Cykl PN: Piłkarskie Świątynie (12): Maracana
Piłkarski stadion jest dla nas, kibiców i dziennikarzy niczym świątynia. To właśnie tam krzyżują się nasze drogi, to właśnie tam udajemy się na nasze „nabożeństwo” i oglądamy w akcji piłkarzy. Są na świecie takie obiekty, które należą do tych najbardziej wyświęconych. Stadiony, które w swojej historii widziały tak wiele wydarzeń, gościły tak znakomitych zawodników, że przeszły do legendy i właśnie tymi chcemy się zająć w naszym cyklu. Oto jego dwunasta część.
Maracana w dniu otwarcia
Matka wszystkich stadionówNaszą przygodę z największymi piłkarskimi świątyniami zaczęliśmy przed kilkoma tygodniami od londyńskiego Wembley. Wtedy napisałem, że to właśnie angielski gigant jest najsłynniejszym stadionem świata, ojcem wszystkich piłkarskich obiektów. Nie było w tym cienia przesady, ale jeśli Wembley jest ojcem, to matką światowych stadionów jest bez dwóch zdań brazylijska Maracana. Obiekt położony w Rio de Janeiro był swego czasu zdecydowanie największym na świecie. Dzisiaj, pojemność stadionów jest ograniczana poprzez miejsca siedzące, jednak w zamierzchłych czasach na trybunach dominowały miejsca stojące i dlatego na Maracanie jednorazowo mogło pojawić się aż 200 tysięcy osób. Atmosfera panująca na meczu przed taką publicznością musiała być niezapomniana, ale czy było to bezpieczne? Można mieć w tej kwestii dość spore wątpliwości.
Wróćmy jednak do początku historii tego magicznego obiektu. Decyzja o jego budowie zapadła w momencie, gdy Brazylia otrzymała prawa do organizacji finałów Mistrzostw Świata w 1950 roku. FIFA zdecydowała, że mundial odbędzie się w Kraju Kawy dopiero w 1947 roku, a to oznaczało, że gospodarze mieli zaledwie trzy lata za zbudowanie reprezentacyjnego stadionu. Stadionu, który w założeniach miał być najpiękniejszym i największym jaki ludzie widzieli. Specjalny dekret w tej sprawie wydał ówczesny gubernator Rio de Janeiro (w tamtych latach była to stolica Brazylii)
Angelo Mendes de Morais. Jego podpis pod decyzją został złożony już w listopadzie 1947 roku, jednak minęło jeszcze kilka miesięcy zanim potwierdził ją lokalny rząd. Dopiero po tym fakcie mogła rozpocząć się zasadnicza część budowy. Ta musiała toczyć się w błyskawicznym tempie, a przecież potrzebny był jeszcze projekt stadionu. Ten sporządzili dwa słynni brazylijscy architekci
Pedro Bartos i
Raphael Galvao. Ich pracą emocjonował się cały kraj, ale nie mogło być inaczej, ponieważ czas naglił, a w Brazylii nikt nie wyobrażał sobie żeby gigantyczny obiekt mógł nie powstać na czas. Pierwotne założenia były takie, że Maracana będzie mogła pomieścić aż 155 tysięcy widzów. Obiekt miał zostać położony nieco na uboczu, niedaleko rzeki, a właściwie rzeczki o nazwie… Maracana. Tak tak, wiemy już skąd pochodzi nazwa stadionu, jednak warto dodać, że wspomniana rzeczka swoją nazwę wywodzi z kolei od znanej brazylijskiej papugi.
Maracana ożywiła RioBudowa Maracany była sprawą wagi państwowej, dlatego wymagała aprobaty na samych szczytach władzy. Podpis pod pozwoleniem musiał więc złożyć sam prezydent kraju
Eurico Gaspar Dutra i prace ruszyły z kopyta. Projekt był nietypowy. Podczas gdy w Europie większość stadionów była budowana na planie owalu lub też jak w Anglii na planie kwadratu, w Rio de Janeiro postawiono na koło. Obiekt został oddany na czas mistrzostw świata, ale ten kto myślał, że ostatecznie go ukończono, ten byłby w sporym błędzie. Pierwszy mecz na Maracanie rozegrano już co prawda 16 czerwca 1950 roku, jednak ostatni budowlańcy opuścili mury tego gigantycznego obiektu dopiero piętnaście lat później, czyli w 1965 roku. W tym czasie na stadionie nieustanie toczyły się pracę modernizacyjne. Co ciekawe, całość trybun nie znajdowała się pod dachem. Konstrukcja zadaszenia była bowiem tak ogromna i ciężka, że jedynie 95 tysięcy widzów mogło cieszyć się dachem chroniącym przed deszczem i słońcem. W tym miejscu warto wspomnieć o wielkich betonowych pierścieniach i 60 filarach, na których opierała się cała konstrukcja. Jak na tamte czasy była to budowla naprawdę unikalna i do dzisiaj wzbudza on podziwy tych, którzy po raz pierwszy stają przez obliczem matki wszystkich stadionów.
