Czy ESA 37 bez dzielenia punktów ma sens? Siedem(naście) powodów
W poprzednim wydaniu tygodnika „Piłka Nożna” informowaliśmy, że po rekomendacji spółki Ekstraklasa w zasadzie przesądzone jest odejście w sezonie 2017-18 od dzielenia punktów, przy zachowaniu 30 kolejek rundy zasadniczej i siedmiu dodatkowych w finałowej. Podczas obrad zarządu PZPN w miniony czwartek propozycja nie została jednak zatwierdzona. A jest to warunek konieczny, aby jakakolwiek modyfikacja weszła w życie.
ADAM GODLEWSKI
Kierownictwo związku dało sobie czas do namysłu do 16 czerwca, a już wiadomo, że dziewięć dni wcześniej dojdzie do debaty na temat kształtu rozgrywek w siedzibie ligowej spółki. O co zatem walczą ESA z PZPN?
Powyższe pytanie zadałem wprost – za pośrednictwem prywatnego kanału na Twitterze – prezesowi związku Zbigniewowi Bońkowi. „O nic. Jeśli już, to walka toczy się pomiędzy zarządem ESA a klubami” – odpowiedział Zibi. I można z tego wnioskować, że szef federacji nie ma zamiaru sprzeciwiać się powszechnej woli właścicieli, prezesów, a przede wszystkim trenerów klubów, którzy zgodnym chórem opowiadają się za zniesieniem podziału punktów. Oczekiwanie jest tak powszechne, że w zasadzie nie ma sensu rozwodzenie się nad sensem (lub bezsensem) takiego kroku. Choć najgłośniej dezaprobatę wyraża od lat Michał Probierz, właściciel Legii Warszawa Dariusz Mioduski, prezes Lecha Karol Klimczak czy trener Korony Maciej Bartoszek mają w powyższej kwestii identyczne zdanie. A to oznacza, że formuła z podziałem punktów przejadła się już wszystkim wśród najmocniej zainteresowanych. Dlaczego zatem PZPN nie przystał na zaproponowane zmiany w pierwszym możliwym terminie?
Wyjaśnienie, zasięgnięte w najlepszym źródle z możliwych, jest dość oczywiste i w sumie logiczne. Przed wyjaśnieniem powodów, którymi kierował się Boniek, warto jednak odnotować, że jeśli 7 czerwca podczas debaty nie zostałby wypracowany konsensus i rekomendacja Ekstraklasy ostatecznie nie zyskałaby akceptacji zarządu PZPN, to sezon 2017-18 byłby rozgrywany zgodnie z obowiązującym obecnie regulaminem. Czyli z podziałem na grupy po fazie zasadniczej i podziałem punktów przed rundą finałową. Zamrożenie przepisów nikomu jednak raczej nie grozi. Prezes związku stawia bowiem sprawę jasno: – Chcę stabilizacji systemu rozgrywek i normalności. Czyli ułożenia czytelnych reguł na lata, począwszy od sezonu 2018-19, zwłaszcza że potem będzie kolejny przetarg telewizyjny – powiedział „PN” Zibi tuż po zeszłotygodniowych obradach zarządu. Co ważne, pozbawionym emocji tonem, co wcale nie zdarza się często. – Najbliższy sezon możemy grać w systemie ESA 37 bez podziału punktów, jeśli taka jest wola klubów. Tak jednak być wcale nie musi, ponieważ równie dobrze podział może zostać zachowany, albo przywrócona klasyczna formuła, obejmująca 30 kolejek. Jedyny pewnik na dziś jest taki, że w najbliższych rozgrywkach w ekstraklasie wystąpi 16 zespołów. Bo tyle ze względów proceduralnych po prostu musi; nie ma innej możliwości. Za to już w następnym sezonie, 2018-19, widziałbym ekstraklasę w 18-drużynowym gronie. Budujemy najwięcej stadionów w Europie, Polska pięknie rozwija się pod względem infrastrukturalnym. Dlatego nie przekonują mnie argumenty, że obiekty klubów z zaplecza ekstraklasy nie spełniają wymogów telewizyjnych. Ani próby narzekania, że po zwiększeniu liczby drużyn w ESA zmniejszą się kawałki tortu telewizyjnego. Bo to jest myślenie na tu i teraz, a ja chcę budować siłę ligi w perspektywie liczonej w znacznie dłuższym okresie.
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (22/2017) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”