Cracovia wypuściła z rąk pewne zwycięstwo
Ostatni mecz 31. kolejki Lotto Ekstraklasy zakończył się remisem. Cracovia podzieliła się punktami w delegacji z Zagłębiem Lubin (2:2).
Piłkarze w Lubinie podzielili się punktami (fot. Łukasz Skwiot)
Poniedziałkowy mecz w Lubinie był określany mianem starcia dwóch największych przegranych obecnego sezonu w ekstraklasie. Tak Zagłębie jak i Cracovia jeszcze podczas ubiegłej kampanii walczyły o czołowe lokaty w tabeli i latem reprezentowały Polskę w europejskich pucharach. W obu przypadkach szału nie było i jak pokazał czas, wcześniejsze rozpoczęcie rozgrywek mocno odbiło się na formie „Pasów” oraz „Miedziowych”.
Obie drużyny znalazły się po rundzie zasadniczej pod kreską i już do końca sezonu będzie je czekał zacięta walka o utrzymanie w gronie najlepszych. Ich bezpośrednie starcie miało więc niezwykły ciężar gatunkowy.
Spotkanie nie imponowało intensywnością, jednak większym wyrachowaniem i zimną krwią potrafili się w nim wykazać piłkarze Cracovii, choć nie obyło się bez drobnej pomocy ze strony rywali.
W 32. minucie z prawego skrzydła piłkę dośrodkował Diego Ferraresso i kiedy niewiele wskazywało na to, by miało to przynieść jakiekolwiek zagrożenie pod bramką Zagłębia, fatalny błąd popełnił doświadczony Zbigniew Małkowski. Bramkarz gospodarzy nie potrafił złapać futbolówki, a ta spadła pod nogi Mateusza Szczepaniaka, któremu pozostało już trafić do pustej siatki.
Podopieczni Piotra Stokowca nie zdołali się jeszcze na dobre otrząsnąć po stracie pierwszego gola, a już Cracovia wyprowadziła drugi cios. Ładnie środkiem przedarł się Damian Dąbrowski, który wyłożył piłkę do Krzysztofa Piątka, a ten będąc w sytuacji sam na sam z golkiperem, nie pomylił się. Można było mieć wątpliwości, czy piłkarz „Pasów” nie był na minimalnym spalonym, jednak sędzia ostatecznie puścił grę i gol został uznany.
W drugiej połowie Zagłębie próbowało odrobić straty i kiedy wydawało się, że nie uda się im zdobyć nawet gola honorowego, wtedy nadzieję w serce swoich kolegów wlał Martin Nespor, który idealnie przymierzył zza pola karnego, a piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do siatki.
Gospodarze postawili wszystko na jedną kartę i w doliczonym czasie udało się im doprowadzić do remisu. Po ogromnym zamieszaniu w polu karnym, najwięcej przytomności zachować Lubomir Guldan, który z bliska wepchnął piłkę do siatki. Nieprawdopodobne. Cracovia w ciągu zaledwie kilkudziesięciu sekund roztrwoniła wszystko to na co pracowała przez całe spotkanie.
gar, PiłkaNożna.pl