Czarna owca hiszpańskiego futbolu
Gdy odejdzie z posady trenera Getafe, żaden z kolegów po fachu nie będzie za nim tęsknił. Co by bowiem nie powiedział na swoją obronę, jego zespół jest najczęściej faulującą ekipą Primera Division, a wiele z tych przewinień to cyniczne i brutalne ataki na nogi rywali. W środowisku rośnie wobec Jose Bordalasa nie tyle niechęć, co nienawiść.
Żaden z kolegów po fachu nie będzie tęsknił za Bordalasem. (fot. Reuters)
LESZEK ORŁOWSKI
Jeszcze chwila i ten szkoleniowiec zostanie obłożony anatemą, nikt nie będzie chciał się z nim witać przed meczem ani dziękować za rywalizację po zawodach. W myśl zasady, że dżentelmeni byle komu ręki nie podają.
Wojna z Marcelino
Od dawna ma z nim na pieńku były trener Valencii, a obecny Athletiku – Marcelino. Zawsze go podszczypywał w związku ze stylem gry jego zespołów, a napięcie wzmogło się w styczniu 2019 roku po meczu Copa del Rey między Che a Azulones. Przed pierwszym starciem Marcelino powiedział, że Getafe zawsze gra na granicy przepisów, a także zbyt często je przekracza, przywołując statystkę mówiącą, że zespół ten jest najczęściej faulującą ekipą w całej Europie! Tymczasem na Coliseum Alfonso Perez sędzia pokazał pięć żółtych kartek jego zawodnikom, a tylko trzy piłkarzom Getafe. Bordalasowi, mimo wygranej 1:0, to się nie mogło spodobać i na rewanż jego ludzie wyszli nastawieni już zupełnie inaczej. Na Mestalla było polowanie na kości, piłkarze Getafe przeszli samych siebie, otrzymując dwie czerwone i osiem żółtych kartek, zaś po meczu, przegrali 1:3, wywołali gigantyczną awanturę.
Przed spotkaniem 20. kolejki obecnego sezonu La Liga na San Mames, w którym Athletic Marcelino podejmował Getafe, kamerzyści czekali na przywitanie trenerów. Nie doszło do niego, bo Bordalas był sam na placu boju. Marcelino pojawił się na nim dopiero po pierwszym gwizdku sędziego i od razu pomaszerował do swojej ławki. Po meczu zaś natychmiast uciekł do tunelu. Zapytany, co się stało, odparł, że przed grą go przypiliło i musiał popędzić do toalety. To, że nie chciał po meczu zbliżać się do oponenta, można już było odczytać jako wyraz miłosierdzia, wszak jego drużyna wygrała 5:1. – Nic mnie to wszystko nie obchodzi, jak nie chce, niech się nie wita – wycedził tylko Bordalas.
Marcelino też nie jest specjalnie lubiany w środowisku. Były piłkarz Cata Diaz nazwał go dwulicowym kłamcą, Zinedine Zidane miał za złe wypowiadanie się o sytuacji Realu, Abelardo, gdy prowadził po raz pierwszy Deportivo Alaves, irytowały jego narzekania na stan murawy na Mendizorroza. Marcelino uważany jest przez kolegów po fachu za płaczka. Gdy po meczu Villarreal z Liverpoolem uderzył w takie tony, Juergen Klopp powiedział: – Nie chciałbym być Marcelino ani przez sekundę swojego życia… Tak więc trafił swój na swego, można powiedzieć o wojnie Marcelino i Bordalasa, zderzyły się dwie skrajności.
Bitwa z Lopeteguiem
O tym, że Getafe Bordalasa za dużo fauluje, kradnie czas (w meczu tego zespołu średnia czasu gry to circa 48 minut, w meczach Barcelony – 58), gra cynicznie, perfidnie, a do tego brzydko, mówili też inni trenerzy. Quique Setien dla przykładu, prowadząc drugoligowe Lugo, powiedział o Alcorcon Bordalasa: – Mam nadzieję, że nie awansuje, bo nie da się go oglądać… Od tego czasu też się z Bordalasem ani nie wita, ani nie żegna.
Bordalas na ogół nie odpowiada na zaczepki. – Jestem człowiekiem, który szanuje wszystkich kolegów po fachu, bo trenerka to odpowiedzialna i trudna praca. Rozumiem, że każdy idzie swoją drogą, dobierając strategię gry do posiadanych w kadrze zawodników. Proszę o szacunek dla moich decyzji – powiedział pewnego razu.
6 lutego do grona trenerów, którzy mają z Bordalasem na pieńku, dołączył Julen Lopetegui. W 55 minucie meczu Sevilla – Getafe obrońca gości Dakonam Djene brutalnie zaatakował Lucasa Ocamposa, którego trzeba było znieść z boiska. Gdy już za linią boczną podszedł do niego zmartwiony i wzburzony Lopetegui, skrzydłowy powiedział: – Trenerze, zniszczyli mi nogę… Lopetegui nagle ujrzał oblicze stojącego o dwa metry dalej, już poza swoją strefą, Bordalasa i nie wytrzymał – posłał mu taką wiąchę, że Bordalas aż poczerwieniał. Gdyby panowie byli sami, za chwilę w ruch poszłyby pięści, ale było komu ich powstrzymać. Sędzia obu pokazał czerwone kartki.
Po meczu Bordalas był oburzony: – Akcja Djene była zupełnie przypadkowa, nie chciał zrobić krzywdy Ocamposowi, bo to z natury szlachetny człowiek. Martwiłem się stanem zdrowia piłkarza rywali, więc chciałem dowiedzieć się, co z nim jest i dlatego podszedłem do strefy Sevilli. Nie rozumiem, o co chodziło jej trenerowi. Nie mogę tolerować takiego zachowania wobec mnie, jakiego dopuścił się Lopetegui. Czuję się znieważony jako trener i jako człowiek. Oczekuję, że Lopetegui zadzwoni do mnie i przeprosi, że nie zabraknie mu odwagi cywilnej, by przyznać się do błędu.
Lopetegui nie zadzwonił, ale do błędu się przyznał. – Trenerowi Sevilli nie przystoi takie zachowanie. Poniosły mnie emocje. Przepraszam – powiedział.
Głowa trenera
Słowa takie musiały paść z jego ust, ale przecież wiadomo, co myśli o Bordalasie, tak jak wiadomo, co myślą o nim wszyscy trenerzy pracujący w La Liga, lecz boją się powiedzieć, bo ten oczywiście wszystkiego by się wyparł i jeszcze zawrzał publicznym oburzeniem albo i poszedł do sądu. A wiedzą mianowicie to, że Bordalas szczuje piłkarzy na rywali, że zachęca ich do faulowania i wszelkich innych przejawów boiskowego cynizmu. Oczywiście, nikt nie rzuca weń kamieniem, bo i nikt sam nie jest bez winy, ale chodzi o pewną granicę, którą przekracza tylko trener Getafe, a nie czyni tego choćby Cholo Simeone: granicę między zachowywaniem profesjonalnego szacunku dla rywala a brakiem takiego szacunku, brakiem jakiejkolwiek solidarności zawodowej. Bordalas jest tych cech pozbawiony, chciałby, żeby jego piłkarze byli jeszcze bardziej brutalni niż są, tylko nie potrafi tego od nich wyegzekwować.
Zawartość głowy Bordalasa jest publiczną tajemnicą, wszak nie pracuje w zawodzie od dzisiaj. Od dawna cieszy się w środowisku statusem czarnej owcy. Kiedyś na pewno zostanie wydalony ze stada.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 7/2021)