy odważą się wystawić młodego zawodnika na tak newralgicznej pozycji? Poza wspomnianą Legią, młodzież stanie między słupkami prawdopodobnie tylko w Wiśle Płock (Bartłomiej Żynel) i Koronie (Paweł Sokół).
TEKST UKAZAŁ SIĘ W OSTATNIM (30/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”