W drugim niedzielnym meczu dwunastej kolejki PKO BP Ekstraklasy Lech Poznań zmierzy się na własnym stadionie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Pierwszy gwizdek arbitra Wojciecha Mycia wybrzmi punktualnie o godzinie 17:30. Telewizyjna transmisja spotkania odbędzie się na antenie Canal+ Premium.
Poznaniacy są oczywistym faworytem rywalizacji z Podbeskidziem, choć przy Bułgarskiej „Górale” w ostatnim czasie radzili sobie naprawdę dobrze. (fot. 400mm.pl)
„Teraz skupiamy się na Podbeskidziu” – powiedział Dariusz Żuraw po tym, jak w czwartkowej rywalizacji na lizbońskim Estadio da Luz przeciwko tamtejszej Benfice (0:4) wystawił mocno rezerwowy skład, mimo że Lech Poznań wciąż posiadał szanse na awans do fazy pucharowej Ligi Europy. Jego słowa i wybór wyjściowej jedenastki spotkały się z, delikatnie rzecz ujmując, powszechnym niezrozumieniem piłkarskiej opinii publicznej.
Wydaje się jednak, że dość ostra krytyka pod adresem trenera „Kolejorza” była przesadzona. Dlaczego? Ano dlatego, że Żuraw – w obliczu rywalizacji jego drużyny na trzech różnych frontach – musiał spriorytetyzować udział w tychże rozgrywkach. Wyjście z grupy jawiło się jako zadanie wyjątkowo trudne do pomyślnego zrealizowania, ponieważ wymagało ono bezwarunkowego ogrania wspomnianej Benfiki i równie dobrze dysponowanego Glasgow Rangers.
Nawet gdyby poznaniakom koniec końców udałoby się dokonać tej sztuki, to jednocześnie nie obyłoby się dla nich bez negatywnych skutków w postaci kolejnych straconych punktów w ligowych zmaganiach, bowiem wręcz niemożliwe jest ciągłe utrzymywanie możliwie najwyższego poziomu sportowego przez piłkarzy grających de facto co trzy dni. Napięty do granic wytrzymałości terminach naturalnie wymusił rotację i priorytetyzację celów.
A przecież jak na razie ekipie ze stolicy Wielkopolski na ekstraklasowych boiskach idzie, mówiąc wprost, przeciętnie. Bo właśnie tak należy określić raptem trzy zwycięstwa, zaledwie dziesięciopunktowy dorobek i dopiero dziewiąte miejsce po dziesięciu spotkaniach. W chwili obecnej od liderującej Legii Warszawa Żurawia i spółkę dzieli aż trzynaście oczek, przy czym należy dodać, że stołeczna drużyna ma za sobą dwa rozegrane mecze więcej.
Jeśli zatem przy Bułgarskiej chcą również w kolejnym sezonie wystąpić w europejskich pucharach, muszą przede wszystkim przestać w lekkomyślny sposób tracić goli w ostatnich minutach meczu, co – przypomnijmy – jest jedną z głównych przyczyn tak znaczącej różnicy punktów. Nie ulega żadnej wątpliwości, że ogranie Podbeskidzia to w przypadku Lecha absolutna konieczność.
Tym bardziej, że beniaminek z Bielska-Białej jest jedną z najgorzej prezentujących się ekip w całej ekstraklasowej stawce. Podopieczni Krzysztofa Brede nie dość, że mają najmniejszy dorobek punktowy (dziewięć), to dodatkowo stracili najwięcej goli (dwadzieścia pięć). Faworyt niedzielnej rywalizacji wydaje się aż nadto oczywisty. Na korzyść „Górali” przemawia jednak fakt, że w pięciu ostatnich meczach przy Bułgarskiej aż trzykrotnie cieszyli się z wygranej.
Jan Broda