Tylko cud może uratować piłkarzy Ruchu Chorzów w Lotto Ekstraklasie. Drużyna prowadzona przez Krzysztofa Warzychę przegrała na wyjeździe z Cracovią 2:0 i tym samym jest już jedną nogą w I lidze.
Już przed meczem sytuacja Niebieskich w polskiej ekstraklasie była wręcz katastrofalna. Chorzowianie zajmują ostatnie miejsce w tabeli, a ich forma jest daleka od przyzwoitej. W pięciu ostatnich meczach Ruch zdobył tylko dwa punkty, strzelając zaledwie dwa gole i tracąc aż czternaście. Tak zły bilans jeszcze ostatecznie nie przesądził o spadku, ale warunkiem koniecznym do spełnienia było zdobycie dziewięciu punktów w trzech ostatnich kolejkach.
Cracovia też nie zachwyca, ale jej sytuacja jest zgoła odmienna. Ekipa Jacka Zielińskiego ma już niemal pewne utrzymanie, a zwycięstwo nad Ruchem praktycznie przesądziłoby o losach zespołu na kolejny sezon.
Początek spotkania idealnie ułożył się dla Pasów. Jeszcze nie wszyscy kibice zdążyli zająć swoje miejsca na stadionie, a już w 2. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Sebastian Steblecki dograł na prawą stronę do Piotra Malarczyka, ten oddał piłkę w pole karne Stebleckiemu, który pewnym strzałem obok golkipera przyjezdnych otworzył wynik meczu.
Krakowianie zobaczyli, że Ruch jest zespołem kompletnie rozbitym i trzeba go jak najszybciej dobić. Kibice zgromadzeni przy Kałuży musieli poczekać zaledwie jedenaście minut na drugiego gola. Malarczyk nacisnął przed polem karnym gości Macieja Urbańczyka, który źle wybił piłkę, ta trafiła do Krzysztofa Piątka, a napastnik Cracovii opanował futbolówkę i strzałem z 17. metrów posłał ją do siatki.
Dwa szybkie ciosy dopiero obudziły Niebieskich, jednak drużyna Warzychy nie zagroziła bramce Grzegorza Sandomierskiego. W grze Ruchu brakowało dokładności i przede wszystkim jakości, a piłkarze wyglądali na pogodzonych z losem. Chorzowianie przebudzili się dopiero w końcówce, kiedy uspokoili i uporządkowali grę, ale bramkarz Cracovii nie był zmuszony do żadnej trudnej interwencji, jednak ostatnie dziesięć minut pierwszej połowy można zapisać do udanych.
Od początku drugiej połowy trener Niebieskich dokonał dwóch zmian. Jakub Arak wszedł w miejsce Bartosza Nowaka, a Michał Koj zastąpił słabo dysponowanego Pawła Oleksego.
W drugich 45 minutach tempo spotkania nie było zbyt intensywne. Cracovia była zadowolona z prowadzenia i nie zamierzała się otwierać, aby nie narazić się na kontry. Z kolei Ruch dłużej utrzymywał się przy piłce, ale nie miał pomysłu na sforsowanie krakowskiej defensywy.
Niebiescy postawili na długie piłki posyłane w kierunku Niezgody i Araka, jednak napastnicy Ruchu nie mieli ani jednej dogodnej sytuacji do zdobycia gola. Aktywni byli również skrzydłowi, ale zarówno Moneta jak i Przybecki nie potrafili stworzyć kolegom z ataku stuprocentowej okazji.
W 73. minucie groźnie zrobiło się pod bramką przyjezdnych. Piątek opanował piłkę, minął jednego z obrońców i zdecydował się na strzał z 18. metrów, ale uderzył kilkadziesiąt centymetrów nad poprzeczką.
Kilkadziesiąt sekund później napastnik Cracovii zmarnował idealną okazję do zdobycia gola. Świetnym prostopadłym podaniem popisał się Steblecki, Piątek stanął oko w oko z Hrdlicką, próbował lobować golkipera Niebieskich, ale bramkarz nie dał się nabrać i odbił futbolówkę do boku. Z dobitką zdążył jeszcze Jendrisek, ale jego uderzenie bramkarz odbił na rzut rożny.
Ruch odpowiedział w 78. minucie. Urbańczyk dograł w pole karne do Przybeckiego, który trafił w Sandomierskiego, ten odbił strzał skrzydłowego, piłka spadła na głowę Niezgody, ale napastnik Niebieskich trafił w poprzeczkę.
Ostatecznie Cracovia wygrała 2:0 i na pewno… nie zajmie ostatniego miejsca w ekstraklasie. Do pewnego utrzymania brakuje Pasom zaledwie dwóch oczek. Z kolei chorzowianie mają cztery oczka straty do bezpiecznej pozycji.
pgol, PilkaNozna.pl
fot. Ł. Skwiot