Co ważne, wspomniałem już o tym, że Maracana została wybudowana w miejscu, które na przełomie lat 40. i 50. nie było zaliczane do centrum Rio de Janeiro. Dzięki obiektowi i mistrzostwom świata, teren wokół niego odżył, zaczął się zaludniać, przekonał się do niego biznes. Do podobnego zdarzenia doszło pół wieku później w północnym Londynie, gdzie swój nowy obiekt – Emirates Stadium wybudował Arsenal. Różnica polega na tym, że w Brazylii taki proces rekultywacji terenów przebiegał spontanicznie, a w przypadku Kanonierów i dzielnicy Islington wszystko było dokładnie zaplanowane i stało się jednym z głównych warunków wydania pozwolenia na budowę.
Świadek wielkich piłkarskich wydarzeńMistrzostwa świata w 1950 roku były pierwszym z ciągu wielkich sportowych (bo nie tylko piłkarskich) wydarzeń, których ściany Maracany były świadkiem. Wspomniany mundial był jednak szczególny. Brazylijczycy byli wówczas uznawani za murowanych faworytów do zdobycia złotego medalu i do meczu finałowego nic nie wskazywało na to, by mogło być inaczej. W decydującej batalii o Puchar Świata Canarinhos przegrali jednak z Urugwajem 1:2 i blisko 200 tysięcy widzów, którzy stawili się 16 lipca 1950 roku na stadionie, zalało się łzami. Ciekawostką jest to, że w meczu finałowym Brazylijczycy wystąpili w białych koszulkach. Po raz ostatni, ponieważ po porażce z Urugwajem zostały one oficjalnie zakazane. Powód? Uznano je za pechowe.
Maracana pamięta jednak wiele innych wydarzeń. To właśnie na tym stadionie w 1969 roku swojego tysięcznego gola w karierze strzelił legendarny
Pele, a dokładnie dwadzieścia lat później do historii na tym samym obiekcie przeszedł
Zico. Łącznie rozegrał on na Maracanie 435 spotkań, w których udało mu się zdobyć 333 gole. Na płycie stadionu odbyło się także wiele ważnych spotkań klubów brazylijskich, koncertów gwiazd światowej estrady i oczywiście mszy świętych. Brazylia to przecież kraj katolicki, więc nie może dziwić, że 4 października 1997 roku na eucharystii odprawianej przez ówczesnego papieża Jana Pawła II stawiły się tłumy wiernych.
Maracana ma także swoje ciemne karty. 19 lipca 1992 roku na stadionie doszło do ogromnej tragedii. Wysłużona konstrukcja i spora ilość widzów doprowadziły w ostatecznym rozrachunku do zawalania się jednego z filarów podtrzymujących konstrukcję obiektu. W efekcie tego zdarzenia śmierć poniosły trzy osoby, a pięćdziesiąt kolejnych odniosło mniejsze lub większe obrażenia. Pokłosiem katastrofy była decyzja o drastycznym zmniejszeniu pojemności stadionu. Dzisiaj może na nim zasiąść jedynie 78 tysięcy widzów. Jedynie, ponieważ w porównaniu do wspomnianych wcześniej 200 tysięcy, nie jest to liczba rzucająca na kolana. Względy bezpieczeństwa sprawiły więc, że Maracana straciła palmę pierwszeństwa i obecnie nie jest już największym stadionem piłkarskim na świecie.
Niekończąca się opowieśćW najbliższym czasie o Maracanie ponownie będzie głośno. To właśnie ten stadion będzie główną areną mistrzostw świata, które na przełomie czerwca i lipca zostaną rozegrane na brazylijskich boiskach. Dwa lata później na tym obiekcie zapłonie olimpijski ogień i rozpoczną się letnie Igrzyska XXXI Olimpiady. Maracana nie będzie gościć w swoich progach lekkoatletów (zasadnicza część zawodów odbędzie się na Estadio Olimpico Joao Havelange). Po tylu latach, legenda jest więc wciąż żywa.
Grzegorz Garbacik
PilkaNożna.pl