Conte, czyli mistrz regularności
Antonio Conte przybył do Anglii i zdobył Premier League w pierwszym sezonie pracy. Podobnie jak Carlo Ancelotti czy Manuel Pellegrini. Jednak nigdy wcześniej sezon angielskiej ekstraklasy nie był zapowiadany jako menedżerskie gwiezdne wojny.
Antonio Conte zdobył mistrzostwo w swoim pierwszy sezonie na Stamford Brigde
Osoby Conte, Ranieriego, Mauricio Pochettino, Juergena Kloppa, Arsene’a Wengera, Jose Mourinho i Pepa Guardioli zdominowały przedsezonową dyskusję. Książka telefoniczna nazwisk wybitnych menedżerów stała się najlepszym dowodem na to, że PL jest ligą kilku prędkości, gdzie trudniej o celne typowania niż w Bundeslidze, Primera Division, a już na pewno w Serie A. W tym trenerskim Hollywoodzie Włoch został ustawiony w drugim rzędzie kandydatów do tytułu. Do Londynu przeprowadził się niedługo po francuskich finałach Euro 2016, gdzie był zaangażowany jako selekcjoner Italii, stawiając przez wcześniejsze miesiące na pierwszym planie interes narodowy, a nie przyszłego pracodawcy. Przejmował zespół wyciśnięty do ostatniej kropli przez Jose Mourinho. Dziesiąty team poprzedniego sezonu, który czekał odpoczynek od europejskich pucharów i większa liczba żołnierzy ciężko rannych niż gotowych do walki.
W kilku źródłach oceny pracy Conte przeczytałem, że sezon wygrał dzięki słabości swoich konkurentów. Gdyby Pep Guardiola wiedział, jak poradzić sobie z walką na froncie Champions League i Premier League albo Arsene Wenger doczekał się wyczekiwanych od lat wzmocnień, tak łatwo by już nie było. O przewadze dzięki kalendarzowi z pustymi datami w terminach meczów Ligi Mistrzów możemy dyskutować. Ale w pierwszej kolejności Conte okazał się wspaniałym psychologiem. Takim, który potrafił zmieścić ego swoje i piłkarzy w ciasnych murach Stamford Bridge, co – jak pokazała historia – w przypadku tej lokalizacji nie jest takie proste. W lidze wielu prędkości w swoim zespole wychował mistrzów regularności, maratończyków, którzy smak zwycięstw w Lidze Mistrzów przekuli w zdobywanie stadionów kolejnych rywali w PL i regularne punktowanie.
Conte doktorat honoris causa University of Oxford za dokonania na polu psychologii powinien otrzymać za okiełznanie Diego Costy. Jedna, żyjąca ledwie tydzień plotka o pokłóceniu się z reprezentującym Hiszpanię Brazylijczykiem w lutym po nieudanym transferze do Chin to rekord na łamy Księgi rekordów Guinnessa. Wyobrażam sobie też, że to właśnie menedżer dotarł do głowy piłkarza, który wreszcie przestał łapać głupie żółte kartki w ilościach hurtowych i zdobywał się na gesty podania reki przeciwnikowi po faulu, a nie Costa nagle wydoroślał.
Zgadzam się, że prawdziwym egzaminem dla Włocha będzie zarządzanie sukcesem w przyszłym sezonie. Wtedy pragnienie obrony tytułu będzie wtedy równie silne co sięgnięcia po uszaty puchar Ligi Mistrzów, czyli podobnie jak w przypadku Mourinho w sezonie 2015-16…