Cypryjskie zawirowania. Nieoficjalni mistrzowie
Jesteśmy nieoficjalnym mistrzem Cypru. Decyzję o tym, żeby nie dokończyć rozgrywek tutejszy rząd podjął w porozumieniu z krajową federacją piłkarską w połowie maja – mówi Kazimierz Sokołowski, asystent Henninga Berga w Omonii Nikozja.
Co się dzieje na Cyprze? (fot. Piotr Kucza / 400mm.pl)
ZBIGNIEW MROZIŃSKI
2 marca zamknięto sezon zasadniczy, w którym 12 drużyn zmierzyło się każda z każdą po dwa razy. Następnie ligę podzielono na dwie grupy – czołowa szóstka przystąpiła do rywalizacji o mistrzostwo, a druga szóstka rozpoczęła walkę o pozostanie w Cypriot First Division. Niestety, już po pierwszej kolejce tej fazy z powodu rozprzestrzeniającego się na świecie koronawirusa rozgrywki zostały zawieszone. Liderem była wtedy Omonia prowadzona przez norwesko-polski duet trenerów pamiętany u nas z pracy w Legii Warszawa.
– W związku z pandemią zatrzymano na Cyprze rozgrywki sportowe, ludzie mogli opuszczać mieszkania tylko raz dziennie, więc od razu przestawiliśmy się na pracę zdalną – kontynuuje Sokołowski. – Piłkarze Omonii zabrali z klubu sprzęt potrzebny do ćwiczeń i trenowali w domach, a specjalista od przygotowania fizycznego pracował z nimi online. Cały czas odbywały się też zajęcia z trenerem mentalnym. Zatem byliśmy pod parą, aby w razie wznowienia ligi być dobrze przygotowanymi. Zapadła jednak inna decyzja i w jej konsekwencji zostaliśmy takim nieoficjalnym mistrzem kraju. Poza zagrożeniem wynikającym z koronawirusa, wpływ na to, żeby nie dogrywać sezonu miała zapewne także upalna pogoda, jaka na Cyprze panuje w czerwcu i lipcu, gdy liga wkroczyłaby w decydującą fazę. Poza tym musi być także czas na przygotowanie do następnego sezonu, a przecież liga została powiększona do 14 drużyn, bo nikt nie spadł, awansowały zaś dwa najlepsze zespoły z drugiego poziomu ligowego. Na razie do końca czerwca jesteśmy na urlopach. Rzecz jasna wolelibyśmy zdobyć tytuł dogrywając sezon do końca. Zresztą mieliśmy szansę nawet na dublet, bo byliśmy w półfinale Pucharu Cypru. Najbardziej żal tego, że w marcu złapaliśmy dobry rytm, czuliśmy się mocni, zresztą na pierwsze miejsce w tabeli nasz zespół wyszedł dopiero po ostatniej kolejce rundy zasadniczej, wtedy wyprzedziliśmy Anorthosis Famagusta Larnaka.
Zespół prowadzony przez nieobliczalnego Gruzina Temura Kecbaię miał jednak fatalny finisz sezonu zasadniczego. Anorthosis w 21. kolejce doznał bowiem klęski 0:5 z Ethnikosem Achna prowadzonym od początku roku przez innego byłego trenera Legii Chorwata Deana Klafuricia, a w następnej serii uległ 1:2 u siebie drużynie AEK Larnaka – tutaj z kolei dwie bramki dla zwycięzców zdobył były piłkarz Legii Macedończyk Ivan Trickovski. Natomiast Omonia odrobiła wtedy aż cztery punkty, najpierw wygrywając na własnym boisku 3:0 z Enosis Neon Paralimni, a następnie remisując bezbramkowo z APOEL-em w derbach Nikozji. Na mecie sezonu zasadniczego zespół Berga legitymował się tak jak Anorthosis 43 punktami, ale mimo gorszego całkowitego bilansu bramkowego, miał lepszy bilans bezpośrednich meczów z tym zespołem – 0:0 w Larnace i 1:0 u siebie, więc jako lider przystąpił do play-offów. Na ich otwarcie Omonia przywiozła 3:0 z Limassol, gdzie pokonała miejscowy AEL, zaś Anorthosis zrewanżował się AEK wynikiem 3:0. Zatem w tabeli pozostał status quo, tyle że 8 marca nikt się nie spodziewał, że to koniec sezonu. Nic dziwnego, że krewki Kecbaia jest wkurzony, bo przecież jego zespół też miał realną szansę na dublet, w półfinale krajowego pucharu pod koniec kwietnia miało bowiem dojść do dwumeczu właśnie z Omonią.
– Temur Kecbaia, jako człowiek bardzo ambitny może się czuć niepocieszony takim rozwiązaniem, doskonale go rozumiem – dodaje były piłkarz Pogoni Szczecin, austriackiego LASK Linz i norweskiego Tromsoe IL. – Drugi w tabeli Anorthosis przystąpi do eliminacji Ligi Europy od drugiej rundy, my zaś zaczniemy od pierwszej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów. Omonia wraca do tych rozgrywek po dziesięcioletniej przerwie, bo ostatnio jako mistrz w eliminacjach Champions League brała udział w 2010 roku. Natomiast poprzedni sezon zakończyła na dopiero szóstej pozycji, zatem progres jest duży.
Sokołowski, który w połowie latach 80. był defensywnym pomocnikiem reprezentacji uczestniczącej w eliminacjach igrzysk olimpijskich Los Angeles ’84, a także rozegrał dwa mecze w pierwszej drużynie narodowej, na stałe mieszka w Norwegii, więc koronawirus odciął go od najbliższej rodziny.
– W pierwszych tygodniach nie było żadnych możliwości, żeby spotkać się z żoną i synem – podsumowuje. – Teraz mógłbym spróbować polecieć z kilkoma przesiadkami, ale postanowiłem poczekać jak wszystko się unormuje. Tutaj obostrzenia są ostrożnie zmniejszane, bo Cypr czeka na turystów. W czasie pandemii z okna swojego mieszkania widziałem jak odnawiano pobliskie kawiarenki na przyjęcie gości.
Berg dobrze jest znany w Anglii, gdzie grał w Manchesterze United i Blackburn Rovers oraz był menedżerem tego drugiego zespołu, więc jego cypryjskie dokonania zauważono w angielskich mediach. Duży artykuł o szkoleniowcu Omonii ukazał się między innymi w dzienniku „The Guardian”. Napisano, że Berg na Cyprze jest traktowany jak bóg, a pobyt w tym kraju, mimo specyficznej sytuacji Norweg uważa za wyjątkowy. Dodał, że jest zadowolony z tego, że w czasie zaledwie kilku miesięcy udało mu się zbudować praktycznie nowy zespół.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 25/2020)